Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
bells123
Nowonarodzony
Dołączył: 02 Lip 2010
Posty: 64
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Rumia Płeć:
|
Wysłany: Czw 18:33, 26 Sie 2010 Temat postu: Od sportu do zakochania Rozdział 5(25.07.2011) |
|
Bella mieszka w Los Angeles wraz z swoją mamą i ojczymem.
Przez jeden incydent życie Belli się z mienie, dla swojego dobra opuszcza swoje rodzinę miasto i przeprowadza się do swojego ojca.
Tam poznaje nowych przyjaciół i przystojnego playboya.
Bella jest córką Charliego, który jest trenerem drużyny koszykarskiej, do której należy Emm, Jazz, Jacob, Edward i wielu innych.
Co się stanie gdy,dwa przeciwieństwa się spotkają,..??
Czy miłość wygra z przeciwnościami losu…?
Tego wszystkiego dowiecie się czytając to ff.
BETA:Renesmee
PROLOG
Nie wiedziałam, co to znaczy miłość, póki sama jej nie posmakowałam. Moje życie było cudowne, miałam kochaną siostrzyczkę, pełno przyjaciół i kochającą rodzinę. Wtedy myślałam, że nic mi więcej do szczęścia nie potrzeba, póki nie spotkałam go. Piękny mężczyzna o zielonych oczach, rudawych włosach, zmienił całe moje życie. To wtedy poczułam, co to jest miłość. Bo właśnie to czułam do tego chłopaka, chociaż go jeszcze nie znałam. Byłam nim zachwycona, szkoda tylko, że bardzo szybko dowiedziałam się, jaki on jest naprawdę. Moje serce cierpiało strasznie mocno. Skąd mogłam wiedzieć, jak to się wszystko potoczy. Teraz cierpię przez chwilową słabość mojego serca.
Jestem Isabella Marie Swan, witam w moim porąbanym życiu.
Rozdział 1
Zastanawiacie się na pewno, czemu siedzę w samolocie i lecę do miasta, o którym nic nie wiem. Otóż… odpowiedź jest bardzo łatwa: mój kolega mnie o to prosił, a że ja jak idiotka zawsze robię to, o co mnie inni poproszą, zgodziłam się.Nawet teraz zastanawiam się, czemu to robie i z jakiego powodu. Mam dziwne przeczucie, że ten wyjazd zmieni moje życie. Mniejsza o to. Wizyta u mojego najlepszego przyjaciela nie jest jedynym powodem. Tak naprawdę cieszę się, że opuszczam to miejsce. Za dużo z mych wspomnień wiąże się z moim największym koszmarem. Musze wam opowiedzieć swoją historię.
Retrospekcja:
Na jednej z imprez organizowanych przez moją matkę, pojawił się piękny blondyn o zielonych oczach i idealnych rysach twarzy. Był strasznie przystojny, ale nikt mu nie towarzyszył. Każda z dziewczyn chciała, aby to na nią zwrócił uwagę, ale on żadnej nie okazywał zainteresowania. Podeszłam do mojej matki, bo chciałam się o coś zapytać. Gdy byłam już nie daleko, zauważyłam owego blondyna rozmawiającego z Renee. Podeszłam do nich.
-Kochanie, to Jams. Będzie nowym uczniem w twojej szkole. Mam nadzieję, że się zaprzyjaźnicie.- Powiedziała jak zawsze wesoła, mama.
-Miło cię poznać, Bello. Twoja mama mi dużo o tobie mówiła i musze przyznać, że nie przesadzała, opisując cię, jako piękną
młodą kobietę. - James ucałował mnie w dłoń jak na dżentelmena przystało. Ja natomiast jak zawsze musiałam się zarumienić.
-Mi też jest miło… Mam nadzieję, że spodoba ci się u nas. I dziękuje za miłe słowa. – Mruknęłam zdenerwowana.
- Zapewne mogę prosić do tańca?
-Oczywiście
Koniec retrospekcji.
Jams był moim pierwszym poważnym chłopakiem, a po kilku tygodniach znajomości poprosił mnie o chodzenie. Oczywiście się zgodziłam, a moja mama była wniebowzięta.
Byliśmy nierozłączni. To właśnie z nim straciłam swoje dziewictwo. Szkoda, że byłam tak zaślepiona miłością, że nie zauważyłam czegoś ważnego. Tego, że mój chłopak zdradza mnie z moją najlepszą przyjaciółką Anabell. Znałam ją odkąd się urodziłam… to jej mówiłam o swoich sekretach. Ale cieszę się, że dowiedziałam się, jaka ona jest. Prawdziwa przyjaciółka nie zdradziłaby cię z twoim chłopakiem, a kochający chłopak nie zdradziłby cię z najlepszą przyjaciółką. Była to głupia impreza urodzinowa Anabell. Przyszłam z moim chłopakiem, ale po jakimś czasie Jams gdzieś poszedł. Szukałam go jakąś godzinę, a gdy byłam pod drzwiami pokoju mojej przyjaciółki, usłyszałam jego głos. Nie wiedziałam, co mam myśleć. Jak idiotka weszłam tam, a to, co zobaczyłam przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Na łóżku leżał Jams, a pod nim Anabell… oboje byli nadzy. Gdy mnie zobaczyli, nic sobie z tego nie robili, a ja uciekłam z tego domu. Gdy byłam w domu, powiedziałam wszystko mamie, a
ona powiedziała, że ten chłopak nie był mnie wart. Mijały
tygodnie, a osoby, o których myślałam, że mogę na nich liczyć, próbowali mi wszystko wytłumaczyć, tylko, że ja nie miałam zamiaru tego słuchać. Dlatego zgodziłam się przyjechać do LA i zamieszkać z moim ojcem. A no właśnie… nie powiedziałam wam nic o swoich rodzicach. Moja mama jest sławnym architektem, a jej nowy mąż jest prawnikiem gwiazd. Natomiast mój tata mieszka sam w LA i jest znanym biznesmenem, ale w wolnym czasie zajmuje się trenowaniem drużyny koszykarskiej, do której należy Jacob. Ojca nie widziałam od 12 roku życia. Właśnie wtedy moi rodzice się rozwiedli, lecz nadal nie wiem, z jakiego powodu. Oczywiście zawsze chciałam go odwiedzić, ale nie miałam czasu. Mój napięty grafik pękał w szwach od zajęć. Dość tego. Trzeba się przygotować na spotkanie.
Rozprawa zajęła prawie godzinę. Na szczęście nie wzięłam dużo walizek, bo wszystkie moje rzeczy przywiezie ciężarówka. Stałam na parkingu i wyglądałam osoby, która przypominałaby Charliego, tylko, że nikogo takiego nie zauważyłam. Nagle coś, a raczej ktoś szturchnął mnie w ramię. Odwróciłam się, a przede mną stał śliczny blondyn obejmujący dziewczynę o urodzie chochlika. Obok niej stał „niedźwiedź”. Naprawdę, chłopak miał takie mięśnie, że aż się go przestraszyłam… o jego ramię natomiast oparta była blondynka o urodzie modelki. Każda dziewczyna przebywającą w jej towarzystwie ma się za brzydulę. Nawet ja. Na końcu stał… O mój Boże!!! Właśnie teraz patrzyłam na Boga w ludzkiej skórze.
-Sorry, że przeszkadzam, ale to ty jesteś córką trenera Charliego? - Zapytał się mnie blondyn.
-Tak, a co? - Mam nadzieję, że tata nie przysłał ich, by się mną zajęli, bo sam nie mógł.
-Twój tata kazał nam cię odebrać i zawieźć do domu. –Wiedziałam, że tak będzie. Do cholery, czemu rodzice są zawsze tak zajęci, że ja muszę być odpowiedzialna w takim wieku.
-Świetnie –syknęłam- a tak przy okazji… to jak się nazywacie? – Pisnęłam. Byłam zła. Myślałam, że spędzę trochę czasu z tatą, a tu nic.
-Ja jestem Jasper. Ta piękność obok mnie, to moja dziewczyna, Alice. – Powiedział uśmiechając się do obiektu swoich westchnięć.
-Ja jestem Emmett, a ta bogini obok, to moja dziewczyna. - Powiedział ciężarowiec.
-Ja jestem Edward. – Powiedział miedzianowłosy.
-Hej. Miło poznać. A ja jestem Isabella, ale mówcie do mnie Bella. Nienawidzę mojego pełnego imienia. - Powiedziałam z uśmiechem na twarzy.
-Ok. Może zabierzemy twoje rzeczy? – Zaproponował Emmett.
-Ok – po tej krótkiej wymianie zdań, chłopcy szybko spakowali moje rzeczy do samochodu i pojechaliśmy do mojego nowego domu. Jechaliśmy ponad godzinę. Przez ten czas dużo się o nich dowiedziałam. Tak samo jak oni o mnie. Nie wiem, kiedy przejechaliśmy przez las, a moim oczom ukazała się piękna, kilkupiętrowa willa. Edward ( bo to on prowadził) zatrzymał samochód przed podjazdem. Wszyscy wyszliśmy, a chłopcy zanieśli moje walizki do pokoju. Ja i dziewczyny poszłyśmy do kuchni po jakieś napoje i przekąski. Gdy już wszyscy byli w salonie, znowu zaczęło się przesłuchanie.
-Dlaczego nie lubisz swojego imienia, Isabello?
- Spytał się Edward.
-Bo jest starodawne… i nie mów tak na mnie. - Warknęłam zła.
-Ok. – Odezwał się podnosząc w geście poddania obie ręce do góry.
-Grasz w kosza? – Tym razem pytanie zadał Emm.
-Oczywiście, że tak… mój tata mnie nauczył, gdy miałam 5 lat, ale mnie to nie kreci. Wolę tańczyć. –Powiedziałam szczerze, bo właśnie taka jest prawda.
-Jak nie można nie lubić kosza?! – Krzyknął Edward – A może nie umiesz grać i kłamiesz? – Zaszydził.
-Jak chcesz, to możemy zagrać jeden na jednego, tylko proszę nie dawaj mi fory tylko dlatego, że jestem dziewczyną. -Oświadczyłam z łobuzerskim uśmiechem.
-Nigdy nie daje fory nawet tak pięknym dziewczynom, jak ty. Ale mniejsza o to. Gdzie zagramy? Przecież tu nie ma boiska. – Powiedział odkrywczo Edward. I miał rację - tata nie ma boiska do kosza.
-Może zagramy jutro… przy moim ojcu… na waszej sali. Tak będzie najlepiej. Zobaczę, czy wszystko pamiętam. –Zaproponowałam i uśmiechnęłam się do niego.
-Mi pasuje… tylko nie stchórz, Mała. Zobaczymy, czy jesteś tak dobra w graniu jak w gadaniu. A teraz przepraszam, ale my chyba będziemy się zbierać. Do widzenia, do jutra. –Gdy już wszyscy wyszli, poszłam do swojego pokoju i przeżyłam szok.
Mój pokój był cały niebieski. Na środku stało olbrzymie łóżko z baldachimem i kilka komód. Najdziwniejsze było to, że miałam tam nawet duży salon, łazienkę i olbrzymią garderobę wypełnioną najdroższymi ciuchami. Widać, że tata się postarał. Będę musiała jutro mu za to podziękować, bo dziś nie mam sił. Położyłam się od razu do łóżka, nie przejmując się przebraniem w piżamę. Gdy moja głowa dotknęłam poduszki, od razu odpłynęłam w krainę Morfeusza.[img][/img][img][/img]
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez bells123 dnia Sob 10:13, 25 Cze 2011, w całości zmieniany 9 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
IsabellaCullen
Administrator
Dołączył: 15 Mar 2010
Posty: 1171
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Ciałem w Puławach/ duszą i myślami w Forks Płeć:
|
Wysłany: Czw 19:40, 26 Sie 2010 Temat postu: |
|
Po pierwsze w tytule masz błąd: powinno chyba być ,, Od sportu do zakochania”
[/quote]
Cytat: | Bella jest córką Charliego który jest trenerem drużyny koszykarskiej do której należy Emm, Jazz, Jacob , Edward i wielu innych. | – nie ma spacji po Jacob. Po Charlie przecinek i po koszykarskiej też przecinek. . (poprawnie: Bella jest córką Charliego, który jest trenerem drużyny koszykarskiej, do której należy Emm, Jazz, Jacob, Edward i wielu innych.
Cytat: | Co się stanie gdy dwa przeciwieństwa się spotkają,..?? |
– Przed ,,gdy’’ przecinek. Poza tym jeden pytajnik starczy.
Cytat: | Jestem Izabela Maria Swan, witam w moim porąbanym życiu. |
– Powinno być chyba Isabella Marie, no nie?
Cytat: | Nawet teraz zastanawiam się , czemu to robie i z jakiego powodu. |
–Po się przed przecinkiem usuń spacje.
Cytat: | Nie wiem kiedy przejechaliśmy przez las, a moim oczom ukazała się piękna, kilkupiętrowa willa. |
– Po nie wiem przecinek.
Cytat: | Dlaczego nie lubisz swojego imienia, Isabello. |
– Czytając to zdanie wydaje mi się, że sformułowano je na zdanie pytające. Chyba powinno być tak : Dlaczego nie lubisz swojego imienia, Isabello?
Cytat: | Po koniec retrospekcji masz literówkę. Powinno być James. |
Poza błędami, to ciekawy pomysł. Znowu Bells i Ed. W roli głównej, ale to nic. Czekam na kolejne rozdziały. Daj becie popalić, aby sprawdzała ci dokładnie tekst. No i weny.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez IsabellaCullen dnia Czw 20:18, 26 Sie 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Renesmee
Moderator
Dołączył: 23 Lip 2010
Posty: 1309
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć:
|
Wysłany: Sob 16:40, 28 Sie 2010 Temat postu: |
|
Daj mi popalić, daj xD
Czasami mam tak, że jak się wciągnę w czytanie to zapominam o sprawdzaniu błędów
Wiedziałam, że coś pominęłam, ale nie miałam już zbyt czasu na sprawdzenie gdzie.
Ostatnio łączę z internetem mi nawala i często się wyłącza.
No, więc to chyba tyle na temat mojej gafy
Naprawdę, ff jest świetny, bombowy i czaderski. Czyta się to bardzo przyjemnie i wciągająco. Mam nadzieję, że będzie ciąg dalszy
Pozdrawiam i życzę weny, Nessie
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
bells123
Nowonarodzony
Dołączył: 02 Lip 2010
Posty: 64
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Rumia Płeć:
|
Wysłany: Nie 19:53, 29 Sie 2010 Temat postu: |
|
Rozdział 2
Edward:
Ech, jak ja nienawidzę zajmowania się głupimi, pustymi małolatami, które zawsze się we mnie zakochują. Bez wyjątku. Szczerze powiedziawszy, to z początku mi się to podobało, ale teraz stało się to już męczące. Wielu chłopaków mi tego zazdrości, ale ja wolałbym być na ich miejscu. No przynajmniej teraz. Przez mojego trenera muszę w tej chwili stać na lotnisku i wraz z moimi przyjaciółmi czekać na samolot, którym ma przylecieć córka naszego „szefa”. Charlie kazał nam przyjechać po tą małą, bo podobno jemu wypadło jakieś bardzo ważne spotkanie z klientem, którego nie może odwołać.
Tak więc ja, Emm, All, Jasper i Rozalie, musimy czekać aż samolot wyląduje. Oczywiście dziewczyny były zachwycone tym, że będą mogły osobiście poznać niejaką Pannę Swan. Emm i Jasper też są ciekawi tego, jak ta dziewczyna wygląda. Ja natomiast jestem znudzony tym całym zamieszaniem wokół tej jednej, nic nieznaczącej – przynajmniej dla mnie- dziewczyny.
- Ej stary, co ty taki zamyślony? Jesteś ciekawy jak wygląda córeczka naszego starego zrzędy? – Zapytał Emm, po czym klepnął mnie w plecy.
- Daj spokój. Ona wcale mnie nie interesuje. Poza tym pamiętaj, że jestem przecież zajęty! Zresztą, nie ma co się zastanawiać. Każda dziewczyna jest taka sama. – Mówiąc to zobaczyłem, że pasażerowie samolotu, którym miała przyjechać córka Charliego, zaczęli wysiadać.
Wszyscy zaczęliśmy się rozglądać za dziewczyną, która mogłaby być córką trenera, ale nikt nigdzie nie widział odpowiedniej kandydatki. Nagle zauważyłem kobietę, na której zatrzymał się mój wzrok. Nie, to nie była kobieta, to był anioł wzięty prosto z nieba. Śliczna brunetka o idealnej figurze, długich nogach i ślicznych czekoladowych oczach, stała kilka kroków przed nami. Wyglądało na to, że na kogoś czeka.
- Ej, widzicie tę dziewczynę? Może to ona. – Zaproponował Jazz i ruszył w stronę brunetki. Wszyscy ruszyli za nim. Gdy stanęliśmy obok dziewczyny, spostrzegłem, że jest ona odpowiednio umięśniona. Hm... Musi coś trenować.
- Tak, to ja. A co? – Zapytała Jaspera, a mi opadła szczęka. Tylko mi nie mówcie, że ta ślicznotka jest córką takiego brzydala jak nasz trener. To przecież niemożliwe. Jasper zaczął się przedstawiać, a w ślady za nim poszli inni. Ja, jak zawsze, zostałem na końcu.
- Jestem Edward.- Powiedziałem, po czym uśmiechnąłem się do niej łobuzersko.
- Hej. Miło mi was poznać. Ja jestem Isabella, ale wolałabym, gdybyście mówili do mnie Bella. Nienawidzę swojego pełnego imienia. Mam nadzieję, że to nie problem.
- Jasne, że nie. – Odpowiedziała All.
Z tego co wiem „Bella” znaczy “piękna”. Tak, to idealnie pasuje do tej dziewczyny. Emm wziął jej bagaże i wszyscy skierowaliśmy się w stronę mojego nowego Ferrari. Podczas jazdy każdy, prócz mnie, zadawał naszej nowej znajomej mnóstwo pytań. Nie znaczyło to, że niczego na jej temat nie wiem. Wręcz przeciwnie. Dowiedziałem się o niej wielu interesujących rzeczy. Z każdą kolejną chwilą ta dziewczyna podobała mi się coraz bardziej.
Wysiedliśmy z samochodu i weszliśmy do domu. Dziewczyny poszły chyba do kuchni, a ja z chłopakami zabraliśmy się za wnoszenie walizek do mieszkania.
- Co o niej myślicie?- Zapytał Emmett.
- Jest fajna, no i bardzo ładna. - Powiedział Jasper.
- Może być. - Mruknąłem tylko i nie czekając na nich, wszedłem do salonu. Usiadłem na kanapie. Po chwili dołączyła do mnie reszta. Zaczęliśmy rozmowę przy soku i jakiś ciasteczkach. Emm w końcu zapytał czy Bella gra w kosza.
- Potrafię grać, ale za bardzo mnie to nie kręci. Wolę inne dyscypliny. - Byłem wkurzony. Jak córka trenera może nie lubić grać w koszykówkę? Sam nie wiem dlaczego, ale wybuchłem. Nie wiele myśląc, sprowokowałem ją by ze mną zagrała jeden na jednego. Zgodziła się bez żadnych protestów.
Nie mogłem jednak przebywać dłużej w jej towarzystwie, dlatego powiedziałem, że musimy już iść. Reszta nie odezwała się ani słowem. Zawiozłem wszystkich do domu, a gdy już byłem u siebie, poszedłem do swojego pokoju, by wszystko sobie przemyśleć.
Padłem jak trup na swoje łóżko, zastanawiając się czy dam rade wygrać z Bells. Jeśli to prawda, że ćwiczyła od piątego roku życia, to będę miał niezłe kłopoty. No cóż, trudno. Klamka zapadła. Nie mogę się teraz wycofać. Poza tym chętnie sprawdzę swoje umiejętności.
Nawet nie wiem kiedy zasnąłem. I nie zgadniecie, co mi się śniło, a raczej kto. Oczywiście, że śliczna brunetka. Nawet nie chcę mówić o tym, co robiliśmy w śnie. Wolę to zachować dla siebie. Mogę jedynie powiedzieć, że bardzo mi się podobało.
Usłyszałem dźwięk dzwoniącego budzika. Powoli się przeciągnąłem i otworzyłem oczy. Przez okno do mojej sypialni przedzierały się pojedyncze promienie słoneczne. Ledwo przytomny zwlokłem się z wyrka i poszedłem prosto do łazienki. Wszedłem do kabiny prysznicowej i odkręciłem zimną wodę. Tylko zimny prysznic mógł mnie teraz otrzeźwić. Umyty i ubrany w strój do grania, zszedłem na dół. Jak zwykle o tej porze, nikogo nie było. Wszyscy są już pewnie na boisku. Zjadłem płatki z mlekiem, wziąłem torbę z czystymi ciuchami i wsiadłem do mojej kochanej kruszynki. Wiem, zachowuje się jak totalny debil, ale ja po prostu kocham mój wóz, nawet chyba bardziej niż moją dziewczynę. Po pięciu minutach byłem na sali. Tak jak myślałem, cała drużyna była już obecna.
- No, Ed. Ty to masz szczęście. - Powiedział jakoś dziwnie radosny Paul.
- Mogę wiedzieć, o co ci chodzi chłopie? -Zapytałem nieco zdenerwowany i zacząłem robić rozgrzewkę.
- Paul, niech Edward sam się przekona, w co się wpakował. To jego sprawa. Uważaj na Bellę. Dziewczyna naprawdę jest niezła. – Oznajmił Jacob, który pojawił się znikąd. Chciałem coś na to opowiedzieć, ale do sali właśnie wszedł trener z Bells u swojego boku.
- Hej młodzieży! Na pewno wiecie, że dziś zamiast treningu będziemy przyglądać się jak gra wasz kapitan Edward i moja córka Bella. - Powiedział rozradowany Charlie. Po tych słowach chłopaki z drużyny usiedli na trybunach. Bella przez ten czas zaczęła się rozciągać, tak samo jak ja. Po dziesięciu minutach byliśmy gotowi i zajęliśmy swoje miejsca. Jasper podrzucił piłkę ponad nasze głowy, co oznaczało, że gra się rozpoczęła. Równocześnie skoczyliśmy po piłkę. Bella jest ode mnie niższa, ale mocniej odepchnęła się od podłogi, dzięki czemu złapała piłkę, jako pierwsza. Kozłując nią przez cały czas, ruszyła prosto do kosza. Starałem się ją okiwać, ale mój przeciwnik był ode mnie szybszy. Bells wykonała piękny dwutakt i wrzuciła piłkę ”czysto“ do kosza, zdobywając tym samym punkt. Chłopaki zaczęli krzyczeć bym wziął się do roboty. Popatrzyłem na nich ze złością. Wtem zauważyłem, że podbiega do mnie brunetka.
- Czyli nie jestem taka najgorsza, prawda? Mówiłam ci, nie dawaj mi fory. Zacznij grać jak prawdziwy mężczyzna, a nie jak jakiś pajac. - To powiedziawszy pocałowała mnie w policzek i pobiegła na swoją stronę boiska.
Byłem strasznie zdenerwowany. O, nie. Tak dalej być nie może. Żadna lala nie wygra ze mną w kosza. Już ja się o to postaram.
Nie wiem ile już graliśmy, ale Bella prowadziła dwoma punktami, a do końca meczu zostało mało czasu. Postanowiłem wziąć się za siebie. Bells miała właśnie piłkę, ale ja sprytnie ją przejąłem i zacząłem zbliżać się do kosza kozłując. Mała starała się odebrać mi piłkę na każdy możliwy sposób, ale ja omijałem każdy jej ruch. Biegła za mną, a ja zdążyłem już zrobić wsad, wieszając się teatralnie jedną ręką na obręczy, po czym zeskoczyłem i podszedłem do niej.
- Remis. Ten, kto teraz rzuci, wygrywa pojedynek. Lepiej uważaj, jesteś niezła, ale nie aż tak, by mnie pokonać. Powinnaś siedzieć w centrum handlowym na zakupach, a nie grać w kosza z prawdziwym mężczyzną. – Pobiegłem na swoje miejsce. Ostatnie, co zobaczyłem to Belle pokazującą mi język.
- Frajer! -Krzyknęła i pobiegła za mną. Teraz ja byłem przy piłce. Ominąłem moją przeciwniczkę, zaśmiałem się i biegłem nadal kozłując jedną ręką. Kiedy byłem już blisko kosza, usłyszałem gwizdek oznaczający koniec meczu. Spojrzałem w stronę trenera z wielkim zdziwieniem, a ten uśmiechnął się tylko jak jakiś głupek.
- Przepraszam, ale czas się skończył. Ogłaszam remis. Gdybyście grali dalej nie wyszedłbym stąd do końca moich dni. Świetna gra! Gratuluję. - Powiedział Charlie i zniknął za drzwiami prowadzącymi do jego gabinetu. Wszyscy zaczęli się ze mnie śmiać, że prawie przegrałem z dziewczyną. Bella tymczasem otrzymywała same gratulacje.
- Czyli jednak nasza mała dziewczynka potrafi grać. Jesteś niezła, to trzeba przyznać.- Powiedziałem i podałem jej dłoń.
- Dzięki, ty też jesteś niezły i…- uścisnęła mi dłoń, a potem kopnęła w krocze – nigdy nie mów do mnie mała. Zrozumiałeś? - To powiedziawszy, wyszła z sali, a wszyscy zaczęli się ze mnie nabijać, gdy ja zwijałem się z bólu.
- No nieźle stary.- Ryknął Emm.
- Mówiłem ci, że masz uważać, ale ty nie chciałeś mnie słuchać. No to teraz masz karę. - Powiedział Jacob biegnąc za Bells. Kurde, jak taka mała istotka może być tak silna? Ale ja tak tego nie zostawię. Jeszcze się na niej zemszczę. Przysięgam Isabello Swan, jeszcze mnie po pamiętasz. A teraz potrzebuje dużo lodu.
BOLI!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Mal Vampiro
Forumowa Miss Piękności
Dołączył: 02 Lip 2010
Posty: 308
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Mystic Falls Płeć:
|
Wysłany: Nie 20:07, 29 Sie 2010 Temat postu: |
|
Fajne
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Renesmee
Moderator
Dołączył: 23 Lip 2010
Posty: 1309
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć:
|
Wysłany: Pon 13:12, 30 Sie 2010 Temat postu: |
|
Rozdział świetny
Bella jest ostrą babką xD
Biedny Edward... Musiało go bardzo boleć...
Czekam z niecierpliwością na ujawnienie się trzeciego rozdzdziału
Jak zawsze życzę dużo weny
Nessie
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
bells123
Nowonarodzony
Dołączył: 02 Lip 2010
Posty: 64
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Rumia Płeć:
|
Wysłany: Sob 17:10, 04 Wrz 2010 Temat postu: |
|
Rozdział 3
Bella:
Byłam strasznie zadowolona z wygranej, chociaż muszę przyznać, że było mi trochę żal Eda, ale z drugiej strony sam się o to prosił. Właśnie jadę moim pięknym autkiem do swojego domu. Charlie już tam jest, ponieważ postanowił spędzić ze mną trochę czasu. Szkoda tylko, że wczoraj był tak bardzo zajęty, że nawet nie mógł łaskawie po mnie przyjechać. No cóż, nie będę się tym zadręczać. Właśnie dojechałam na miejsce i zaparkowałam w garażu. Gdy wysiadłam, zauważyłam śliczne, czerwone Ferrari. Podeszłam do niego, a z samochodu wyszedł mój ojciec.
- Hej, skarbie. Podoba ci się mój nowy nabytek?- Zapytał Charlie radosnym głosem.
- Jest śliczny.- Powiedziałam szczerze. To autko było cudne. Sama bym takie chciała.
- To świetnie, że ci się podoba, bo jest twoje. Chciałem ci jakoś wynagrodzić wczorajszy dzień, a wiem, że kochasz szybkie auta, więc poprosiłem Emma o pomoc. I w ten sposób to cacko trafiło tutaj.– Po tych słowach zaczęłam skakać jak jakaś idiotka i przytulać tatę. Byłam przeszczęśliwa.
- Dziękuje, to najwspanialszy prezent na świecie. Jesteś kochany.- Przytuliłam go jeszcze mocniej, ale zaraz się opamiętałam. Okazywanie uczuć nie jest moją mocną stroną. Mam to po swoim ojcu.
- Nie ma sprawy, ale to nie wszystko. Chodź do domu, tam pogadamy.
Po chwili znaleźliśmy się w przestronnym salonie. Tata kazał mi usiąść, a sam gdzieś poszedł. Po paru minutach wrócił trzymając na rękach ślicznego pieska. Podbiegłam do niego i wzięłam tego słodziaka na ręce. Piesek zaczął mnie lizać po twarzy, a ja się zaczęłam śmiać. Chyba mnie polubił.
- Tato, on jest przesłodki!– Powiedziałam, po czym usadowiłam się na sofie razem z moim cudem na czterech łapkach.
- Wiem. Kolegi suczka się oszczeniła i nie miał co z nimi zrobić, więc pomyślałem, że może ty się jednym zaopiekujesz. Z tego co wiem, kochasz zwierzęta, więc powinno ci to odpowiadać.– Usiadł obok mnie i uśmiechnął się do mnie niepewnie.
- Pewnie. Oczywiście, że się nim zaopiekuję.
Nowy członek rodziny domagał się pieszczot, więc zaczęłam go głaskać za uszkiem.
- Cieszę się. A, zapomniałbym. Dzwoniła mama i wspominała, że uwielbiasz tańczyć, dlatego znalazłem wspaniałą szkołę tańca niedaleko stąd. Jeśli chcesz, mogę cię tam zapisać. Właściwie to mam już tam wszystko załatwione. Wystarczy zadzwonić i potwierdzić. Lekcje odbywają się w poniedziałki i środy popołudniu.- Powiedział trochę zdenerwowany, a ja nie miałam pojęcia co mogło być tego przyczyną.
- Jasne, że się zgadzam. Będzie cudownie. Kocham taniec. – Starałam się opanować i mówić spokojnie, choć w środku miałam ochotę skakać z radości aż pod sam sufit.
- Świetnie, kochanie, ale teraz powinnaś iść już spać. Jutro pierwszy dzień szkoły. Piesek jest najedzony, był też na spacerze. W pokoju masz wszystkie jego rzeczy. Karma jest w kuchni, w dolnej szafce koło zmywarki. Dobranoc.- Oznajmił całując mnie w czoło.
- Dobranoc, tato. – Po tych słowach wzięłam pieska na ręce i poszłam do swojego pokoju. Gdy byłam już u celu, położyłam go na swoje łóżko, a ten zaczął skakać jak piłeczka. Chichocząc, poszłam do łazienki, szybko się umyłam i przebrałam. Kiedy byłam już gotowa, wyszłam z łazienki i położyłam się obok śpiącego już malucha. Muszę wymyślić dla niego jakieś imię. Hm. Może Kajtek. Z tą myślą zasnęłam.
_____________________________________________
Edward:
Ból był nie do zniesienia. Gdy ta przeklęta Swan poszła, chłopaki przynieśli mi woreczek z kostkami lodu. Usiadłem na ławce i przyłożyłem go do mojego czułego miejsca.
- No nie. Edi, nieźle cię załatwiła ta laska.- Powiedział Embry, po czym zaczął się śmiać.
- Zamknij się! – Warknąłem. Mam już dosyć tego ich nabijania się ze mnie.
- Ej, a może spytamy się jej, czy dołączy do naszej drużyny? – Zapytał Sam. Ech, on i jego głupie pomysły.
- Nie ma mowy. To dziewczyna, a poza tym ona nienawidzi koszykówki. Woli tańczyć. - Powiedziałem wstając. Chłopaki zamilkli, a ja poszedłem się przebrać. Gdy byłem już gotowy, pojechałem do domu. Jechałem tak szybko jak tylko się dało. Właśnie mijałem dom Swanów, gdy mój telefon zaczął wibrować. Byłem już nieźle wkurzony.
- Halo?- Zapytałem z złością. Nawet nie spojrzałem kto dzwoni.
- Hej, stary. Nadal jesteś zły na tą śliczną brunetkę?– Odezwał się Emm. Jeszcze jego mi brakowało.
- Odwal się! Lepiej gadaj po co do mnie dzwonisz.- Warknąłem. Właśnie zaparkowałem przed domem.
- Mama kazała ci przekazać, że jutro masz iść do szkoły i że będziesz chodził do klasy z córką trenera.- Oznajmił strasznie spokojnym głosem, a ja czułem, że cały gotuje się w środku.
- Cholera, czy ona mnie prześladuje!? Dzięki za info. Ja kończę, właśnie wchodzę do domu. Nara. -Powiedziałem i nie czekając na odpowiedź Emma, rozłączyłem się. Byłem okropnie wkurwiony. Wszedłem do mieszkania, po czym trzasnąłem za sobą drzwiami. Wiem, że nie powinienem, ale nikogo w środku nie było, a ja musiałem rozładować kłębiącą się we mnie złość. Biegiem udałem się do swojego pokoju i nie przejmując się niczym, rzuciłem się na wyrko. Nie mam pojęcia ile czasu tak leżałem, ale po chwili usłyszałem, że ktoś do mnie dzwoni. Zacząłem szukać komórki, aż w końcu ją znalazłem. Popatrzyłem na ekran. Kto ma czelność dzwonić o tej porze?
- Tayana? Po co dzwonisz?- Moja pusta dziewczyna zawsze potrafiła wybrać idealny moment na rozmowy.
- Hej, Edi. Coś ty taki zły? Zresztą, nie ważne. Wiem co ci polepszy humor. Mam wolną chatę i miałam nadzieje, że do mnie wpadniesz.– Próbowała powiedzieć to uwodzicielskim głosem, ale nic jej z tego nie wyszło.
- Nie mam czasu. -Odpowiedziałem zły jak osa. Jestem totalnym idiotą, że jestem z taką dziewczyną jak Tayana, ale jako kapitan drużyny koszykarskiej, muszę być z tak samo popularną dziewczyną, a ona jest idealną kandydatką. W końcu prowadzi drużynę chilreaderek. I tak każdy w szkole wie, że ją zdradzam na prawo i lewo. Ona też dobrze o tym wie, ale nie ma nic przeciwko. Sama też pewnie by tak chciała, ale nie zrobi tego, bo wie co za to grozi.
- Ale Edi, czemu nie?- Zaczęła jęczeć do telefonu.
- Bo jestem strasznie zmęczony i chcę iść w końcu spać. Miałem ciężki dzień. A teraz spadaj. – Mruknąłem i rozłączyłem się. Rzuciłem telefon gdzieś przed siebie, a sam udałem się do pięknej krainy Morfeusza.
____________________________________________
Alice:
Ta dziewczyna jest super. Nie dość, że piękna, to na dodatek mądra i jako jedyna nie interesuje się moim walniętym braciszkiem. Ed był zdruzgotany po wizycie u niej. Na pewno ja, Rose i Bella będziemy najlepszymi przyjaciółkami. Już ja się o to postaram. Przez cały dzień Ed chodził wściekły jak osa. Myślał, że wygra mecz, ale ja osobiście stawiałam na Isabelle. Jeśli jej ojciec jest trenerem, to ona sama musi być dobra, nawet jeśli nie lubi tej gry tak samo jak ja. Cóż to było za upokorzenie, gdy nasz kochany Edi prawie przegrał z Bells. Tayana postanowiła poprawić mu humorek i zadzwoniła do niego, a ten ją olał. Wiem o tym, bo ta pusta lalka Barbie zadzwoniła do mnie ze skargą. Czy ja jestem jakąś pocieszycielką porzuconych? Ona nadal uważa, że jest moją przyjaciółką, a tak naprawdę jest dla mnie wrogiem numer jeden. Miałam ją w dupie. Ta krowa przerwała mi idealną chwile z moim chłopakiem. Tak, ja i Jazz jesteśmy parą. Odłożyłam ten przeklęty telefon na miejsce i z powrotem przytuliłam się do mojego śpiącego chłopaka.
- Mm- mruknął i z powrotem udał się do krainy snów. Po chwili ja zrobiłam to samo.
Rozdziały będą ukazywać się rzadko gdyż będę miała sporo nauki.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Marguerite
Człowiek
Dołączył: 06 Lis 2010
Posty: 15
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć:
|
Wysłany: Nie 17:17, 07 Lis 2010 Temat postu: |
|
No, no, no... Naprawdę fajne. Bella, koszykówka, Edward- kapitan, Charlie biznesmen i do tego trener. Bella jest zadziorna, szanuje się, wie co dla niej dobre. Nie jest pusta jak Tanya (tej, to nigdy nie lubię.) Alice planująca przyjaźń z Bella, ba! Ona już wie, że będą się przyjaźnić. Naprawdę ucieszę się, gdy dodasz coś jeszcze. Weny!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Honey
Moderator
Dołączył: 13 Gru 2010
Posty: 1133
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Książkę piszesz? Płeć:
|
Wysłany: Pon 15:00, 20 Gru 2010 Temat postu: |
|
Ba,Alice już o to zadba!Ona już się z nią przyjaźni..w teori:)
Czekam na ciąg dalszy
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
bells123
Nowonarodzony
Dołączył: 02 Lip 2010
Posty: 64
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Rumia Płeć:
|
Wysłany: Sob 10:09, 25 Cze 2011 Temat postu: |
|
Rozdział 4
“Pierwszy dzień“
PVB:
Promienie słoneczne wpadały przez sporej wielkości okno, budząc mnie z mojego pięknego snu. Nie miałam zamiaru wstawać, więc przekręciłam się na drugi bok i zasłoniłam twarz rękami. Już prawie zasnęłam, gdy nagle coś małego wskoczyło na moje łóżko i zaczęło lizać mnie po twarzy.
- Kajtek, przestań. Daj pani spać – powiedziałam, zakrywając twarz kołdrą, ale psiak miał mnie w nosie. Zaczął szczekać i skakać jak nienormalny. Na początku go ignorowałam, ale później dałam za wygraną. Powoli zwlekłam się z łóżka. Spojrzałam na zegarek. Cholerka, w szkole powinnam być dopiero za dwie godziny. Co ja będę robiła przez ten czas? Najchętniej wróciłabym do swojego wyrka i jeszcze sobie pospała, ale coś czuję, że mi się to nie uda, więc nawet nie próbowałam.
Poszłam szybko do łazienki, stanęłam przed lustrem, i mało, co nie dostałam zawału. Moje włosy sterczały na wszystkie strony świata, a na mojej twarzy odbiły się guziki z poduszki. Wyglądałam gorzej niż sto nieszczęść. Stwierdziłam, że tylko gorący prysznic mi pomoże.
I rzeczywiście, gdy byłam już wykąpana, wyglądałam idealnie. Rozczesałam włosy i szybko ubrałam szlafrok. Po chwili, trzymając mojego słodkiego psiaka na rękach, zeszłam na dół.
Oczywiście mojego ojca nie było. Jak zwykle. Było mi trochę przykro, ale nic na to nie mogłam poradzić. Wyszłam do ogródka znajdującego się na tyłach domu i wypuściłam Kajtka, by załatwił swoje potrzeby. W tym czasie ja poszłam do kuchni i zrobiłam sobie płatki z mlekiem.
Po zjedzonym śniadaniu umyłam naczynia i poszłam na podwórko. Zawołałam psa, a ten od razu stanął koło mnie z wywieszonym językiem. Razem weszliśmy do domu. Postawiłam mu miskę z jedzeniem, a sama udałam się do swojego pokoju, by przygotować się do pierwszego dnia w nowej szkole.
Ubrałam czarne rurki, do tego niebieską bluzkę na ramiączkach, czarną skórzaną kurtkę i obowiązkowo szpilki. Zrobiłam sobie jeszcze lekki makijaż i przejrzałam się w lustrze. Wyglądałam całkiem nieźle. Gdy byłam już gotowa, wzięłam torbę z książkami i zeszłam na dół. Pożegnałam się z pieskiem i wsiadłam do nowego samochodu.
Szkołę znalazłam bez trudu, ponieważ znajdowała się ona na głównej ulicy. Po chwili byłam na miejscu. Wyszłam z auta, a wszystkie pary oczu były skierowane na mnie. Ja jednak nie zwracałam na nikogo uwagi. Poszłam prosto do sekretariatu. Za biurkiem siedziała kobieta w wieku około czterdziestu pięciu lat.
- Dzień dobry. Mam na imię Izabella - przedstawiłam się grzecznie. Ona tymczasem spojrzała na mnie tak, jakbym pochodziła z innej planety.
- Wiem, kim jesteś - powiedziała sucho, i zaczęła szukać czegoś w stercie papierów. Po chwili podała mi dwie kartki.
- To jest twój plan lekcji i mapka szkoły. – Po tych słowach z powrotem zajęła się swoimi papierami, zupełnie mnie przy tym ignorując.
Z ogromną ulgą wyszłam z sekretariatu. Nie miałam ochoty przebywać ani chwili dłużej z tą kobietą. Spojrzałam na swój plan. Moją pierwsza lekcją była historia. Ruszyłam w stronę sali numer 3. Ech, jak ja nie lubiłam zmieniać szkoły. Po drodze każdy się na mnie gapił. Chłopacy gwizdali na mój widok, a dziewczyny zabijały mnie wzrokiem.
Weszłam do klasy. Oczywiście wzbudziłam powszechne zainteresowanie. Na szczęście przyszedł nauczyciel. Przyjrzał mi się od stóp do głów, po czym usiadł za biurkiem. Podeszłam do niego niepewnym krokiem.
- Droga młodzieży, do naszej szkoły przybyła nowa uczennica. Może się przedstawisz? – Zwrócił się w moją stronę. W ślad za nim poszli pozostali. Patrzyli na mnie jak na ósmy cud świata.
- Ok... Nazywam się Izabella Swan, ale nienawidzę, jak ktoś tak do mnie mówi. Wolę, gdy wołają na mnie Bella, Bells, czy jak kto woli. Kocham tańczyć i śpiewać, nie lubię kosza, choć mój ojciec jest trenerem dzikich kotów. Dobra, to chyba tyle. Jeśli ktoś chce wiedzieć coś więcej, to słucham - powiedziałam i zobaczyłam, że cała klasa była w niemałym szoku.
- Dziękuje, panno Swan. A teraz proszę, zajmij miejsce obok pana Cullena – powiedział nauczyciel, a ja dopiero teraz zauważyłam, że w ostatniej ławce pod oknem siedzi nie kto inny, jak playboy Edward Kopnij Mnie W Dupę – Cullen.
- Dobrze. - Westchnęłam i podeszłam do ławki naszej szkolnej dziwki. Usiadłam na krześle, czując wzrok mojego partnera. Nauczyciel wrócił do ostatniego tematu. Na szczęście ja już to dawno temu przerabiałam i wszystko wiedziałam. Z nudów zaczęłam rysować jakieś karykatury na marginesie zeszytu. Nie zwracałam uwagi na Edwarda, ale on chyba zafascynował się moimi piersiami, bo cały czas się na nie gapił. Nagle zauważyłam jak Cullen przysuwa do mnie karteczkę.
Szybko ją otworzyłam.
„Hej, ślicznotko. Wyglądasz pięknie.”
Spojrzałam na niego jak na kretyna, ale szybko odpisałam:
„ Dzięki. A co ty dziś taki milusi jesteś? Jakaś dziwka cię nie zaspokoiła?”
Podałam mu karteczkę, a ten tylko się uśmiechnął pod nosem.
„Tak, tą dziwką, jak ją nazwałaś, jesteś ty. Może chcesz się ze mną przejść na przerwie do kanciapy woźnego?”
Po przeczytaniu jego wiadomości myślałam, że go zabiję. Co on sobie, do cholery, wyobraża?
„Nie jestem żadną dziwką, i nie będę kolejną z twoich zdobyczy, więc odwal się!”
Podałam mu kartkę, a po chwili dostałam odpowiedź.
„Złość piękności szkodzi…”
Nieźle się wkurwiłam, więc z całych sił kopnęłam go pod stołem. Edward wstał z miejsca i zaczął podskakiwać na jednej nodze. Cała klasa gapiła się na niego, jakby uciekł z wariatkowa, a ja próbowałam nie wybuchnąć śmiechem.
- Panie Cullen, ma pan coś do powiedzenia. - Widać był, że nauczyciel był nieźle wnerwiony.
- +18, zamknij się. Jeszcze się policzymy, dziwko! – zaczął wykrzykiwać Edi. Nauczyciel myśląc, że to do niego, wywalił go z klasy.
- Panie Cullen, w tej chwili do dyrektora! – ryknął. Wszyscy zaczęli się głośno śmiać, nie wyłączając mnie. Edward wziął swoje rzeczy i wyszedł. Zatrzymał się jeszcze przed drzwiami i spojrzał na mnie. Ja tymczasem posłałam mu śliczny uśmieszek.
Mruknął coś jeszcze pod nosem i trzasnął drzwiami. Nauczyciel był tak wzburzony, że zwolnił nas szybciej z lekcji.
Właśnie szłam do swojej szafki, kiedy podszedł do mnie przystojny blondyn o niebieskich oczach i pięknym uśmiechu. Przyjrzałam się mu od góry do dołu z podziwem.
- Hej, ty musisz być nową twarzą w naszej szkole. Widzę, że plotki mówiące o tym, że jesteś prześliczna są prawdziwe – powiedział z uśmiechem, a ja się zarumieniłam jak kompletna kretynka.
- Dzięki. A ty, jak masz na imię? - zapytałam z zadziornym uśmiechem.
- Mike Newton. Przepraszam, że się nie przedstawiłem. Zjesz może ze mną lunch? – spytał lekko zmieszany.
- Z przyjemnością. A teraz wybacz, mam zajęcia teatralne. Do zobaczenia za godzinkę – powiedziałam i pobiegłam do klasy, myśląc o przystojniaku, który mnie zaczepił.
___________________________________________
PVM:
Przeklęty Cullen i jego pojebane pomysły. Czy on na serio aż tak bardzo nie lubi Belli, by aż tak nisko upaść dla zemsty. A, przepraszam. Może zacznę od początku. Jestem Mike, kumpel Edwarda i jeden z zawodników w drużynie dzikich kotów. Muszę robić wszystko, czego chce ten głupi fiut. Właśnie rozmawiałem z Izabellą i musze przyznać, że jest piękną, młodą kobietą i na pewno jest inteligentna. Po jaką cholerę mam udawać, że jestem nią zainteresowany? Prawda jest taka, że i tak bym to zrobił, nawet gdyby ten przeklęty Cullen nie kazałby mi tego robić.
__________________________________________________________________________________
PVE:
Myślałem, że ją ukatrupię na miejscu. Jak ona mogła kopnąć mnie w moje czułe miejsce i to jeszcze w klasie? Jeśli ona chce się tak bawić, to proszę bardzo. Nie będę jej dłużny. Nie pozwolę, abym przez jakąś nową dziewuchę tracił swój wolny czas na siedzenie w szkole po lekcjach. I to przez miesiąc! Jeszcze mi za to wszystko zapłaci. Nie wie, z kim zadarła.
____________________________________________
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
bells123
Nowonarodzony
Dołączył: 02 Lip 2010
Posty: 64
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Rumia Płeć:
|
Wysłany: Sob 10:10, 25 Cze 2011 Temat postu: |
|
Rozdział 5
,, Konfrontacja”
PVB:
Byłam cholernie zadowolona z siebie. Już cała szkoła mówiła o zajściu na lekcji, w którym ja odgrywałam znaczącą role. Wszyscy wiedzieli, że to ja go kopnęłam w czułe miejsce. Oczywiście chłopcy byli strasznie z tego powodu zadowoleni i na przerwach podchodzili do mnie, by mi pogratulować. Dziewczyny natomiast miały ochotę zabić mnie wzrokiem. W szczególności dziewczyna Pana Dupka. Jak ona miała na imię? Hm... Tiffani… Trafi… Tayana. Tak! Chyba tak. Nie ma to jak dobrze rozpoczęty rok szkolny w nowej budzie.
Właśnie skończyłam lekcje i zaczęłam kierować się w stronę mojego kochanego autka. Kiedy byłam już dosyć blisko, zauważyłam, że wszyscy faceci zatrzymują się przed moja bryką, gwizdając przy tym z podziwem. Obracając się dostrzegłam idącą w moją stronę wielce szanowną Panią Dziwkę wraz z jej nieudanymi klonami. Wiedziałam, że ta przeklęta lalka Barbie chce ze mną porozmawiać. A, nie, sorry. Zapomniałam, że rozmowa jest dla osób kulturalnych i inteligentnych, a nie dla takich pustaków jak ona. Wiem, że może przesadzam z tymi wyzwiskami, ale po prostu nie mogę znieść jej obecności. Nienawidzę ludzi, którzy uważają się za lepszych od innych, a w rzeczywistości nie potrafią się wysłowić we właściwy sposób.
- Ej, nowa! +18, zatrzymaj się! Możesz przestać dręczyć mojego faceta? Masz jakieś problemy z głową czy jak? Wiem, że takie dziwki jak ty biegną do każdego, ale on jest mój i łaskawie trzymaj swoje łapy z dala od niego, bo jak nie, to… -Tayana stanęła przede mną razem ze swoją brygadą plastików i zaczęła się wydzierać. Wszyscy obecni na parkingu gapili się na nas z otwartymi szeroko oczami, czekając na dalszy rozwój wydarzeń. Nawet ten jebnięty playboy kręcił się w pobliżu. Ja nie miałam jednak zamiaru wysłuchiwać jej wrzasków, więc jej przerwałam:
- Posłuchaj, szmato. To, że ty pieprzysz całą męską populacje tej szkoły, jednocześnie zdradzając twoją męską dziwkę nie oznacza, że każda dziewczyna jest taka sama. Ja, w przeciwieństwie do ciebie, szanuje siebie i swoje ciało. Nie rozdaje go na prawo i lewo, puszczając się z byle kim i byle gdzie. A tak przy okazji, ta spódniczka jest już nie modna. A teraz wybacz, ale mam ciekawsze rzeczy do roboty niż gadanie z dziewczynami, które nie mają w ogóle mózgu. – Po moich słowach wszyscy zaczęli patrzeć tylko w moim kierunku. Byli pod ogromnym wrażeniem. Nawet te nieszczęsne idiotki, którym szczęki opadły aż do ziemi.
Nie przejmując się niczym ani nikim, poszłam do auta i od razu odjechałam z piskiem opon. Byłam strasznie wkurzona. Cała aż się gotowałam ze złości. Bałam się, że mogę kogoś potrącić, ale na szczęście droga była pusta. Po chwili parkowałam już na podjeździe mojego domu. Wchodziłam do domu, gdy nagle zadzwonił mój telefon.
Zaczęłam go szukać w swoje torbie, ale nie mogłam go znaleźć. W końcu wykopałam go ze sterty wielu niekoniecznie potrzebnych rzeczy. Spojrzałam na wyświetlacz. Numer nieznany. Postanowiłam jednak odebrać.
-Halo? – zapytałam niepewnym głosem.
- Hej, to ja, Mike. – Nie wiem, dlaczego, ale ucieszyłam się na tę wiadomość jak kompletna kretynka. Weszłam do domu, odłożyłam torbę przy wejściu i poszłam usiąść na sofę. Obok mnie pojawił się mój słodki piesek. Zaczęłam go drapać za uszkiem.
- Hej, mogę wiedzieć, dlaczego do mnie dzwonisz? – spytałam, nie przestając się uśmiechać.
- Chciałem się zapytać, czy zechciałabyś... pójść ze mną dziś na randkę. – Ostatnie słowa wyrzucił z siebie na jednym wdechu.
- Z chęcią bym poszła, ale dziś mam zajęcia tańca i nie dam rady. Może jutro? - Miałam nadzieje, że Mike się zgodzi. Musiałam trochę się rozerwać.
- Pewnie! To może ja nie będę przeszkadzać. Pogadamy jutro w szkole. – Rozłączył się, nie czekając na moją odpowiedź. Byłam trochę zdenerwowana, ale może on zwyczajnie się zawstydził? Westchnęłam tylko i poszłam do siebie, by przygotować się do zajęć. Wzięłam szybki prysznic, otuliłam się puchatym, niebieskim ręcznikiem i poszłam do swojej ogromnej garderoby. Ubrałam czarną, oczywiście oryginalną bieliznę. Wcisnęłam jeszcze na siebie niebieską bokserkę i krótkie czarne szorty. Zbiegłam na dół, ubrałam adidasy, chwyciłam w biegu torbę i pojechałam do studia tanecznego.
Jechałam jakąś godzinę, słuchając muzyki klasycznej. To mnie zawsze uspokajało. Po chwili znalazłam się przed dużym, białym budynkiem. Wyszłam z samochodu i ruszyłam w stronę drzwi wejściowych. Korytarz był przestronny, a ściany były pomalowane na złoto. Byłam oczarowana. Widok tego miejsca zapierał dech w piersiach. Podeszłam do biurka, które znajdowało się na środku holu. Za nim stała... Tayana.
Byłam zaskoczona. Co? Dziewczyna najpopularniejszego chłopaka w szkole robi, jako sekretarka w studiu tańca dla uzdolnionych? Heh, nieźle.
- Dzień dobry… +18, co ty, co ty tu robisz?! Szkoła dla klaunów znajduje się gdzieś indziej. Chyba pomyliłaś budynki. – Z jej tonu mogłam wywnioskować, że marzyła w tej chwili tylko o tym, by mnie zabić.
- Posłuchaj, przyszłam tu na zajęcia i nie mam zamiaru się znowu z tobą kłócić. Wystarczy, że przed szkołą zrobiłam z ciebie pośmiewisko - powiedziałam i poszłam do sali, w której powinnam mieć zajęcia.
Weszłam do środka. Po lewej stronie były drzwi do przebieralni. Poszłam w tę stronę, aby się przebrać. Nałożyłam na siebie czarne legginsy oraz niebieską tunikę, która była nieco za duża. Gdy byłam gotowa, weszłam do sali i zaczęłam ćwiczyć. Nie mam pojęcia ile to trwało, ale po jakimś czasie przerwało mi ciche chrząknięcie. Odwróciłam się w stronę, skąd dobiegał hałas. Za mną stał nie kto inny, jak szanowny i niepowtarzalny Edward Cullen, który cały czas patrzył na mnie, jakbym dopiero, co przybyła z Marsa.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Reneesme1
Administrator
Dołączył: 26 Cze 2010
Posty: 523
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z Forks Płeć:
|
Wysłany: Nie 12:34, 10 Lip 2011 Temat postu: |
|
Ekstra. Trochę ostre, ale super Czekam na dalszy rozwój sytuacji.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|