Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
IsabellaCullen
Administrator
Dołączył: 15 Mar 2010
Posty: 1171
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Ciałem w Puławach/ duszą i myślami w Forks Płeć:
|
Wysłany: Czw 14:17, 30 Gru 2010 Temat postu: Nie mów nikomu... R.1 i 2 (30.XII) |
|
Więc. Chochlik nie zgłosiła swojego opowiadania do pojedynku, a wy tam ladnie prosiliście o kontynuacje mojego opowiadania, że zmusiłam się i napisałam 2 rozdział. Może być trochę niespójny, ale wczoraz miałam małe party w domu i po wypiciu paru ... No wiecie. Więc wiem ,że ten rozdział możę byc niszowy, ale postaram się napisac trzeci o niebo lepszy. A więc zapraszam na :
Nie mów nikomu...
________________________________________________________
Narazie rozdział 1:
~*Rozdział 1*~
Szczęście w nieszczęściu:
W Forks zaczął padać śnieg. Po raz pierwszy w tym roku. Biały puch oblepiał czarne fragmenty jezdni tworząc przeróżne wzory. Zza samochodowego okna opatulona w ciepłą kurtkę, szalik i czapkę w towarzystwie mojego dziadka jechałam do starych znajomych. Nie było mnie tu, aż dwa lata. Dwa lata. Szmat czasu, ale miałam powód, aby tu nie przyjeżdżać. I właśnie teraz jechałam dokładnie tak, skąd niegdyś uciekłam. Dziadek w skupieniu kierował samochód, więc bez żadnych ogródek podziwiałam zimowy krajobraz. Las w tej porze roku wyglądał przepięknie. Czułam się jak bohaterka bajki o Królowej Śniegu. Jako małe dziecko niekiedy bawiłam się w poszukiwanie Lodowej fortecy. Ale to było kiedyś.
- Piękna pogoda, nieprawdaż Nessie? - Zapytał mnie dziadek. Uśmiechnęłam się do niego szeroko.
- Tak. Forks... Las... i La Push wyglądają bajecznie. Stęskniłam się za tym białym puchem i w ogóle. - Odparłam. Taka była prawda. Mimo, że w Nowym Yorku, bo tam teraz mieszkamy też pada śnieg nie robi na mnie takiego wrażenia. Tam cały biały puch zamienia się w śniegowe błoto. A tu śnieżnobiałe okrycia drzew i przyprószone biały puchem ulice wyglądały jak nie z tego świata.
- W tym się różnisz od swojej matki. Masz to chyba po mnie! - Powiedział śmiejąc się donośnie. Dołączyłam do niego. Boże... Jak ja się za nim stęskniłam? Dwa lata bez Forks, bez dziadka i bez... Jacoba. Ciekawe, czy się bardzo zmienił i czy doznał szczęścia? Czy mnie jeszcze pamięta? Pamiętać to pamięta, ale czy mnie, chociaż lubi. Kiedyś byliśmy bardzo, bardzo blisko. W czasach, gdy nie w głowie mi były związki. W czasach, gdy byłam jeszcze dzieckiem. Zabawy w berka, skakanie przez skały to było to. Kłopoty zaczęły się, gdy zaczęłam dojrzewa i przekształcać się w kobietę. Ale przecież sama tego chciałam. Zrezygnowałam z niego i jeśli mnie nie lubi to przecież dostałam, na co zasłużyłam.
- Już prawie jesteśmy. - Powiedział Charlie. Miał racje. Moim oczom ukazał się wielki czerwony garaż. Wróciły wspomnienia. Jacob naprawiający samochód... Jacob nucący pod nosem indiańskie przyśpiewki... Wspólne jedzenie pizzy przy wejściu do kanciapy... Spoglądanie na gwiazdy... I ten nieszczęsny pocałunek, przez który uciekłam. Nie pamiętam jak udało mi się nakłoni rodzinę do tak szybkiej przeprowadzki, ale udało mi się. Mimo, że mam już 16 lat nadal to wszystko bardzo przeżywam. Pamiętam ten ból w oczach Jacoba, po ty jak go odepchnęłam i uciekłam. Boże... Czego musiałam dorosnąć. Poczułam cisnąc się do moich oczu łzy. Zamrugałam pośpiesznie. Nie chciałam się niepotrzebnie tłumaczyć. Gdy znów skupiłam wzrok na otoczeniu moim oczom ukazało się miejsce, w którym niegdyś spędzałam każdą wolną chwilę.
Dziadek pojechał pod samo wejście. Firanka w kuchni uniosła się w górę. Twarz, która się ukazała w kuchennym oknie przywróciła moje wspomnienia. Uśmiechnęłam się, po czym wybuchnę łam niespodziewanie śmiechem. A dlaczego? Z powodu miny Jacoba. Oczy mało, co mu nie wyszły z orbit. Nic się nie zmienił. Powoli wysiadłam z samochodu i nieśmiało pomachałam. Nagle twarz mojego przyjaciela zrobiła się zielona. Zdziwiona zerknęłam na dziadka, który wysiadał z samochodu, ale gdy ponownie spojrzałam w stronę domu mój przyjaciel zniknął. Westchnęłam. Odechciało mi się śmiać.
- Nie martw sie skarbie. Jacob jest tylko zaskoczony. - Oznajmił obejmujący mnie dziadek.
- Zaskoczony?
- Kochanie. Jacob dopiero wrócił do domu. Był 2 lata w wojsku. Nikt mu nie powiedział, że wróciłaś i że wybierasz się w odwiedziny.
- Aha.
Wolnym krokiem ruszyliśmy w kierunku drzwi wejściowych. Nie zdarzyliśmy zapukać, ponieważ od razu otworzono nam. W drzwiach otwartych na oścież ukazała się w pełnej okrasie, pomarszczona od upływu czasu twarz Billiego Blacka.
- Witaj Charlie! Nessie jak ty wyrosłaś? - Powiedział swoim ochrypłym głosem.
- Ja może się zmieniałam, ale pan prawie wcale.
- Wciąż tańczę. Proszę wejdźcie do środka. Zrobię wam herbatę. Pewnie zmarzliście. - Oznajmił wjeżdżając do domu. Ruszyliśmy za nim. Tylko spokojnie. Zrób to dla Charliego. Jeśli Jake Cię nie znosi zignoruj go. To przecież dla Charliego przekonałam rodziców. Z takimi myślami zaczęłam się rozbierac. Naprawdę, jeśli Jake jest na mnie zły, nie będę się tym przejmować. Ale nie wiedziałam, jak bardzij się myliłam... W momencie, gdy zdjęłam czapkę z głowy, a moje włosy swobodnie rozsypały się wzdłuż kręgosłupa, Jacob porwał mnie w objęcia. Nie mogłam zaczerpnąć powietrza. Usłyszałam za moimi plecami śmiech. To Charlie i Billy śmiali się z naszego położenia.
- Ja... Jacob. Ja... Ja się duszę! - Wysapałam. Natychmiast rozluźniono uścisk. Wciągnęłam głęboko powietrze.
- Przepraszam! - Oznajmił zmieszany chłopak, cofając się do tyłu. Nie mogłam na to pozwolić. Czym prędzej chwyciłam go za dłoń. Z początku próbował wyrwać swoją dłoń, ale wkrótce poddał się i ścisnął nasze palce razem.
- Nie masz, za co przepraszać. Też się za tobą stęskniłam wielkoludzie. Co ty zrobiłeś z włosami? - Zapytałam mocniej ściskając jego dłoń.
- Renesmee, zostaniesz z Jacobem na jakieś 15 minut? Pojadę z Billiem do Clearwaterów i przywiozę ich tutaj. Oni też chcą Cię zobaczyć. - Oświadczył Charlie popychając wózek. Miałam powiedzieć, że mogę przecież jechać z nimi, ale opanowałam się. Za bardzo stęskniłam się za moim przyjacielem.
- Ok. Do zobaczenia!
Gdy ucichł warkot policyjnego samochodu, pociągając Jake'a za sobą usadowiłam się na kanapie.
- Co tam u Ciebie słychać, Jake? - Zapytałam zadzierając ostro głowę.
- Tak jak przedtem. Tylko sporo urosłem i byłem w wojsku. To, dlatego mam ostrzyżoną głowę.
- Wiesz... Naprawdę nie da się tego zauważyć. - Powiedziałam rozśmieszając go. Zaczęło mi szybciej bić serce. Zaczęły szczypać mi oczy. Przypomniałam sobie, jak bardzo tęskniłam za tym dźwiękiem.
- A co słychać u pozostałych? Dawno nie pisałaś?
- Wiem... i przepraszam. Po prostu nie miałam odwagi... Och nieważne. U pozostałych wszystko dobrze. Ciocia Alice zajęła się projektowaniem ubrań, ma nawet swój sklepik. Wuj Jazz zatrudnił się, jako instruktor wojskowy. Rose i Emmett znowu pojechali w kolejną podróż. Teraz chyba do Tokio. Carlisle z Esme pojechali w odwiedziny na Alaskę.
- A co u Bells i Edwarda? - Dopytywał się. Jedna ręka powędrowała na oparcie kanapy, tak, że niemal mnie obejmował. Nagle miałam ochotę na przytulenie się do niego. Co się ze mną dzieje!!! Przecież JACOB to przyjaciel!!! NIe wolno!!! Spojrzałam mu prosto w twarz. Wpatrywał się we mnie swoimi pięknymi czekoladowymi oczami. Kiedyś nie peszyło mnie to. Właśnie... Kiedyś. Wzdłuż kręgosłupa przeszedł mnie dreszcz. Musiałam chwilę pomyśleć, aby nie palnąć czegoś głupiego.
- Hmmm. Mama otworzyła księgarnie w Nowym Yorku, a tata został nauczycielem gry na pianinie. Wszyscy mówią, że jest za młody i się marnuje. A on się śmieje im prosto w twarz.
- No... A ty?
- A ja.. Zazwyczaj siedzę w domu. Próbowałam za namową Rosalie modelingu, ale to nie to. Bardziej ciągnie mnie do fotografii.
- No ,a wiesz ... A te... Sprawy sercowe? - Zapytał niepewnie. Wiedziałam, po prostu wiedziałam, że będzie musiał o nie spytać. Pytając mnie o to odwrócił się w drugą stronę.
- Nie mam nikogo. Było kilka osób, ale wszystko to nie wypały. Ale Jake... Co ci? - Zapytałam dostrzegając grymas na jego twarzy. Po policzku spłynęła mu łza. Jacob cierpiał. Poderwałam się z kanapy i przytuliłam go. Nie mogłam patrzeć jak cierpi. Widziałam na dłoni, że nie przestał mnie kochać. Tak kochać!! Mimo, że go zostawiłam i skrzywdziłam. Nagle coś do mnie dotarło. Byłam głupia i ślepa. Jego serce od zawsze należało do mnie... A moje do niego.
- Och, Jake. - Jęknęłam klękając przy nim. Otarłam łzy z jego policzka.
- Nessie... - Przerwałam mu przykładając palec do ust.
- Cii... Nic nie mów. - Szepnęłam gładząc go po policzku. Bez słowa wciągnął mnie na kolana i mocno przytulił. Zaczął delikatnie kołysać, tak jak to robił, gdy byłam małą dziewczynką. Wtuliłam głowę w jego gorącą szyję i cichuteńko powiedziałam dwa słowa, w które nie wierzyłam:
- Kocham Cię.
- Od dawna o tym wiem. - Powiedział. Delikatnie jednym palcem wziął mnie pod brodę. Wiedziałam, co chcę zrobic. Przymknęłam oczy. Słyszałam nasze dwa oddechy i szybko bijące serca. Powietrze robiło się coraz cieplejsze. Na policzkach czułam oddech mojego towarzysza. Wiedziałam, że musi to następie. Nie sprzeciwiałam się. Teraz, właśnie w tej chwili pragnęłam poczuć dotyk jego ust. W chwili, gdy nasze wargi ledwie się musnęły ktoś gwałtownie otworzył drzwi. Przerażona zeskoczyłam z kolan chłopaka i zerknęłam w stronę drzwi. Na progu domu stała roztrzęsiona i zapłakana Leah.
- Jezu, ty to masz wyczucie Leah? Czego? - Warknął Jacob nawet na nią nie spojrzawszy.
- Leah, gdzie Charlie? Mówił, że po was pojechał? - Dopytywałam się zdziwiona brakiem pozostałych. Przecież Charlie i Billy... O NIE!!! Zaczęło kręci mi się w głowie. Dopiero teraz zrozumiałam, dlaczego tylko Leah tu jest i to w takim stanie.
- Jacob! Charlie i Billy zderzyli się z ciężarówką. Oboje zginęli na miejscu! - Krzyczała Leah. I w tedy zapanowała ciemność...
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez IsabellaCullen dnia Wto 7:29, 08 Lut 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Honey
Moderator
Dołączył: 13 Gru 2010
Posty: 1133
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Książkę piszesz? Płeć:
|
Wysłany: Czw 16:30, 30 Gru 2010 Temat postu: |
|
Jak już mówiłam,rewelacja.
To opowiadanie jest tak ciekawe..jak..jak..Jak coś ciekawego.
Lubię twoje opowiadania.
Mam pomysł wydaj książkę!
Pozdrawiam.
Miodzio-Honey
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
IsabellaCullen
Administrator
Dołączył: 15 Mar 2010
Posty: 1171
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Ciałem w Puławach/ duszą i myślami w Forks Płeć:
|
Wysłany: Czw 17:38, 30 Gru 2010 Temat postu: |
|
Tak jak obiecałam następny rozdział.
~*Rozdział 2*~~
Zmiany:
Po ocknięciu się nic do mnie nie docierało. Dziadek … Mój kochany dziadziuś… Nie ma go. Tak po prostu. Nic do mnie nie docierało. Nie wiedziałam gdzie jestem. Czułam się pusta. Moje serce krwawiło. Dopiero uścisk zimnego, marmurowego ciała przywrócił mnie do świata żywych.
- Nessie, już dobrze. Jesteśmy z dobą kochanie! – Szeptała mi do ucha moja mama. Rozejrzałam się. Byliśmy w domu, w którym miałam mieszkać. W domu Charliego. Zrozpaczona rzucałam się w ramiona mamy. Tego mi było trzeba… Pocieszenia…
~***~
- Nie! Zostaję tutaj! – Niemal krzyczałam moim rodzicom prosto w twarz. Nie chciałam stąd wyjeżdżać. Nie mogłam Przecież nie tylko ja straciłam bliską osobę. Był przecież Jacob. Sam. Nie miał przecież nikogo.
- Ale, Renesmee. Nie możesz zostać tutaj sama. My też nie możemy. Przecież wiesz jak w takiej małej mieścinie jak Forks plotki szybko się rozchodzą. – Próbowała mnie przekonać. Jednak na marne. Już taki miałam charakter. Jeśli podjęłam jakaś decyzję, to za nic w świecie nic i nikt nie mógł jej zmienić.
- Więc wy wyjedźcie. Ja tu zostaję. Zacznę chodzić do miejscowego liceum, znajdę jakieś zajęcie.
- Ale Nessie. Ty masz dopiero 16 lat, to znaczy na tyle wyglądasz. Nie masz przecież doświadczenia….
- Więc spróbuje tutaj. Czas się usamodzielnić. Koniec rozmowy! – Rzekłam głosem nieznoszącym sprzeciwu. I chyba poskutkowało, bo już nikt się ze mną nie sprzeczał
~***~
- Dbaj o siebie, skarbie. – Powiedziała Esme gładząc mnie po policzku. Żegnając się z całą rodziną ściskałam każdego bardzo mocno. Nie wiadomo, kiedy ponownie ich ujrzę. Najmocniej przytuliłam się do rodziców. Będę za nimi tęsknić. Za wszystkimi… Alice, Jasperem, Emmettem, Rosalie, Esme, Carlisle’m i rodzicami.
- Uważaj na siebie. W razie, czego dzwoń. – Powiedział mój ojciec. Patrzyłam jak odjeżdżają, do momentu, gdy ucichły warkoty sportowych aut. Pomyślałam o dziadku i tym pustym domu. Już nigdy nie zobaczę go uśmiechniętego i zagniewanego, podczas oglądania meczu. Biorąc rzeczy, które przywiozły dla mnie ciotki udałam się na górę. Po chwili otworzyłam pokój, który niegdyś należał do mojej matki, a który od teraz będzie moim.
~***~
- Podziękuj jeszcze raz mojemu tacie! – Krzyczałam do telefonu pełna entuzjazmu. Nie mogłam uwierzyć, w to stało się tuż przed chwilą. Wyglądałam, co chwilę przez kuchenne okno, aby sprawdzić czy nie zniknęło. Po drugiej stronie usłyszałam chochliczy chichot.
- I jak … Dobrze się nim jeździ? – Spytała Alice. Pewnie widziała w swojej wizji moją reakcję na widok kuriera wręczającego mi kluczyki do wiśniowego ferrari.
- Dobrze to mało powiedziane. Jeszcze raz mu podziękuj i podwójnie ucałuj! Do usłyszania! – Oznajmiłam odkładając słuchawkę i chwytając leżące koło zlewu kluczyki. Dopiero teraz zrozumiałam, dlaczego ojciec tak bardzo kazał mi się uczyć tych wszystkich zasad ruchu. Niemal piszczałam z emocji. Wybiegłam na podjazd zakładając pikowaną, zimową kurtkę. Była połowa lutego. Delikatny mróz szczypał mnie w policzki. Odpaliłam silnik i powoli wyjechałam na ulicę. Kierowałam się w stronę miejscowego liceum. Uśmiechnęłam się do siebie. Moja mama też tak zaczynała życie tutaj. Tylko, że miała, z kim mieszkać. Szkolny parking ział pustkami. No tak… Było po piętnastej. Podjechałam pod samo wejście do sekretariatu. Wzięłam parę głębokich oddechów i weszłam do środka.
~***~
Za wielkimi stosami kolorowych papierzysk siedziała starsza pani w okrągłych okularach na nosie. Spod biurka wystawał fragment jakiejś bardzo grubej księgi. Gdy zamknęły się za mną drzwi kobieta zdziwiona tak późną wizytą spojrzała na mnie.
- Słucham? – Zapytała z trzaskiem zamykając książkę.
- Chcę się zapisać do tej szkoły.
- Aha. Więc … Wypełnij ten o to formularz, jeżeli będziesz miała jakieś pytania …
- Dam radę. – Oznajmiłam biorąc arkusz i przesuwając się trochę w prawo. Jak zwykle to samo: imiona, nazwisko, imiona Rodziców itp. Nie zajęło mi to zbyt dużo czasu. Po jakiś 2 minutach zwróciłam zapisany moimi danymi formularz. Gdy pani Cole, po tak miała na imię sekretarka zobaczyłam moje nazwisko przestała oddychać. Przeraziłam się nieco.
- Proszę pani? – Zapytałam delikatnie klepiąc ją po ramieniu.
- Nic... Nic mi nie jest. Mogę Ci zadać jedno pytanie?
- Tak.
Kobieta podrapała się po czole, po czym delikatnie się uśmiechając zapytała:
-, Dlaczego nie powiedziałaś mi, że jesteś córką Edwarda i Isabelli Cullenów?
~***~
- I jak Ci minął dzień? – Zapytał mnie Jake. Siedzieliśmy przytuleni u mnie w salonie. Każdą wolną chwilę tak spędzaliśmy. Poza tymi oczywiście, podczas których Jacob musiał udawać się na patrole.
- Nawet nieźle. Zapisałam się do liceum i byłam na małych zakupach. Kupiłam sobie parę nowych … - nie zdążyłam dokończyć zdania. Gorące usta Jacoba napierające na moje przerwały naszą krótką rozmowę.
~***~
Następnego dnia po przebudzeniu się na stoliku koło mojego łóżka leżała krwistoczerwona róża. Uśmiechnęłam się do siebie. Jake mnie rozpieszcza. Wczoraj buziaki i czekoladki, a dzisiaj ten piękny kwiat. Muszę mu podziękować i to bardzo za te prezenty, no i jeszcze za przeniesienie mnie do sypialni… Zerknęłam na zegarek. Dochodziła 7. Z westchnieniem wyskoczyłam z łóżka. Kolejny dzień. Nowy dzień. Ciekawe, co przyniesie? Przygotowując się do szkoły, nie mogąc się opanować zaczęłam śpiewać. Byłam w doskonałych humorze. Zaczęłam od ,, Take my heart back” , a skończyłam na ,, The Time” . Piętnaście minut później gotowa na nowe doświadczenia i doznania wyjechałam spod domu.
~***~
Na parkingu odszukałam wolne miejsce. Jedyne miejsce. Zaopatrzona w mapkę i plan lekcji wysiadłam z auta. Zaczął padać śnieg. Białe płatki śniegu wirowały wokół mojej twarzy. Zadowolona zabezpieczyłam pilotem drzwiczki i ruszyłam w stronę głównego wejścia. Nie przewidziałam tylko jednego…, Że zaliczę glebę. Nic dziwnego. Przecież musiałam coś odziedziczyć od mojej mamy. Tak, więc, tuż przed głównym wejściem nie zauważyłam wystającej, oblodzonej płytki. Uderzyłam kością ogonową o chodnik. Pierwszy raz w życiu chciałam być wampirem. Twardym i nieskazitelnym. Nieodczuwającym bólu. A nie takim dziwolągiem. Pół-wampir pół-człowiek. Pff.
- Nic ci nie jest? – Zapytał nieznany mi głos.
Świetnie. Publiczności mi potrzeba. Pomyślałam próbując się delikatnie podnieść, spojrzałam w stronę, z której dochodził głos….
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Renesmee
Moderator
Dołączył: 23 Lip 2010
Posty: 1309
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć:
|
Wysłany: Czw 18:23, 30 Gru 2010 Temat postu: |
|
No więc, Nessie zaczyna samodzielne życie w domu Charliego. Choć muszę przyznać, dziwi mnie to, że nie mieszka w domu Cullenów.
Ciekawi mnie ten ktoś, kto zwrócił uwagę Nessie. Pewnie to jakiś przystojny chłopak Ym...Konkurencja Jacoba. xD
I ten wiśniowy sportowy wóz. Matko kochana. Też chcę taki! Dlaczego Edward nie jest moim ojcem?
Pozdrawiam i życzę weny
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
IsabellaCullen
Administrator
Dołączył: 15 Mar 2010
Posty: 1171
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Ciałem w Puławach/ duszą i myślami w Forks Płeć:
|
Wysłany: Czw 11:02, 20 Sty 2011 Temat postu: |
|
Kolejny rozdział już jest. Zapraszam!!
Rozdział 3
Znajomości
- Nic mi nie jest. – Oznajmiłam próbując się podnieś z betonu.
- Pozwól, że Ci pomogę. – Zaproponował nieznajomy wyciągając dłoń. Zerknęłam na niego i niepewnie chwyciłam ją niepewnie. Chłopak jednym zgrabnym ruchem postawił mnie na nogi.
- Dzięki.
- Nie ma, za co. A tak poza tym to jestem Matt Preston. – Przedstawił się poprawiając szarą czapkę, spod której wysunęły się jego kasztanowe włosy.
- Miło mi, jestem Renesmee Cullen. – Oznajmiłam spoglądając w jego zielone oczy. Głębokie jak morze.
-Hallo, tu ziemia! – Przywołał mnie Matt, machając ręką przed nosem.
- Oj przepraszam. Zamyśliłam się…
- Nie ma sprawy. Mnie też tak się zdarza. Szczególnie na biologii…
- To, o co mnie wcześniej pytałeś?
- Gdzie masz następną lekcje? – Uśmiechnął się do mnie szeroko.
- Teraz … Biologię.
- To tak jak ja! – Krzyknął szczęśliwy. Uśmiechnęłam się do niego. Miło się z nim rozmawiało. Ale coś znajdujące się w moim sercu zapulsowało, jakby dawało jakiś znak.
- To, co… idziemy?
Przytaknęłam. Zastanawiając się nad tym powolnym krokiem ruszyłam w stronę klas, w asyście nowego kolegi.
~***~~
- Dlaczego się tu przeniosłaś? – Zapytał szeptem. Rozwiązywaliśmy właśnie kserówkę, którą rozdał nam nauczyciel. Mieliśmy trzydzieści minut na wykonanie piętnastu zadań w parach. Zastanowiłam się nad moją odpowiedzią. Postanowiłam zataić pewne rzeczy:
- Nie miałam na początku bladego pojęcia, że tu zamieszkam. Przyjechałam w odwiedziny do dziadka.
- To, dlaczego zostałaś?
- Mój dziadek… Charlie zginał w wypadku. Poza tym coś jeszcze mnie tu zatrzymało… - przerwałam dotykając klatki piersiowej. Zawszę, gdy wspominałam dziadka kuło mnie serce. W okamgnieniu Matt mocno mnie przytulił. Zaczął delikatnie gładzi mnie po plecach. Powinnam się odsunąć, ale nie potrafiłam. Po raz pierwszy ktoś mnie pocieszył. No był jeszcze Jacob. Właśnie Jacob!!! Niezgrabnie wysunęłam się z uścisku.
- Tak mi przykro. Nie wiedziałem… Gdybym coś wiedział nie odważyłbym się Cię spytać …
- Nie ma sprawy. Nic się nie stało. – Uspokajałam go klepiąc po ręce. Matt przyjrzał mi się oceniając, w jakim jestem stanie, po czym nieśmiało się uśmiechnął. Z wysiłkiem odwzajemniłam go.
- Chyba wiem jak się czujesz. Kiedyś też straciłem bliską osobę.
Miałam się o nią zapyta, gdy Matt z Nienacka zapytał:
- Co lubisz robi w wolnym czasie? Zmieńmy temat.
- Hmm. Chodzi na długie spacery, czyta książki, fotografować i słucha muzyki. A ty?
- Tak samo. Pozatym lubię grzebać przy samochodach. – Oznajmił. W tym samym momencie nauczyciel zaklaskał w dłonie, chcąc zwróci na siebie uwagę zebrał zadania, po czym z projektora wyświetlał na specjalnej tablicy prawidłowe rozwiązania zadań. Nie zdążył dojść, do 10, gdy zabrzęczał dzwonek.
~***~
- Z kim usiądziesz w stołówce? – Zapytał Matt przed wejściem do budynku, w którym miałam angielski. On miał wtedy geografię. Zostało nam jeszcze 10 minut przerwy, więc przystanęliśmy pod zadaszeniem, aby uchroni się przed śniegiem.
- Dokładnie to jeszcze nie wiem.
- Możesz usiąść ze mną.
Zgodziłam się. Zrobiło się zimno, więc pomachałam mu i wszedłem do budynku. Zostało jeszcze trochę czasu, ale wszystkie ławki były już zajęte. Wszystkie poza jedną, przedostatnią w środkowym rzędzie, w której siedziała przygarbiona okularnica. Odwiesiwszy kurtkę na wieszak zajęłam swoje miejsce.
- Część. Nazywał się Renesmee. – Przedstawiłam się uśmiechając się do sąsiadki. Dziewczyna zerknęła na mnie zdziwiona, że do niej coś mówię.
- Ja jestem Mary- szepnęła czerwieniąc się. W tym samym momencie zadzwonił dzwonek. Spojrzałam jeszcze raz na moją sąsiadkę, po czym zwróciłam się w stronę tablicy. W tym samym momencie weszła do klasy nauczycielka.
- Dzień dobry. Proszę o zakończenie już wszelkich rozmów, powyłączanie telefonów i innych urządzeń z XXI wieku. –Oznajmiła ochrypłym głosem. Zachichotałam cicho.
Profesorka poprawiła okulary i wskazując na mnie oznajmiła:
- Dzisiaj dołączyła do nas nowa uczennica… Możesz się na przedstawi?
Wstałam, po czym biorąc głęboki wdech powiedziałam:
- Nazywał się Renesmee Cullen, ale bliscy mówią na mnie Nessie. Przeniosłam się tutaj z Nowego Yorku.
- Przepraszam, za to pytanie. Ale to nazwisko. Czy twoim ojcem jest Edward Cullen? – Zapytała kobieta bacznie mi się przyglądając. No i co ja mam jej powiedzieć. Przecież nie powiem jej prawdy. Mój ojciec skończył tutaj szkołę 5 lat temu i nie możliwe jest to, żeby miał córkę i to nastolatkę.
- Nie. To mój bardzo bliski krewny.
- Dobrze. Witam Cię serdecznie. Nazywam się Sarah Goff. A zatem otwórzcie podręczniki na … -zaczęła prowadzi lekcję.
Próbując nie robi hałasu, wyrwałam fragment kartki z zeszytu i napisałam liścik do Mary.
,, Jaka jest pani Goff?”
Dziewczyna spojrzała na kartkę przerażona. Powoli zerkając na nauczycielkę przesunęła kartkę i koślawym pismem zaczęła formułować odpowiedź. Przyjrzałam się jej. Z daleka wyglądała na brzydką Kijonkę, ale z bliska zyskiwała w oczach. Jasna cera pokropiona piegami świetnie współgrała z ciemnymi jak heban włosami. Miała zielone, kocie oczy. Była ładna, tylko ten kucyk na czubku głowy… Po chwili podała mi kartkę.
,, Z pozoru wygląda na miłą,
Ale to tylko pozory. Jest
Mściwa i wredna. Lepiej
Z nią nie zadzierać”
Uśmiechnęła się i zaraz napisałam odpowiedź.
,, Rzeczywiście pozory bardzo mogą mylić.”
Dziewczyna cichutko zachichotała. I wtedy zabrzmiał dzwonek. Pakując swoje rzezy do torby odwróciłam głowę w stronę sąsiadki i zapytała,:
- Usiadłabyś ze mną w stołówce?
Mary spojrzała na mnie, jakby widziała kosmitę.
- Ty się mnie pytasz….? No nie. To są chyba jakieś jaja.
- Ale dlaczego?
- Spójrz na siebie, a potem na mnie. – Zaśmiałam się.
- I myślisz, że niby przez to nie możemy się kolegować? – Powiedziałam klepiąc ją w rękę.
~***~
- Czy jesteś w stu procentach pewna, że mogę z tobą usiąść? Wiesz nie chce ci zrobić obciachu, czy coś … - Spytała mnie po raz setny, skubiąc swój niedbale zawiązany kucyk. Stałyśmy w kolejce po jedzenie.
- Mary. Przecież mówiłam Cie, że tak. I… Na litość boską, przestań skubać ten kucyk. – Oznajmiłam odciągając jej dłonie.
- Część Nessie. – Zawołał nadchodzący Matt. Pomachałam mu radośnie.
- Hej Matt. Znasz Mary? – Zapytałam. Chłopak spojrzał na nią, po czy mrugając do mnie oznajmił:
- Nie, ale chętnie poznam. Jestem Matt.
- A ja Mary. – Wymamrotała nieśmiało.
- No to teraz …. Co bierzemy? – Zapytałam wskazując na ladę.
~***~
Zajęliśmy stolik tuż przy oknie. Po mojej prawej stronie usiadła Mary, a z drugiej Matt. Wszystko szło pięknie. Nawet Mary się rozkręciła i to za bardzo. Gdy jeden, jedyny snop światła padł na moją dłoń, niemal zleciała z krzesła. Nikt dotąd nie był, aż tak spostrzegawczy jak ona. A myślałam, że puder od ciotki Alice mi pomoże.
- Nessie, dlaczego dłoń czy błyszczy?
- Ze, co?! – Spytałam zachłystując się Colą. Matt poklepał mnie po plecach.
- Dlaczego ręka Ci się świeci?
- Ach. To…To tylko krem z brokatem. Dostałam go od cioci, mam bardzo suche ręce.
- Aha. – Powiedziała, rozplątując kucyk. Jej długie, gęste czarne włosy rozsypały się po plecach. Nagle do głowy przyszedł mi pomysł.
- Mary. Wpadnij dziś do mnie. Nie mam, co robić sama w domu, a we dwie zawsze raźniej.
- Ok. – Oznajmiła czerwieniąc się na twarzy. Z początku myślałam, że to przez moją propozycję, ale co innego zawstydziło moją koleżanką. Do naszego stolika zbliżał się właśnie wysoki i dobrze zbudowany brunet. Z miejsca skojarzył mi się z wujem Emmettem.
- Siemasz Matt. Nie zapomnij o dzisiejszej rozgrywce przed jutrzejszym meczem. Musimy nakopać do tyłków, tym z Seattle. – Oznajmił niskim głosem.
- Wiem. Pamiętam. Stary wyluzuj! Dzisiaj już z szósty raz mi o tym wspominasz. – Powiedział z pełnymi ustami Matt. Kawałki niedogryzionych warzyw wypadły mu z ust wprost na białe spodnie.
- Cholera jasna! – Poderwał się z miejsca – Jeremy ty to masz zawsze wyczucie czasu! – Krzyknął udając się w stronę łazienek.
- Ciapowaty jak zwykle. – Podsumował go kolega, spoglądając na nas. Zlustrował mnie wzrokiem, po czym uśmiechając się szeroko oznajmił:
- Nazywam się, Jeremy Swallow.
~***~
- Ale z tego Jeremiego ciacho. – Powiedziałam do siedzącej obok Mary. Jechałyśmy do mojego domu. Zdziwiłam się, że nie chciała zajechać do swojego, aby odstawić rzeczy.
- No… - Nagle zaczęłam kojarzy fakty.
- Mary… O Boże! Czy ty się w nim zakochałaś? – Dziewczyna milczała, a na jej policzkach zakwitł rumieniec.
- A jednak. No…
- Renesmee masz nikomu nie mówić!
- Przysięgam. - Powiedziałam uśmiechając się do niej. Przecież sama miałam tajemnicę.
- Powiesz mi, dlaczego, nie chciałaś zajechać do domu. Dziwnie się zachowałaś.
Aby jej nie speszyć odwróciłam głowę w drugą stronę. Mary westchnął, po czy łamiącym się głosem wyszeptała ledwie słyszalnie.
- Bo ja nie mam domu …
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Honey
Moderator
Dołączył: 13 Gru 2010
Posty: 1133
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Książkę piszesz? Płeć:
|
Wysłany: Czw 18:08, 20 Sty 2011 Temat postu: |
|
Jak to nie ma domu?Pochodzi z domu dziecka?
Bardzo podoba mi się to opowiadanie,od miniaturki do FF
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Renesmee
Moderator
Dołączył: 23 Lip 2010
Posty: 1309
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć:
|
Wysłany: Czw 18:52, 20 Sty 2011 Temat postu: |
|
Renesmee jest bardzo uprzejma i niewyrozumiała. Potrafi ujrzeć w brzydkim kaczątku pięknego łabędzia. To jest bardzo wielki dar
Tylko niech ona nie zapomina, że ma Jake, bo ten Matt, wydaje mi się, że się w niej zabujał.
Pozdrawiam, Nessie
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|