Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Renesmee
Moderator
Dołączył: 23 Lip 2010
Posty: 1309
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć:
|
Wysłany: Pią 19:45, 21 Sty 2011 Temat postu: |
|
Jejku, jak to możliwe? Przecież Jacob ją kochał, był w nią wpojony...I to właśnie robi alkohol z ludźmi...Okropność.
I ciekawe jaka to będzie dziewczyna. Byle nie Leah.
No i życzę Nessie szybkiego wejścia na prostą drogę w jej życiu, a tobie życzę dużo weny
Pozdrawiam, Nessie
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Tiffani
Gość
|
Wysłany: Czw 22:24, 27 Sty 2011 Temat postu: |
|
Rozdział 5
Jacob, gdy dowiedział się, że żyję, roześmiał się mojemu tacie w twarz.
„To pewnie jedna z waszych chorych, wampirzych sztuczek”- powiedział, acz nie dobitnie, bo gdy wynurzyłam się z rodzinnego domu, ubrana w dżinsy rurki i obcisły top, mina mu zrzedła. Włosy, z lekka posuwane przez wiatr opadały mi do pasa. Na zawsze w ciele 19-latki, blada, acz o różowych policzkach, które dała mi druga śmiertelność i z sercem pompującym moje życie człowieka z imitacji, wywarłam na nim wrażenie. Sama mama powiedziała, że jestem o wiele bardziej „nieśmiertelnie piękna”. Carlisle wyraził także podziw dla moich zmysłów wampira, które się wyostrzyły. Można by powiedzieć, że byłam mieszanką drapieżnika i śmiertelnika, ale zdecydowanie przeniosłam się do tej pierwszej rangi.
- Nessie, idź do domu- ojciec zmarszczył brwi i zrobił ruch ręką, mówiący „tatuś to wszystko załatwi”, lecz ja podeszłam do Edwarda i Jacoba i odparłam:
- Nie, to mój mąż i to ja dopełnię z nim rozstania …
Ojciec chciał coś wtrącić, ale usłyszał chrząknięcie matki i w sekundzie znalazł się w domu Carlisle’a .
Przeszłam na bok Jacoba, mając ramiona na piersiach, aczkolwiek niczego mu nie zarzucając. Nie jestem taka, choć powinnam.
- No i jak tam twoja świeżo poślubiona żona? – spytałam chłodno, podnosząc do góry brwi- czy była tak świetna w łóżku, jak ja ?
- Ness, przestań- Jake skrzywił się- nie wiedziałem, że …
- Że żyję?- zaśmiałam się sztucznie- tak szybko ci się znudziłam? Mój ojciec myśląc, że mama nie żyje, chciał popełnić samobójstwo. Pojechał do najwyższego statusu wampirów, by udowodnić, że jego miłość była wielka i prawdziwa. Nie taka jak twoja, Jake …
- Leah pokochała Marissę- mój „mąż” cofnął się do przodu, zupełnie jakby coś niewidzialnego zagradzało mu grunt z tyłu- chce być jej matką …
- Nie poświęciłbyś się dla naszego dziecka- powiedziałam, patrząc mu w oczy- w świetle prawa jesteś bigamistą i mogą cię wsadzić do więzienia. Ułatwie im zadanie, pokazując się z Marissą …
- Nie zrobisz tego !- wilkołak spojrzał na mnie z wściekłością- ja cię kocham … rozwiodę się z Leah i znów będziemy rodziną …
„Kłamie”- skąd nikąd pojawiła się świetlista plama i twarz mojego ojca. Był prawie przezroczysty, ale rozpoznałam te rysy twarzy, które tak oczarowały moją matkę.
- Kłamiesz, Jake !- nie dałam się wyprowadzić z równowagi- czy gdybyś naprawdę ufał naszej miłości, od razu, tak szybko, byś znalazł pocieszenie ? W dodatku zaniedbywałeś Marissę !
- Dzieckiem w każdej chwili można się zająć- Indianin zrobił obojętną minę- a zresztą mam teściów, nic do roboty nie mają …
- Jesteś hipokrytą !- powiedziałam dobitnie, patrząc na niego, a brwi mi zadrgały- hipokrytą, który poza pępkiem własnych przyjemności nie widzi nic ! Czy te lata, które mi poświęciłeś, miały się opierać wyłącznie na udawaniu?
- To nie jest tak, jak myślisz !- Jacob zrobił krok do przodu, a w ostatnim słowie zawarczał- a gdybym, powiedzmy się, nabrał innego poglądu na swoje życie? Gdybym chciał żyć z kimś z mojego bractwa? Należysz do innego świata, Nessie … Po tym twoim nagłym ożywieniu już nie czuję między nami takiej dawnej więzi … Wtedy byłaś moja …
- Hipokryta, egoista i drań !- wrzasnęłam, a po policzkach spłynęły mi łzy, choć chciałam nad sobą panować- moje dziecko będzie miało lepsze życie bez twojego udziału w moim … zawsze będziesz jej ojcem, ale tylko w jej świadomości … dla mnie nie istniejesz …
Nie istniejesz … To tak, jakbym nagle wypuściła przez siebie coś, co od dziecka stanowiło część mojego życia. Coś, co przyjemnie sierścią drapało mnie po twarzy, dmuchało w moje zaciśnięte, pulchniutkie piątki i nie dawało spokoju choćby na minutę. Czy łatwo odbić się od tej piłki, która będzie się zataczać przez następne miesiące, lata życia Marissy?
Zrobiłam dwa kroki w tył i zostawiłam Blacka samego. Użyłam jego nazwiska. Po raz pierwszy stał się dla mnie oficjalny. Nie wiem, czy zniosę tę gorzką pigułkę zdrady … Na razie udaję się na górę, grzebię w pościeli swojego łóżka i liczę łzy pod osłoną całkiem jeszcze sporego dnia …
--
Mój sen został wyrwany płaczem dziecka. Staram się go nie słyszeć. Czuję się wrakiem, który przed chwilą uderzył o skały i nie poszedł zupełnie na dno.
- Nessie !- coś głęboko zapadło na moim materacu i poczłapało do mnie- pod żadnym pozorem nie daj się omamić tej pustce !
Zaciskam ręce na prześcieradle i powoli zsuwam się po nim. Podnoszę głowę i widzę Rosalie …
- Co ty tu robisz? – zadaję najgłupsze w świecie pytanie i chcę ponownie zanurkować pod poduszkę, ale ciotka mi ją zabiera.
- Rose, zlituj się- muszę wyglądać jak cierpiętnica, bo widzę jak przez mgłę- do rozwodu jeszcze nie jestem gotowa …
- Renesmee- dziewczyna bierze mnie za rękę, gdzie oplata mnie swoimi długimi paznokciami- wiem, co to znaczy być zawiedzioną w miłości, ale uwierz nie warto dla tego kundla tak żerować na własnym zdrowiu …
- Dobrze ci mówić, ty swojego zaszlachtowałaś na śmierć- burknęłam i wyrwałam się z jej zimnego dotyku- ja tego nie zrobię … chyba jeszcze go kocham … to nie będzie proste …
- Ness, uwierz, nic nie jest proste, ale powinnaś zająć się tym, co kochasz najbardziej- tu rzuciła okiem na drzwi- Marissa czeka na ciebie w pokoju Alice … Chyba trzeba ją przewinąć …
- Chyba masz rację- mówię i uśmiecham się lekko- ten ślub to też był chyba przesadą z mojej strony … tata zaklinał się, bym poczekała, miałam w końcu niespełna 17 lat … Ale- tu wzięłam się pod boki, udając oburzenie- i on mi prawi morały?! Przecież doskonale wie, jak to jest zarejestrować swoje dane na nowy początek dnia ! Jego staż w tym wieku był tak samo błahy jak mój !
- Taką cię wszyscy kochamy- w drzwiach stanęła mama z Marissą na rękach- już ją przewinęłam …
Pokręciłam głową, po czym podniosłam się i delikatnie wzięłam od niej moją kruszynkę. Mała już całkiem wdała się w swojego dziadka, to znaczy we mnie … Ilekroć Bella porównuje moją urodę, zaczyna i kończy na ojcu. W końcu wszyscy mówią, jaka to ze mnie córeczka tatusia …
Pamiętam, jak uczył mnie jeździć na rowerze, kupił mi go na siódme urodziny. Był różowy, który cały poobklejałam naklejkami z bajek Walta Disney’a. Moją faworytką była syrenka Arielka, do której chciałam się nawet upodobnić … Ale o tym za chwilę …
No więc ojciec trzymał mnie pod pachami, a ja na „próbę” pedałowałam na czterech kółkach po domu, jednak nie całkiem dosłownie. Edward chciał sprawdzić, czy aby na pewno nie będą mnie boleć nogi, gdyż po kilku „rundkach” delikatnie mnie masował i pytał, czy coś mi nie dolega. Irytowało mnie to, bo chciałam jak najszybciej opanować całe to jeżdżenie, gdyż moje koleżanki od dawna chciały się ze mnę zmierzyć na wyścigach … Nie dało się ukryć, że ojciec to usłyszał w moich myślach … Kategorycznie zabronił mi i mogłam jeździć jedynie pod jego nadzorem lub mamy, niechętnie oddawał mnie pod asekurację kogoś z rodziny pod tym względem. Ale pewnego dnia tak mnie zdenerwował, że deszczowego dnia wzięłam rower, który spoczywał w gabinecie Carlisle’a i zaczęłam jeździć w pobliżu parkingu aut dzieci doktora. Była tak kałuża pełna błota, więc szybko w nią wjechałam i zaliczyłam upadek. Jednak nic mnie nie bolało … Ojciec zjawił się szybko, dał mi reprymendę, jak to jest być tak nierozsądnym. Zabawnie się złościł. Na jego bladym obliczu brwi zbiegały się ze sobą, dając mu minę uroczego, zagniewanego Apolla. Jego oczy jednak biły tak porażającą czułością, że po chwili się śmiałam, a on oburzony, oczywiście udawając, dawał mi chłodne pocałunki po całej buzi, a ja napierałam go na barki i bawiłam się w łaskotki. Następnie brał mnie na ręce i kręcił się w kółko, a ja dostawałam tzw. Przeze mnie głupawki, gdyż za chwilę tak się śmiałam, co pewnie było żenujące, gdy patrzę na to dziś, jednak ojciec stanowczo twierdził, że mój śmiech to najpiękniejsze doznanie zaraz po momencie, gdy się dowiedział, że mama mnie urodziła …
A ta Arielka wyszła poważnie, gdyż podkradłam farbę Rosalie i miałam bardzo rude włosy, co było powodem mojego płaczu.
- Nie płacz kochanie, zaraz będziesz miała znowu swoje włoski- mama znała recepturę na cofnięcie farby, nim to utrwaliła się na stałe w moich włosach.
- Ale wyglądam jak Alice po zupie pomidorowej- załkałam, a tata zachichotał- czemu jej ona zeszła, a mi tak długo ?
- Dlatego, że ciocia uwielbia wprost zupę babci Esme- wyjaśnił ze śmiechem Edward, a ja pociągając nosem, oświadczyłam:
- tato, ja lubię zupę, ale wiesz, przecież, że ciocia nie. Zawsze twierdzisz, że dostałaby wytrzeszczu oczu, a powiesz mi co to znaczy w ujęciu znaczeniowym ?
Bella rzuciła krytyczne spojrzenie ojcu, a ten schował ręce do kieszeni, zagwizdał wesoło i pocałowawszy mnie w czoło, odpowiedział:
- To takie znaczenie, że zawsze można kochać kogoś tak bardzo, że ten wytrzeszcz jest tylko oznaką czyjegoś oddania. Kiedyś ci to wytłumaczę …
Ostatnio zmieniony przez Tiffani dnia Czw 22:28, 27 Sty 2011, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Tiffani
Gość
|
Wysłany: Czw 22:33, 27 Sty 2011 Temat postu: |
|
Ostatnio zmieniony przez Tiffani dnia Czw 22:34, 27 Sty 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Honey
Moderator
Dołączył: 13 Gru 2010
Posty: 1133
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Książkę piszesz? Płeć:
|
Wysłany: Czw 23:02, 27 Sty 2011 Temat postu: |
|
Ughhh..Dupek!
Ale Leah,nie spodziewałabym się tego...
Dupek!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Tiffani
Gość
|
Wysłany: Pią 22:08, 28 Sty 2011 Temat postu: |
|
Rozdział 6
Przez następne cztery miesiące dopełniłam wraz z rodzicami wszelkich formalności związanych z rozwodem i po niespełna trzech miesiącach od mojego ponownego wcielenia się w powłokę śmiertelniczki i wampira przestałam być żoną Jacoba. Nie stawiał żadnych oporów, przeciwnie, wyglądał, jakby z trudem się na to zgadzał.
- Pani Renesmee Carlie Cullen Black- urzędzina z sądu podniósł do góry brwi, a okulary o prostokątnych oprawkach zjechały mu na czubek nosa. Poprawił je grubym paluchem, aby z powrotem stykały się z jego skórą na twarzy i chrząknął.
Obudzona jak z głębokiego transu wzdrygnęłam się, oczy zbiegły się w jednym punkcie, umieszczając punkt lokalizacji gdzieś ponad sędzią, dopóki ojciec nie położył mi dłoni na ramieniu. Skinęłam głową, po czym podeszłam i drżącą dłonią wzięłam od nieznajomego mężczyzny długopis. Wciąż miałam wrażenie, że się chwieję, ale na szczęście wysokie obcasy miały tę zaletę, że łatwo można było „nimi” wrosnąć w posadzkę, zwłaszcza o takiej sile, jaką miałam jako wampirzyca.
Odgarnęłam swoje brązowe włosy i przyciskając palcem kartkę, której poszczególne strony zdawały mi się nieco uchodzić do góry, podpisałam się na arkuszu rozwodowym. Byłam wolna …
Jacob chciał dotknąć mojej ręki, ale ojciec błyskawicznie znalazł się przy mnie.
- Spokojnie, tato- ujęłam Edwarda za dłoń, którego oblicze jednak nie rozpogodziło się na widok eks- zięcia. Jacob powoli odchodził do historii w jego myślach.
Ale nie w moich …
Tata objął mnie ramieniem i oboje wyszliśmy z gmachu sądu. Gdy wsiadałam do jego volvo, które kochał nad życie (twierdził, że z niego po raz pierwszy zobaczył mamę), zasiadł za kierownicą i po chwili jechaliśmy do mojego rodzinnego domu.
Nieprawdopodobna szybkość, jaką nałożył ojciec na drogę spowodowała, że po kilkunastu sekundach byliśmy w domu. Gdy samochód „wyłączył” swoje możliwości, Edward w mgnieniu oka otwierał przede mną drzwi. Zawsze podziwiałam u niego tę szlachetność dżentelmena, ale nie musi przesadzać …
- Eee dzięki tato- wyjąkałam, lekko zmieszana. Dobrze, że mama …
- Edward, Nessie !- Bella jak zwykle zawsze wie, kiedy ojciec wraca- nawet nie wiecie, jaką mamy dla was niespodziankę !
Zmarszczyłam do góry brwi i oparłam dłonie na kolanach, bo mnie zamurowało.
Mała, ubrana w różowy kostium dziewczynka z brązowym meszkiem na głowie, dreptała uparcie, poruszając żwawo nóżkami i rozglądając się dookoła, prowadzona przez swoją młodą babcię. To Marissa !
- Moje kochanie !- Edward wyciągnął do niej dłonie i zbliżył się powoli do wnuczki. Marissa spojrzała na dziadka, poruszyła usteczkami i po chwili rozkosznie się roześmiała. Gdy ojciec dał jej swoją zgrabną i białą dłoń, dziecko dotknęło jego palca i zacisnęło piąstkę na nim. Druga rączkę wyciągnęła w moją stronę.
- Ami !- powiedziała, co wszystkich wprawiło w osłupienie. Najmłodsza z Cullenów zaczęła mówić ! Podbiegłam do mojej kruszynki i wzięłam ją na ręce. Marissa przytuliła się do moich włosów i zaczęła klaskać, gaworząc wesoło.
- A spodziewałem się, że powie dziadek z włoskim akcentem- powiedział rozbawiony ojciec- skoro na drugie ma Bella …
- Co nie znaczy, że wda się te iście naznoszone przez przypadek korzenie- odparowała mama, puszczając do mnie oko- Nessie, zrobiłam twoją ulubioną sałatkę z tuńczyka …
Nagle poczułam, że burczy mi w brzuchu.
- Z chęcią, mamuś- powiedziałam i wraz z Marissą udałam się do środka. Nagle koło drzwi dostrzegłam ozdobne pudełko ze wstążką … Już wiedziałam, o co chodzi …
- Tato- zaczęłam powoli, a Edward, założywszy ręce z tyłu, uśmiechnął się szelmowsko.
- Pomyślałem, że przyda ci się na nowy rozdział życia, kochanie … Daj mi proszę Issę …
- Że jak ?- stanęłam osłupiała. Moje dziecko miało już imię, ale żeby … tak je zdrabniać …
Matka podeszła do ojca i pocałowała go w policzek, podczas gdy on bawił się z wnuczką.
- Otóż tata stwierdził, że Marissa to zbyt długa komplikacja dla naszej małej … Połączył jej pierwsze imię i drugie i wyszło Issa, czyli Issunia … Mam nadzieję, że się nie pogniewasz, córeczko …
- To drugie pewnie od Isabella, tak?- spytałam, unosząc do góry jedną brew- ja wolę po prostu Marissa … Przecież ty nawet nie lubisz skrótu Nessie !
Bella chrząknęła, po czym objęła mnie ramieniem i obie usiadłyśmy na kanapie.
- Kochanie, nigdy tak nie powiedziałam- odrzekła szczerze- tylko jako śmiertelniczka dość nasłuchałam się opowieści Charlie’go o potworze z Loch Ness … raczył mnie tym zawsze na dobranoc … Wesoła Nessie i jej przygody …
- Co i mnie nie umknęło- odparłam i po chwili obie się roześmiałyśmy.
Nagle obie spojrzałyśmy w kierunku, gdzie przed kilkoma minutami ojciec bawił się z Issunią. Zjawił się, piękny jak zawsze i powiedział szeptem:
- Właśnie położyłem małą spać … Zaszantażowała mnie króliczkiem, który z nas da jej pierwszy całusa … oczywiście my przy moich możliwościach- Edward dmuchnął na swoją dłoń, a ja stłumiłam chichot. Przy moim dziecku dosłownie wysiadał.
- No, Nessie, teraz prezent- powiedział i po chwili położył mi na kolanach owe pudło.
Westchnęłam, ale nie chcąc zrobić mu przykrości, to znaczy pewnie i matce, zaczęłam rozpakowywać ów zawartość. Ale okazało się, że „prezent” składał się z wielu warstw opakowań, gdzie doszłam do zielonej teczki, gdzie wygrawerowane było „ Wszystkiego najlepszego, Nessie !”. Oszołomiona szybko ją otworzyłam i aż zamarłam. Przyłożyłam lewą dłoń do warg, nie mogąc wykrztusić ani słowa. Było to bowiem … przyjęcie na studia !
- Mamo, to jest … pedagogika !- oczy mi rozbłysły. Ojciec nie mógł mi darować nie pójścia na uczelnię, gdyż zdecydowałam się na mariaż z Jacobem.
- To prezent mój i mamy- oświadczył Edward, obejmując Bellę w pasie- chcemy, byś się zaczęła realizować w tym, co kochasz, Renesmee …
- Dziękuję wam !- szybko poderwałam się z kanapy i ucałowałam każde z osobna. Studia … To wydaje się całkiem odległe …
- Zaczynasz za miesiąc- powiedział ojciec- i pomyślimy o jakimś aucie …
- Tato – pokręciłam głową i przytuliłam się do niego- jesteś niemożliwy …
- Dla ciebie i dla Issuni wszystko- szepnął i pocałował mnie w czoło.
Teraz wszystko musi iść tylko ku lepszemu …
Ostatnio zmieniony przez Tiffani dnia Pią 22:15, 28 Sty 2011, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Honey
Moderator
Dołączył: 13 Gru 2010
Posty: 1133
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Książkę piszesz? Płeć:
|
Wysłany: Pią 22:35, 28 Sty 2011 Temat postu: |
|
Issunia:)
Izzie też mogłabyś ją nazwać
Podoba mi się...ale może..może..ona będzie z Nahuelem,albo Jake zerwie z Leah?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Tiffani
Gość
|
Wysłany: Sob 13:48, 29 Sty 2011 Temat postu: |
|
Pomyślę nad tym
|
|
Powrót do góry |
|
|
Tiffani
Gość
|
Wysłany: Wto 22:31, 08 Lut 2011 Temat postu: |
|
Rozdział 7
Jacob … Czuję, że moja klatka piersiowa podnosi się do góry, coraz wyżej, aż mięśnie kręgosłupa zaczynają się niebezpiecznie napinać, jak głowa zaczyna wbijać się w pościel, aż nie czuję rąk, tchu, nóg, które, które …
Budzę się cała zlana potem. Oddech, początkowo szybki, zaczyna się uspokajać, a strużka gruczołów odlewnych skóry spływa po moim dekolcie aż styka się z prawą piersią. Poprawiam kołnierzyk piżamy i wstaję z łóżka. Tak strasznie za nim tęsknię … Brakuje mi codziennych pieszczot, pocałunków, drapania po plecach … Poza tym moja córka wychowa się w niepełnej rodzinie …
Odkąd studiuję, mogę godzić jakoś tę melancholię na bycie przykładną córką, wnuczką i matką, a wieczorem łkać do poduszki, by na drugi dzień w wampirzym szaleństwie rozerwać ją na strzępy aż po puch …
Każdy dzień spowijał pasmo cierpienia, wczepiałam w swoje loki pięści, by zaciskać mocniej i mocniej, aż na ledwo dostrzegalnym wnętrzu dłoni widzieć ślady po paznokciach. W jednym była nawet zaschnięta stróżka krwi, zupełnie jakby tu skoligowało się to, co we mnie wrzeszczało od środka. Zdrapałam ją w przypływie irytacji i po ręce pociekła mi ciemnoczerwona ciecz, która bywa przysmakiem wampirów.
- Nessie !- ten głos należał do mojego ojca. Podparłam dłonią czoło i załkałam. Edward zdarł ze swojej koszuli kawałek odzieży i przywiązał mi ją do krwawiącego strupa.
- Kochanie- ojciec dotknął mojego ramienia, a ja odskoczyłam.
Krew zaczęła przesiąkać przez odzież, a ja popatrzyłam na Edwarda. Miał ściągnięte brwi i patrzył na mnie surowo.
- No co, może mi dasz na coś szlaban, jak przed pójściem do Aro, co tato?- spytałam i ponownie zapadłam się w pościel.
- Nic z tych rzeczy, moja panno- Edward ściągnął ze mnie ciepłe okrycie, a ja zaczęłam machać jak idiotka dłonią chcąc mu je wyrwać.
Tata westchnął i powiedział stanowczo:
- Tak nie może wyglądać twoje życie ! Myślisz, że ja i twoja matka tego nie dostrzegamy ? Masz dziecko, które powinno wypełnić ci lukę po Jacobie, a ty na nowo wpędzasz się w ten dramat !
- Ty to nazywasz dramatem?- spojrzałam na niego jak na przybysza z innej planety- a kto chciał w przypływie wielkiej miłości skończysz ze sobą?! Po co jechałeś do Włoch ! Żeby cię żywcem pogrzebali !
- Dość- Edward zagrzmiał i złapał za krawędź mojego łóżka- prawdziwe uczucie zna swoje poświęcenie, Nessie ! Chciałem chronić twoją matkę i nasze wspólne życie … Tak jak zawsze chronię ciebie … Ale ty nie dbasz o swoją córkę w sposób, w którym bariera bezpieczeństwa i emocjonalna uzupełniają się wzajemnie …
Miałam tego po dziurki w nosie ! Mieszkać u rodziców to jedno, a znosić ich uwagi to drugie !
Wstałam, podeszłam do szafy i wyciągnęłam bagaż.
- To dziecinne, Nessie- ojciec przejechał dłonią po włosach i przyjrzał mi się uważnie- myślisz, że gdy udasz się do Carlisle’a i Esme, to nie będziemy cię widywać? W końcu dziś pierwsze urodziny Issuni !
Moja bluzka opadła na dywan z lekkością motyla. Palce zginały się i prostowały. W końcu spojrzałam Ne Edwarda i przełknęłam ślinę.
- Tato, ty nie wiesz, co czuję- załkałam- chcę być dla Marissy dobrą matką, ale coś mi umyka … Jake mnie zdradził, już nie jestem jego żoną, studiuję, ale to … jakoś nie ma dla mnie sensu ! Ja chyba się rozpadam od środka …
Ojciec podszedł do mnie i po chwili beczałam w jego silnych, władczych ramionach. Nigdzie nie czułabym się bardziej bezpieczna … Piękny Apollo i żałosna Kyane …
- Myszko, jesteś wspaniałą matką dla Issuni- odrzekł, odgarniając kosmyki, które w trakcie mojego szlochu przykleiły mi się do twarzy- wspaniałą córką i dziewczyną … Nic nie urąga twojej wyjątkowości … Ja i mama ci pomożemy … Wszyscy jesteśmy z tobą, Nessie …
--
- Alice- stanęłam jak wryta, ale nie w zdziwieniu, gdyż znałam swoją ciotkę. Wszędzie dominował wystrój w koloru różu, baloniki zlepiały się w jedność, wstążeczki były dosłownie wszędzie, tylko ubrania moich bliskich były dominacją ich gustu.
Esme uparła się, by Marissa nocowała dziś u nich. Drżałam lekko, bo obawiałam się, czy aby …
- Issunia !- ojciec rozproszył moje myśli, gdyż wyciągnął ramiona, a moja córka podbiegła do niego i wtuliła się w dziadka. Przyjrzałam się Marissie. Alice ubrała ją w białą sukieneczkę z falbankami, a na główce małej była biała opaska z tegoż koloru kokardką. Issunia, niech będzie, dotknęła policzka mojego ojca i zaśmiała się, ukazując dwa białe ząbki. Już zaczynały jej wyrastać ! Edward ucałował ją w główkę w ona wtuliła się w jego koszulę. Uwielbiała pieszczoty, a mojego tatę upodobała sobie zaraz po mnie !
Wszyscy patrzyliśmy rozczuleni na tę scenę, gdy nagle drzwi trzasnęły. Wszyscy drgnęliśmy i ujrzałam Jacoba ubranego w elegancki garnitur. Włosy miał krótkie, zaczesane na jeden bok, a oczy płonęły mu. Nie potrafiłam odczytać ich wyrazu, choć może kiedyś przychodziło mi to z łatwością …
- Witam wszystkich- skinął głową na moją rodzinę, a gdy zerknął na mnie, cały zesztywniał.
- Nessie- zaczął, a ja, nadąsana, minęłam go i wybiegłam z salonu. Zatrzymała mnie Rosalie, która syknęła:
- Ness, to może być jedyna okazja, byście się dogadali !
- Wiem, co jest dobre dla mnie i Issy- powiedziałam i spojrzałam jej prosto w oczy. Ciotka drgnęła, a ja wróciłam do salonu.
Jacob właśnie wręczał naszej córeczce swój prezent. Był to indiański wisiorek i jakiś pluszak. Marissa wzięła do swojej pulchnej piąstki prezent ojca i zaczęła nim potrząsać.
Gdy zebrana rodzina mnie dostrzegła, w tym Jake, spytałam bezceremonialnie :
- Czy przyszedłeś coś ogłosić ? Może dziecko w drodze?
- Mam już córkę, Nessie- wycedził Indianin, a jego brwi zbiegły się ze sobą- i właśnie w dniu tak ważnym jak jej urodziny, chciałem wam oznajmić, że chcę ją zabrać w podróż …
- Nie masz na to co liczyć- powiedziałam twardo, a Carlisle, gładząc się po policzku i westchnąwszy, zaczął:
- Nessie, Jacob jest ojcem i może chce się zbliżyć do Issuni … Sądzę, że jeśli damy mu odpowiedni termin, to wszystko …
- Nie , dziadku !- wręcz pisnęłam, gdyż bałam się rozłąki ze swoją córeczką i poznałam oblicze Jacoba, wiedziałam, że to Leah chce koniecznie posiąść u małej autorytet, póki ta przyswaja sobie wszystko … Nie, nie mogłam na to pozwolić …
Gdy mój były mąż dotykał Marissy, wyrwałam się ojcu i zaczęłam go z wampirze wściekłością okładać. Byłam jak w amoku, gdyż dziecko należało do mnie.
- Nessie !- Mama zbladła, a Jacob zszokowany odskoczył. Ktoś mnie trzymał kurczowo od tyłu, a moje nogi w gustownych szpilkach zaczęły wywijać esy-floresy … Zdradzona … Chce odebrać Issunię …
Nagle zbliżył się do mnie dziadek ze strzykawką w ręce. Gdy igła wypuściła prześwitujący płyn, wpadłam w panikę.
- To cię uspokoi, skarbie- powiedział Carlisle i choć miotałam się, poczułam lekkie ukłucie. Potem powoli opadłam w ramionach Emmeta i jakbym była na imprezie, urwał mi się film.
Ostatnio zmieniony przez Tiffani dnia Wto 22:46, 08 Lut 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Reneesme1
Administrator
Dołączył: 26 Cze 2010
Posty: 523
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z Forks Płeć:
|
Wysłany: Nie 10:07, 27 Lut 2011 Temat postu: |
|
Dobre, bardzo dobre. Podoba mi się. Jednak wydaje mi sie, że Ness powinna podzielić się opieką nad córką z Jakiem. W końcu to jego córka i nie powinna myśleć wtedy o Leah.,
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Renesmee
Moderator
Dołączył: 23 Lip 2010
Posty: 1309
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć:
|
Wysłany: Nie 10:58, 27 Lut 2011 Temat postu: |
|
Też tak uważam. Takie fochy to trochę nie na miejscu są On jest tak samo opiekunem prawnym jak ona, więc powinni mieć wyrównane szanse na wychowanie małej. W ogóle powinni starać się jej zapewnić jak najlepsze dzieciństwo, a nie pokazywać jej jaka nienawiść jest pomiędzy jej rodzicami.
Jakoś dawno nie napisałaś ani jednego rozdziału, Tiff. To nie podobne do ciebie
Pozdrawiam, Nessie
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Tiffani
Gość
|
Wysłany: Wto 22:16, 01 Mar 2011 Temat postu: |
|
Nessie, kochanie przeżywałam "załamanie weny", do tego troszkę problemów osobistych no i jakoś tak wyszło. A już jutro dodam dwa kolejne rozdziały, które Was zaskoczą
|
|
Powrót do góry |
|
|
Tiffani
Gość
|
Wysłany: Wto 23:12, 01 Mar 2011 Temat postu: |
|
Rozdział 8
Coś uwierało mnie pod bokami. Poruszyłam lekko spierzchniętymi ustami i powoli otworzyłam oczy. Mój pokój wydał mi się zamglony, jakby jakieś niewidzialne kreseczki kleszczami trzymały jego realny stan rzeczywistości w kompletnej izolacji.
Uniosłam się na łokciu i w drzwiach z trudem rozpoznałam własną matkę.
- Nessie !- Bella z zatroskaniem usiadła obok mnie i zaczęła głaskać mnie po ręce. Pokręciłam lekko głową i przeczesałam rękami włosy. Co było Przyny takiego stanu? Acha, już wiem … Jacob …
- Mamo, gdzie są wszyscy?- spytałam, bo nie słyszałam żadnych rozmów, kroków. Nic, kompletny chaos, pustka !
- Nadal jesteśmy w domu Carlisle’a- wyjaśniła mama- cała rodzina była bardzo przejęta twoim atakiem na Jacoba … obecnie są na polowaniu …
-A Marissa?- wstałam gwałtownie, lecz zachwiałam się i przytrzymałam ściany- gdzie moje dziecko?
- Twój tata i ja doszliśmy do wniosku, że mała dzień swoich urodzin niech spędzi do wieczora z Jacobem- Bella mówiła łagodnie, lecz ja poczułam, jakby coś się pode mną zapadło.
- Mamo, on ją wywiezie !- byłam wściekła- czy wy tego nie widzicie ? Chce, aby Issa przywiązała się do Leah !
- Jake chce, abyś ty poszła później po waszą córkę- Bella nie patrzyła już na mnie, tylko wstała i powiedziała:
- Zrobię ci coś do jedzenia, pewnie jesteś głodna …
- Najchętniej zjadłabym Jacoba- warknęłam- jego oczy z namaszczeniem tłuszczu polanym cynamonem … A na przystawkę jego serce, by żadna wiedźma nie wkradła się do niego …
- Nessie !- matka spojrzała na mnie krytycznie- wpierw mówisz, że nie chcesz, by widywał Marissy, a tu rzucasz się zazdrością … Córeczko, jaka w końcu jest prawda ?
- Jestem o niego bardzo zaborcza, ale czasem wydaje mi się, że zupełnie go nie znam-odparłam z rezygnacją, a dolna warga lekko mi zadrgała- jak na Indianina wcale nie jest dumny, ale jak mieszkałam z nim i Billy’m …
- To co?- mama podparła się z tyłu obcasami i gładziła mnie dłonią po policzku- co Billy …
- Twierdził, że prawdziwą mantrą każdego homo sapiens jest męski potomek- mimowolnie, choć tego nie chciałam, zaczęłam się trząść i nie panowałam nad ruchami- nie był zadowolony, że urodziłam córkę … Na swój sposób tolerował Issunię, ale miał do mnie żal, że nie dałam podłożu jego rodu chłopca … Becky ma dwie córeczki, a Rachel nie może mieć dzieci, a zresztą po jednym synu spodziewał się zapewne krewkich Indian- zakończyłam z sarkazmem. Następnie poprawiłam włosy za uszami i usiadłam po lewej stronie mamy.
- Nessie- Belli zadrgała warga, a ja wtuliłam się w jej bezpieczne ramiona. Były znacznie inne niż ojca, delikatne, niczym balsam, gdy przejechało się po jej dłoni. Do tego była piękna i wiecznie w ciele młodej dziewczyny. Marissa ma nietypową babcię i nietypowego dziadka, ale za to kochanych i wspierających rodzinę do końca, do ostatniego śmiertelnego spojrzenia i drgnięcia nerwu.
Gdy siedziałyśmy tak wtulone w siebie, wszedł ojciec.
- Nie ma to jak babskie pogaduszki na kanwie a’la zasypianie w cieniu burungu, tyle że z odlepieniem opcji turystycznej- odrzekł wesoło, ale spoważniał, gdy zobaczył, że jesteśmy zalane łzami. Tata przyklęknął i wziął w swoje piękne dłonie moją twarz. Jakże podobna do niego, musiałam przez szloch wyglądać naprawdę żałośnie.
- Kochanie, co się dzieje?- Edward starł swoim długim palcem łzę z mojego policzka i ucałował w czubek nosa.
- Nic, tato- powiedziałam i doprowadziłam się do porządku, ale ojciec nie zamierzał ustąpić tak łatwo.
Zaczęłam myśleć o mojej ulubionej książce z czasów dzieciństwa, „Alicji w krainie czarów”, byleby tylko nie poznał moich myśli. Drgała mi brew, która idealnie wyregulowana powoli nie wytrzymała reżimu, na jaki ją poddałam. Oklapłam na łóżko, a Edward zacisnął dłoń w pięść i zobaczyłam, że cały chodzi w nerwach. Jego piękne oblicze zasnuwały złowrogie chmury, które gdyby mogły, miały się skupić na moim byłym teściu.
- Tato, ja na pewno urodzę jeszcze nie jedno dziecko- zapewniłam go, ale on przerwał mi z gniewem:
- Córeczko, to nie ty powinnaś się tłumaczyć ! I nie zejdziecie się, po tym, co ci zrobił ! Mój angaż w to będzie zaznaczał się na każdym związku, jaki zawrzesz, byle nie z Blackiem !
Zabolało mnie to. Myślałam, że ojcu przejdzie lekko mój rozwód, ale najwidoczniej myliłam się. Nadal chodził mu on po głowie, niczym tortura słynnej z Volturich Jane ale ujarzmiona i przytrzymywana, aby zapewnić kwestię temu, że kiedykolwiek została użyta przeciwko wampirowi.
Ale ona była niczym ogień w ręku Edwarda, którego piękne piwne oczy zmieniały swój odcień, gdy padały inicjały mojego eks- męża.
- Pójdę po Marissę- zarządził ojciec, lecz szybko wstałam z łóżka i zastąpiłam mu drogę.
- Tatusiu- zaczęłam przymilnie i wspiąwszy się na palce, jak to czyniłam w dzieciństwie lub przynajmniej starając się, by wyszło to jak spod niewinnych powiek dziecięcia, które tak rozpieszczał, ucałowałam go w policzek- znam drogę do domu Billy’ego … Sama pójdę po swoje dziecko …
- Nie zobaczysz się z nim- zapowiedział ostro ojciec, przechwytując moje myśli, a ja starałam się zablokować te o Jacobie. Jego piękna, śniada klata, którą gładziłam, gdy tylko byliśmy sami … Czarne włosy, które lubiłam przeczesywać i które pachniały lasem z rezerwatu … Nie no, znowu daję się ponieść wodzom fantazji …
- Edwardzie, pozwól Nessie- mama jak zawsze stanęła po mojej stronie- nasza córka jest dorosła i to ona odpowiada za swoje dziecko …
Ojciec miotał się niczym wściekły lew, aż w końcu przytknął dłoń do oka, zatrzymał ją na wardze, która napięta, powoli uszła swe energii. Edward skinął głową, a ja wziąwszy tylko torebkę, poszłam po Marissę.
--
Zielona trawa przyjemnie chrobotała o moje pantofle, gdy w końcu doszłam do położonego na pierwszy lepszy raz betonu, co miało imitować ścieżkę do domu Billy’ego.
Zbliżyłam się do okna i dyskretnie zerknęłam, co robią Blackowie. Nigdzie nie dostrzegłam Leah. Za to Jake’a, który od razu mnie zobaczył. Marissa siedziała na kolanach swojego dziadka, który patrzył na nią z wielką czułością.
Drgnęły zawiasy i ujrzałam twarz mężczyzny, o którym myślałam nieprzerwanie od wielu miesięcy.
- Nessie- Jake miał na sobie białą bluzę od garnituru i wyciągnął do mnie rękę. Zauważyłam, że nie ma niej obrączki, która zatwierdzałaby jego małżeństwo z córką Harry’ego.
Nie wiedzieć czemu, wspięłam się na stopień i tym samym podałam dłoń Blackowi. On objął mnie w pasie i przez chwilę staliśmy, patrząc sobie w oczy. Jego piękne lico lśniło mimo pochmurnej pogody, a ja czułam, że tracę oddech. Zbliżył swoją twarz do mojej, delikatnie gładząc mnie po policzku. Teraz kolejność zdarzeń przejęłam ja. Pocałowałam go lekko, potem zarzuciłam mu ręce na szyję, a on nie oponował. Chwycił mnie na ręce i zakręcił w kółko. Staliśmy potem przez chwilę, dysząc lekko.
- Jake !- z domu dobiegł głos Billy’ego- zaproś Nessie do jej domu !
Jej domu? Czyżbym się przesłyszała ? Teść, który do nie tak dawna był cierniem w moim oku …
Jacob wyciągnął rękę przed siebie, uśmiechając się szeroko, a ja weszłam do tego niewielkiego domostwa. Wszystko było tak, jak kiedyś. Nawet nasze zdjęcie ślubne oprawione w ramę …
- Nie pozbyłeś się tego?- spytałam zaskoczona- Leah pewnie …
- Leah od jednego dnia nie jest już moją synową- odrzekł Billy, a Marissa wspięła się na jego ramiona i nieco śliniąc jego policzek, dotknęła jego kapelusza.
- Co?- zmarszczyłam brwi, nic nie rozumiejąc. Leah? Mój dom? Co tu gra?
- Żeniąc się z nią, popełniłem ogromny błąd- Jacob podszedł do mnie i ujął mnie za dłonie. Nasze palce splotły się, a ja patrzyłam na niego wyczekująco.
- Chciałem zagłuszyć ból po twojej śmierci, nie dostrzegałem pewnych spraw- mój ukochany dotknął nosem moich włosów, a skóra na jego ciele doprowadzała mnie do szaleństwa- nie byłem dobrym ojcem, dla Issuni, zawiodłem Bells i Edwarda, chcę to zmienić … przy boku mojej prawdziwej miłości …
Podniosłam do góry oczy, a on nagle ukląkł na jedno kolano, chwycił moją dłoń i ucałował palec serdeczny.
- Kiedyś byłem mniej sentymentalny- odparł, a ja zakryłam drugą dłonią usta- ale wiedz, że chcę …a raczej … Renesmee Carlie Cullen, czy zechcesz ponownie swojego marnotrawnego męża i uczynisz mi największy zaszczyt, wychodząc za mnie?
Nie mogłam wykrztusić słowa. Ale zaraz … czyżby mama coś ukrywała ? Wtedy, w domu dziadków …
- Tak- powiedziałam i rozpłakałam się, a Issa zaklaskała w obie rączki.
Jacob uśmiechnął się i wręczył mi pierścionek, złoty z czerwonym, rubinowym oczkiem. Wyjęłam go z pudełeczka i nałożyłam środkowy palec. Wyprostowałam dłoń i zachwyciłam się jego widokiem. Błyszczał się tak intensywnie. Jak oczy Aro … Zacisnęłam powieki i zachwiałam się.
- Nessie, kochanie- Jake od razu do mnie przypadł- czy coś …
- Nie wszystko w porządku- odparłam, maskując swój strach uśmiechem- zastanawiam się …
- Czy nie poszlibyśmy do mnie?- Jacob przejechał palcem po moich plecach, a mnie przeszył lekki dreszczyk. Tylko na to czekałam. Pocałowałam go w policzek, a on objąwszy mnie, powiedział do ojca:
- Tato, proszę, przypilnuj Issunię …
- Nie ma sprawy- Billy puścił oko do syna i przytulił policzek wnuczki do swojego.
Gdy znaleźliśmy się w dawnym pokoju Jacoba, sprawy poszły na tyle, ile powinny. W dzikim szale pozbyliśmy się ubrań, by po chwili leżeć wtulona w jego silne ciało. I od tak dawna szczęśliwa i bezpieczna …
Ostatnio zmieniony przez Tiffani dnia Wto 23:29, 01 Mar 2011, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Tiffani
Gość
|
Wysłany: Wto 23:18, 01 Mar 2011 Temat postu: |
|
Ostatnio zmieniony przez Tiffani dnia Wto 23:27, 01 Mar 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Renesmee
Moderator
Dołączył: 23 Lip 2010
Posty: 1309
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć:
|
Wysłany: Śro 14:41, 02 Mar 2011 Temat postu: |
|
No to poleciałaś z akcją. Nie żeby mi się nie podobało, ale... Tu nadal wkurzona poszła do niego, od razu go pocałowała, on dał jej obrączkę i już leżeli w jego łóżku. A gdzie ta złość, której przedtem nie potrafiła się pozbyć? I dlaczego nie wiedząc jeszcze, że Jacob jest wolny, pocałowała go? Dlaczego tak bez wyjaśnień?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Tiffani
Gość
|
Wysłany: Śro 21:28, 02 Mar 2011 Temat postu: |
|
Nessie tłumi w sobie pożądanie do Jacoba, nie umie go kontrolować, być może dlatego, że tak długo była bez niego. A też chce, by Marissa miała ojca. Miłość do córeczki jest w niej zbyt silna, kieruje się dobrem dziecka.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Tiffani
Gość
|
Wysłany: Śro 21:41, 02 Mar 2011 Temat postu: |
|
Jutro umieszczę kolejny rozdział
|
|
Powrót do góry |
|
|
Renesmee
Moderator
Dołączył: 23 Lip 2010
Posty: 1309
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć:
|
Wysłany: Śro 21:47, 02 Mar 2011 Temat postu: |
|
Hm. Dobra. Spróbuję to jakoś zrozumieć Niestety nie mogę postawić się w jej miejscu, bo nie mam takiego doświadczenia, jak ona, więc tylko mogę się starać.
Czekam na kolejny rozdział
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Tiffani
Gość
|
Wysłany: Śro 21:57, 02 Mar 2011 Temat postu: |
|
To teraz Słoneczko, jeśli możesz skomentuj mój wiersz, jestem ciekawa, czy Ci się spodoba
|
|
Powrót do góry |
|
|
Honey
Moderator
Dołączył: 13 Gru 2010
Posty: 1133
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Książkę piszesz? Płeć:
|
Wysłany: Czw 15:24, 03 Mar 2011 Temat postu: |
|
Rzuciła mu się w ramiona z wielu powodów. Przykładowo z tęsknoty czy z pożądania. Ness nadal kocha Jake'a, to łatwe do zrozumienia.
Czekam na kolejny rozdział!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Tiffani
Gość
|
Wysłany: Śro 22:44, 13 Kwi 2011 Temat postu: |
|
Wreszcie skończyłam rozdział o Nessie, tym razem 9. Uwaga, będzie bardzo smutny ;(
Rzodział 9
Jake miarowo oddychał, a ja cichutko założyłam sukienkę i wycofałam się w stronę przedpokoju. Małymi kroczkami udałam się po Marissę. Spała na kanapie, a Billy obok niej, trzymając małą za rączkę. Jej pulchna łapka mocno łączyła ją z dziadkiem, tak więc delikatnie rozwarłam jej paluszki i wziąwszy ją na ręce, udałam się do domu.
Gdy byłam już w lesie, przywitała mnie sfora. Seth okrążył mnie dwa razy a jego dwaj kompani wesoło pomachali ogonami. Uśmiechnęłam się do nich, po czym dali susa w zarośla, a ja pchnęłam drzwi i w tym momencie dziecko się obudziło. Marissa spojrzała na mnie swoimi dużymi oczkami i uśmiechnęła się, ukazując szereg białych ząbków. Przytuliłam ją, a ona oparła główkę na moim ramieniu, rozczapierzając pulchne paluszki na ramiączku stanika.
Gdy odwróciłam się z córką, ujrzałam rodziców. Bella natychmiast do mnie podbiegła, udając zagniewaną:
- Nessie, gdzie cię niosło !
- Byłam u Jake’a- odpowiedziałam z uśmiechem, ale coś wyczułam. Atmosfera, która unosiła się w powietrzu była gęsta. Niczym biała maź mąciła dobre emocje i nastrajała na nerwy i zakłopotanie.
- Właśnie, byłaś u niego- zerknęłam na ojca. Siedział na kanapie, dłonią przecierał usta, a butem rytmicznie wybijał takt, co zawsze mnie denerwowało.
- Tato- zmarszczyłam brwi- on jest ojcem mojego dziecka i …
- Miałaś małą odebrać- Edward spojrzał na mnie przenikliwie- ale nie zostawać na noc. Ja i twoja matka odchodziliśmy od zmysłów !
- Tato, nic się nie stało- nadal się uśmiechałam, choć kąciki ust zaczęły spowalniać nerwy i powoli, powoli ogarniało mnie to ponure, mgliste powietrze.
Ojciec poruszył dwukrotnie głową, jego złote oczy patrzyły to na moje lekko pogniecione ubranie, to na dziecko, które było na rękach mojej mamy.
- I to fundujesz Issuni- Edward przejechał dłonią po lewej partii włosów i zatrzymał ją na podbródku, a jego palce powoli odginały się od niego- myślałem, że już to zrozumiałaś … Ale nie, musiałaś wskoczyć mu do łóżka !
- Tato !- w oczach pojawiły mi się łzy i tupnęłam obcasem, zupełnie jakbym była małym berbeciem- to moja sprawa, kogo kocham ! Moje uczucia zlokalizowałam we właściwym człowieku, który …
- Nie potrafi pohamować orgii swojego gatunku i znów to ponownie zrobić- podsumował ostro ojciec, wstając z kanapy- Nessie, życie to nie bajka ! Jeśli raz poniesiesz szkodę od pewnej osoby, twoja trauma przez pewien czas uleczy się, ale jej stabilność nie będzie jasna ! Jacob wykorzystał twoje chwilowe zachwianie i zmanipulował twój umysł !
- Edwardzie- Bella huśtała na kolanie Issę, która wesoło gaworzyła, niepomna wymiany zdań o mojej przyszłości z Jake;m- Nessie kocha go, pozwól jej …
- Mamo, to jest dowód- podeszłam do niej i wyciągnęłam dłoń, na której błyszczał rubinowy pierścionek- oświadczył mi się …
- Słucham ?!- Edward spojrzał na złoty emblemat miłości jego eks zięcia i pokręcił głową. Potem westchnął i odrzekł spokojnie:
- My z matką zawsze będziemy po twojej stronie … Ale dziecko nie zniesie takiej huśtawki pomiędzy swoimi rodzicami … Zdecyduj, co wolisz: męża, któremu wkrótce znudzi się rola ojca czy córeczkę, która będzie twoim największym szczęściem i której każdy kolejny rysunek namalowany małymi rączkami będzie znajdował honorowe miejsce w twoim pokoju? Masz już ustabilizowane życie Nessie, nie popsuj tego !
- Tato, ja wiem, czego chce- byłam zdecydowana po raz pierwszy przeciwstawić się ojcu, który przecież tak mnie kochał ! Ale widział pewne rzeczy chyba przez jakiś dziwny paradoks.
- Nie neguję tego, co powiedziałeś- zaczęłam, ale tata mi przerwał:
- To więc zrób tak, jak mówię … Bella ma takie samo zdanie, prawda, kochanie?
Nagle poczułam, że ojciec staje mi się niewyraźny. Zamrugałam oczami i chwyciłam się rogu kanapy. Rodzice od razu przypadli do mnie.
- Nessie- tata zaczął mniej impulsywnie- rozumiem twoją niezależność, ale …
Złapałam się za buzię i pobiegłam do łazienki, gdzie oddałam cały wczorajszy obiad. Chwyciłam się brzegów wanny, gdzie nastąpił ponowny atak wymiocin.
- Kochanie- Bella dotknęła mojego ramienia- czymś się strułaś?
- Przez chwilę było mi niedobrze- powiedziałam- a teraz …
Znów dałam nurka do wanny.
- Może Carlisle ją zbada- ojciec schylił się nade mną i wytarł mi buzię papierowym ręcznikiem- kochanie, zaczekaj tu z mamą i Issą, a najlepiej połóż się … Sprowadzę twojego dziadka …
- Tak, najlepiej jak się położysz- Bella pomogła mi wstać.
- Dam radę, mamo- odrzekłam i udałam się do swojego pokoju.
Opadłam na poduszki, gdzie od razu zmorzył mnie sen.
- Mama !
Coś dobiegło mnie z oddali. Uniosłam głowę, a w korytarzu dostrzegłam Marissę. Tylko jakoś zmienioną. Nie miałam już jednego roku, ubrana była w niebieską sukienkę i miała długie, brązowe loczki. Usteczka roześmiane, do tego się rumieniła.
Dziecko zaklaskało i po chwili wybiegło na ulicę.
- Issunia !- szybko wstałam i na bosaka pobiegłam za córką.
Marissa stała po drugiej stronie, a wtedy zobaczyłam kałużę krwi … dziewczynka oddaliła się a ja dojrzałam niemowlę w pieluszce. To dziewczynka o dużych, czarnych oczach i czarnych włosach … dziecko zachłysnęło się krwią, które dostało się do jego nozdrzy, rączki już nie widać, nóżki oddają ostatnie konwulsje …
- Nie !- krzyknęłam przerażona, oddychając szybko. Mój krzyk usłyszała Bella i już była przy mnie.
- Nessie- zacisnęła dłoń na mojej ręce- miałaś koszmarny sen …
- Gdzie moja córka?- spytałam, wstając. Obróciłam się nerwowo na pięcie, a Bella odparła:
- Issa śpi …
Westchnęłam. Nagle znowu zrobiło mi się niedobrze. Trzymając dłoń przy ustach, pobiegłam do łazienki. Trwając przy sedesie kolejny raz puściłam żurawia.
- To jakieś poważne zatrucie- mama oparła się o brzeg ściany- ojciec zaraz powinien przyjść z Carlisle’m …
- Mamo, napiłabym się wody przygotowanej- wychrypiałam i po chwili znowu zanurkowałam. To było okropnie żenujące. Czułam się jak alkoholiczka, która wróciła z balangi i teraz obfituje ilością swojej głupoty. Bella podała mi do ręki szklankę wody. Jaka zimna. Inaczej niż moje ciało. Wypiłam łyk i skrzywiłam się. Błeee … Wolę pepsi albo dobre wino … Nagle usłyszałam płacz.
- To Issunia- wyszeptała czule Bella- pójdę zobaczyć, czy nie trzeba jej nakarmić …
Czułam się podle. To ja powinnam doglądać swoje dziecko, a tymczasem balansowałam nad jakimś dziwnym zatruciem. Co mogło mi zaszkodzić? Przecież nie krótkie ekscesy w łóżku z Jacobem?
Wtem usłyszałam skrzypnięcie drzwi i głos Carlisle’a:
- To gdzie jest moja wnuczka?
- Tu dziadku !- zawołałam i ponownie upiłam wody przygotowanej. Nie potrafiłam odciąć się od tego klopa. W końcu wstałam, wytarłam twarz o ręcznik i poszłam do salonu.
- Nessie źle się czuje- tata podszedł do mnie, patrząc na mnie z troską.
- Usiądź, Nessie, zbadam cię- dziadek wyjął apteczkę, a mnie ponownie zemdliło.
Mama szybko podała mi wiadro i zawartość mojej jamy ustnej tam się znalazła. Doktor spojrzał na mnie zaskoczony.
- To chyba nie jest jakaś tam zwyczajna choroba- stwierdził, masując sobie podbródek- wiem, że to sfera intymności, ale … czy utrzymywałaś z kimś ostatnio jakieś bliższe stosunki seksualne?
Zrobiłam się cała czerwona. Podeszłam do mamy i wzięłam od niej Marissę, która dostrzegła coś jaskrawego na suficie i wyciągnęła rączkę.
- wczoraj była u Jacoba- ojciec usiadł obok dziadka- i nie była tylko z wizytą …
Nagle do mnie dotarło.
- Czy ja mogę być w ciąży?- spytałam zdumiona- przecież nie tak dawno urodziłam Issę …
- Kochanie, to było rok temu- mama podeszła do nas obu- organizm kobiety od tego czasu się zmienia …
- Wiem- ucięłam krótko- tak, byłam u Jacoba, ale tydzień temu miałam normalnie miesiączkę …
- Skutek zapłodnienia u pół człowieka, pół wampira i wilkołaka jest taki, że jego następstwem są normalne, cykliczne objawy, które jednak w pierwszych godzinach po odbyciu stosunku zmieniają- wyjaśnił Carlisle, krzyżując palce- u takich ciąża trwa zaledwie tydzień … Muszę pobrać twoją próbkę krwi do analizy …
- Dobrze, dziadku- skinełam głową i Carlisle przygotował strzykawkę. Następnie wbił igłę w moją skórę, aż ta napełniła się czerwono brunatną cieczą.
- Gotowe- objaśnił- zadzwonię za godzinę … A jak się ma moja prawnusia?
Issa, która spoczywała w ramionach swojego ukochanego dziadka, wyciągnęła łapkę ku Carlisle ‘ owi. Ten podszedł do niej i ucałował ją w czoło. Dziewczynka zaklaskała i zaczęła się głośno śmiać.
Edward poprawił jej falbanki i odrzekł:
- Maleńka Issunia chyba jest głodna !
- Karmiłam ją, kochanie- Bella podeszła do męża i córeczki mojej i podała jej grzechotkę.
- Totka- powiedziała Issa- lubię totka …
Wszyscy spojrzeli na nią zachwyceni. Po raz pierwszy powiedziała pełne zdanie i w dodatku nowe słowo !
- Szybko się uczy- Edward nie krył dumy- jeszcze trochę i będziemy razem puszczać latawce …
Usiadłam na brzegu łóżka i myślałam. Latawce …
Będąc może pięcioletnią dziewczynką, ojciec zabierał mnie na polanę Cullenów, brał mnie na barana i oboje się wygłupialiśmy, tarzaliśmy po trawie, rwaliśmy dmuchawce. Zapewne i z moją córką będzie tak robił …
Tymczasem Issunia zaczęła być niecierpliwa w ramionach ojca i ten postawił ją na ziemi. Moja córka bez problemu pokonała ponad metr i upadła na pupę. Wydało to jej się bardzo zabawne, bo zaniosła się śmiechem, który zaraził wszystkich. I pomyśleć, że gdyby nie córka Aro, nigdy bym nie była przy tym, jak rośnie się i rozwija … Tymczasem dziadek wyszedł.
Nagle złapałam się za brzuch.
- Nessie !- mama wzięła szybko dziecko na ręce, a ojciec przypadł do mnie.
Nie chciałam oderwać rąk od brzucha. Tak bardzo bolało.
- Córeczko, pokaż- tata swoimi długimi, pięknymi palcami odjął moje dłonie i zobaczył na jasnej tkaninie plamę krwi ! Zaś spod moich kolan wypłynęła przezroczysta ciecz.
- czyżby rodziła?- ojciec szybko się poderwał- Bella, zanieś dziecko do kojca, musimy położyć Nessie na stole …
Podczas gdy ja zwijałam się z bólu, Edward szybko strącił ze stołu jadalnianego zastawę i ściągnął obrus. Nagle jego oczom rzucił się pierścionek, który miałam na palcu. Jego czerwone oczko błyszczało intensywnie. Edward zmrużył oczy i wrzasnął:
- To sprawka tego skurwysyna Aro !
- Co?- ledwo uniosłam głowę- przecież to pierścionek zaręczynowy od Jacoba …
Ojciec próbował mi go ściągnąć z palca, ale bezskutecznie. W końcu złapał go zębami i wbił w niego kły. Złoto momentalne się roztopiło, a kamień pękł. Tata wziął do ręki resztki pierścionka i zgniótł go swoimi palcami.
W tym momencie ból ustał. Mogłam usiąść, jednak nadal czułam, ze coś w środku we mnie wibruje.
- Tato !- zawołałam, a Edward wziął mnie na ręce i położył na stole.
Mama tymczasem przyniosła misę z wodą i czyste ręczniki.
- Będziesz musiała urodzić- poinformował mnie szybko ojciec- rozchyl nogi, kochanie, odbiorę poród …
Zacisnęłam zęby i zaczęłam przeć. Jednak każdy skurcz sprawiał mi ogromny ból. W końcu ojciec wyciągnął maleńkie dziecko, które jednak nie wydało z siebie płaczu. Tata dał mu klapsa w pośladek, ale moje maleństwo nie oddychało ..
- Co mu jest?- uniosłam się na łokciu, a mama mnie objęła- co jest mojej córce …
Podświadomie wiedziałam, że to dziewczynka. Tata unikał mojego wzroku. Wykonał znak krzyża na czole maleństwa i otulił je w ręcznik.
Zaczęłam się szarpać, chciałam wyszarpnąć się matce. To dziecko mojego i Jacoba … Nie może mnie opuścić …
- Zoey !- krzyknęłam do zawiniątka spoczywającego na łóżku- kochanie, jestem przy tobie …
Jednak nie odpowiedziało mi żadne kwilenie. Zerwałam się ze stołu i przytuliłam tobołek do piersi. Odchyliłam skraj kocyka. Mały embrion, jeszcze nie w pełni wykształcony, miał zamknięte oczka. Zasnął snem wiecznym z taką ufnością. A ja mogłam jedynie go tulić …
Mama spojrzała na mnie ze współczuciem i chciała, bym położyła dziecko. Ja jednak przyciskałam je do piersi.
W tym momencie zadzwonił telefon. Edward błyskawicznie znalazł się przy nim. Byłam na wpół przytomna. Straciłam dziecko, ale usłyszałam głos dziadka „To ciąża” i poważny głos ojca mówiący o tym, że mój aniołek nie żyje.
Mama delikatnie wyjęła mi Zoey z rąk, a tata mnie przytulił. Wtuliłam się w jego wiecznie młode ramiona, płacząc rzewnie.
- Carlisle zaraz tu będzie- pocałował mnie w czoło- wszystko dobrze, kochanie …
--
- To on- Edward podał ojcu woreczek z pokruszonym srebrem- Nessie miała go na palcu … To pierścionek od Jacoba …
Doktor zmrużył oczy i odrzekł:
- Ktoś rzucił na niego klątwę … Założę się, że to Aro … Nie może darować Julii, że ożywiła Nessie … Ale żeby mścić się na niewinnym dziecku …
- Zabiję skurwysyna- twarz ojca wyrażała szaleństwo- złamać przepisy u Volturich to jedno, ale moje zasady pozostaną nieugięte …Skoro kiedyś mordowałem zabijaków, jeden cel już mam obrany …
- Synu- Carlisle westchnął- nie chcesz tego … teraz najważniejsza jest Nessie …i Issa …
Tata wstał, zrobił kółko i walnął pięścią w stół. Drzazgi prysły i powstała w nim olbrzymia dziura.
Następnie zostawił Carlisle’a samego i udał się do mojego pokoju.
Leżałam, poruszając bezgłośnie ustami. Nie chciałam przyjmować pokarmów. Jakaś cząstka na zawsze we mnie umarła … Aro … czy on nigdy nie odpuści …
- Nessie- mama próbowała mnie karmić rosołem- musisz trochę zjeść … Żeby mieć siłę …
- Zoey nie żyje- uniosłam się na łokciu i popatrzyłam na małe zawiniątko, które spoczywało na sofie- mamo, moje dziecko nie żyje …
Nagle przyszła mi do głowy kolejna myśl. Skoro tak szybko zaszłam w ciążę, to może … to powtórzyć?
- To nie jest rozwiązanie- usłyszałam poważny głos. Edward wyłonił się z korytarza i usiadł przy mnie- powiadomiłem o wszystkim Jacoba … Jest przybity …
Jako dziecko nie lubiłam chodzić na cmentarze. Teraz zaś patrzyłam, jak mała biała trumienka powoli jest spuszczana w dół … rzuciłam na nią białą różę … To oznacza czystość …
Zamknęłaś swe oczy, spowite twą dziecięcą duszyczką,
Płynie melodia z góry niebios, to chór Aniołów ze specjalną dla ciebie muzyczką,
Twa rączka, jeszcze przez chwilę ciepła i na wszystko łaskawa,
W moim sercu znów rośnie obawa,
Czy będziesz szczęśliwa z dala od mamusi?
Rozpacz krtań moją dusi,
Nie mogę wyrzec słowa,
Żegnaj Zoey Aniołowa …
Ostatnio zmieniony przez Tiffani dnia Śro 23:15, 13 Kwi 2011, w całości zmieniany 3 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|