Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Tiffani
Gość
|
Wysłany: Śro 22:04, 02 Mar 2011 Temat postu: Wypocinki Tiffani |
|
o Annie Jantar :
--
Uroniłam jedną łzę,
słowa moje bezwiednie wyszeptały imię Twę,
mija kolejny rok bez Ciebie,
Aniu-aniołku w niebie.
Pozostały wspomnień okruchy,
ból mój jest już na wszystko głuchy,
włączam piosenki Twe ciepłem spowite,
w których nadzieja i miłość są skryte.
Aniu, w sercu mym będziesz zawsze żyć,
nie będę się z tym kryć,
pamięć o Tobie wpisana na zawsze w piosenki słowa,
niech płyta zagra jeszcze raz, od nowa.
--
"Tęsknota"
"Tęsknota"
Złakniona twego cienia smutkiem spowita,
w tlącej się chmurce niebytu iskierka ukryta,
nostalgia z nadzieją się miesza,
myśl o twym nadejściu w sennej iluzjii uporyczywie się wiesza.
Patrzy na mnie kobieta o propocjonalnej linii zarysu,
której oczy, niby kwiaty irysu,
są jak lazurowe wybrzeże o jasnym poranku,
zupełnie jakby samotny wioślarz mieszkał tuż obok w zaścianku.
Wstaję, słyszę echo i odwracam głowę,
przede mną to wybrzeże, tak lazurowe,
a w tle muzyka ze świadomego pocieszenia,
ach czuję to, to pragnienie nagłego łaknienia!
Spragniona twego głosu słucham i podziwiam,
czuję otoczkę miłości,
to ukochana Anna, w sercu zapuściła swe włości, obdarza uśmiechem i szepce zgoła:
"Twa wiara w nadzieję bliźnich wszystkiemu podoła"!
--
"Byłaś, jesteś i zawsze będziesz"
Swą nutą głosu istnienia,
nadałaś muzyce znaczenia,
owiany w szal aksamitu, naznaczony nutką zadumy,
Twój wokal gromadzi serc ludzi tłumy,
wyjątkowy jak Ty sama i talent Twój wsławiony,
Aniu, biją przed Tobą ukłony!
--
Romanowowie:
"Maszka i Ana"
Anastazja siedziała na bujanym fotelu, mocno wbijając opuszki palców w jego brzegi. Miała obrażone spojrzenie, a usta wykrzywione w podkówkę. Carewna machała energicznie nogami, na których widniały atłasowe, nieco starte na podeszwie pantofelki. Ana odrzuciła do góry lewą proporcję swoich członków mobilizujących do poruszania i jeden z bucików wystrzelił w powietrze. Wykonał zgrabny piruet i trafił w Kochanie, rudego kocura Aleksandry.
Zwierzę prychnęło, a carewna zachchotała, nieco przeskakując z formy ponuraka i odsłaniając w obliczu różnorodnych sytuacji swoją naturę łobuziaka. Jakże bardzo przypominała Alix, którą na dworze królowej Wiktorii nazywano "Spitsube", co odnosiło się do określenia zawartego we wcześniejszym zdaniu. Anaszka wstała i zaczęła tupać nogami, chcąc wyładować złość. Miała już trzynaście lat i była dość niezwykła jeśli chodzi o ten wiek. Nagle drzwi się otworzyły i ukazała się z nich Maria. Ana automatycznie przestała się uśmiechać i odwróciła głowę w inną stronę. Następnie usiadła w fotelu, a przy pierwszej próbie "okiełznania" jego jakże niewygodnego komfortu , doznała bolesnego upadku i po chwili leżała na ziemi z rozpostartymi szeroko rękami. Maszka zachichotała, ale młodsza siostra udała, że tego nie widzi. Starsza carewna, podparta o brzeg fotela, pochyliła się nad Aną, która swoje spojrzenie zlokalizowała w podłogę.
-Nadal jesteś zła, że powiedziałam papie o tym, że podłożyłaś mu grzechotkę zamiast jego rękawiczek akurat wtedy, gdy miał posiedzenie?-włosy Maszki opadły na oczy i nos Anastazji, która kichnęła.
-Nie musiałaś tego robić-burknęła młodsza carewna-papa i tak się nie gniewa...
-Bo zna twoje poczucie humoru-zachichotała Maszka-a ja wiem, że...
-Że co?- spytała Ana, prostując się automatycznie. Starsza siostra zrobiła minę łobuziaka, zakasała rękawy i zaczęła łaskotać rodzinnego "kawalarza". Ana zaczęła chichotać, lecz chciała jej odpowiedziała jej tym samym. Obie księżniczki zapomniały o głównej przycznie sporu i resztę dnia spędziły razem.
--
"Próba miłości"
Olga umoczyła pióro w kałamarzu i przez drobną chwilę przyglądała się, aż temperówka nasiąknie ciemną, lejącą się cieczą, która za chwilę nada świadectwo swego istnienia. Duży, podwójny kleks przekreślił zamiar napisania przez carewnę listu i tym samym jej romantyczne uniesienie szybko znikło. Olga westchnęła i wbiła łokcie w blat. Wpatrywała się w spowity śniegiem świat, jakiego dostarczał jej widok zza okna.Wstała z krzesła i podeszła do wielkiej kotary. Pogładziła jej nieco szorstką nawierchnię, dokładnie zakreślając liniami papilarnymi obecność swej dłoni na materiale. Zaczęła się przechadzać po pokoju, aż doszła do oprawionego w złote zakończenia lustra, które wisiało w punkcie widokowym salonu. Stanęła przed nim i zaczęła lustrować swoje odbicie. jej dłoń uniosła się ku góze i spoczęła na policzku. Dziewczyna pogładziła się po nim, przymykając na moment oczy. Spod przymrużonych powiek widziała czarną rzeczywistość. Czasem pragnęłaby w niej pozostać na zawsze.
Olga ocknęła się i dobywszy spinki, pozwoliła włosom swobodnie opaść na plecy. Była ladna, tyle że siebie nie doceniała. Czy Iwan kocha ją za to, że jej cielesne wnętrze rozkiwta jak róża pozostawiona sama w gąszczu intruzów, którzy by chcieli przerwać jej rozwój i być sprawcą jej upadku, czy może za to, jaka naprawdę jest? Czy za cechy, które odzwierciedla i którymi na co dzień obdarza domowników? Nigdy do końca nie poznała prawdziwej natury mężczyzny. Miała wyidealizowany przykład ojca, ale pamiętała jego przestrogi odnośnie męskiej płci, by była ostrożna i nie nabrała się na ich atrybuty, jakimi są oczy i czułe słówka. Z wierzchu mogą czarować, ale nikt nie wie, czy w ich środku nie drzemie potwór, który wykorzysta naiwność dziewczyny i przez którego ona sama popadnie w nieuzasadnione pytania i wyrzuty na temat własnej bezmyślności i złamanym słowie, jakie dała ojcu.
Olga, która dogorywała po przebytej ospie, nie miała najmniejszej ocohoty spoglądać na siebie w lustro stojącej nad komoda, które było swoistym uzasadnieniem kwestii skutków tejże choroby. Na szczęście nieco chropowate wypustki, jakie znalazły się na jej skórze, szyi i twarzy powoli znikały a tym samym chęć skierowania ręki w ich stronę nieco osłabła. Po miesiącu nieco okrągłe liczko Oliszki nabrało dawnych kolorów i ślady po okropnych bąblach znikły tak szybko, jak się pojawiły. Podbudowało to nieco pewność siebie dziewczyny, która wreszcie przestała szukać dosadnich efektów ospy wietrznej, którą zaraziła się od Anastazji.
"Ten mały łobuziak jak zwykle nie unikał okazji, by wymknąć się na zaplecze kuchni i tam bawić się z chorowitymi dziećmi"-pomyślała Olga , ale potem roześmiała się. Nie z postawy Anaszki, ale z własnych, bezpodstawnych oskarżeń, które teraz nie miały wogóle znaczenia. Carewna wstała i zaczęła się przechadzać koło fontanny. Zdjęła trzewiki z aksamitnego płótna, pozwalając by jej delikatne stopy mogły rozzprostować obolałe palce i nacieszyć się tą swobodą. Wszak ojciec zawsze mawiał, że eleganckie damy nie powinny prferować zbytnio swoich dolnych wdzięków. Zadabne stopy powinny pokazywać tylko w swoim własnym obrębie i mieć satysfakcję, że nie dopuściły się choćby powstania kurzajek. Oliszka zaśmiała się na zdanie ojca i uniosła do góry lewą nogę. Pozwoliła, by chłodna, nieco maskująca swój urok w kwestii letniej woda objęła jej stopy i zaznaczyła swą obecność na jej skórze.
-Olga!-męski akcent, łagodnie wypowiedziawszy jej imię przeszył carewnę. Wiedziała, do kogo należał...
-Iwanie!-dziewczyna automatycznie wyszła z fontanny, a jej letnia kreacja łopotała na wietrze. Ów chłopak, z trochę za dużym nosem do proporcjonalnej twarzy pięknością nie był, ale miał łagodne, brązowe oczy i delikatne wnętrze dłoni, choć naznaczone ciężką pracą.
-Papa ani mama nie mogą się dowiedzieć- Olga uciekała sprzed wzroku Iwana-nie możemy tego dalej ciągnąć...
Młodzieniec ujął twarz dziewczyny i delikatnie skierował ją ku swojej. Jego palce obracały swą zawartość, kreśląc niewidocznie ślady na jedwabnej otoczce, pod którą skrywała się niepewność i lekko popłoch.
-Nie możemy milczeć o naszym uczyciu- odrzekł Iwan i uśmiechnął się do Oliszki-zależy mi na tobie...
Dziewczyna poruszyła bezgłośnie wargami, nie mając odwagi spojrzeć oblubieńcowi w oczy. Świadczyłoby to o powadze sytuacji, w jakiej się znalazła.
-Nie możesz wiecznie zważać na rodziców- odrzekł spokojnie Iwan-jeśli zaś nie zależy ci na mnie, powiedz to...Odejdę i zostaniemy jedynie przyjaciółmi...
-Tobie to łatwo mówić- Olga wzięła głęboki oddech- nie masz przy sobie przybocznej straży i nikt cię ciągle nie pilnuje...
-Uwielbiam jak się złościsz- Iwan dotknął jej policzka i po chwili oboje się roześmiali serdecznie. Chłopak objął carewnę w pasie i złożył na jej czole pocałunek.
-Dobrze, że nie widziałeś mnie podczas ospy-odparła Oliszka-byś się przestraszył...
-Raczej ucieszył na widok ukochanej twarzy- szepnął, po czym dotknął jej warg i zaznaczając ich kontury,pocałował ją. Świadkiem tego była schowana z ogrodku Maszka.
Maszka pochyliła się i zmruzyla oczy, gdyz galezie jasminu ciemnymi smugami naznaczaly swoj cien na jej okraglej buzi. Dziewczyna lewa reka odgarnela wierchnia partie klujacych listkow, tak ze strona blizniacza na odwrot juz jej nie przeszkadzala.
-Kocham cie- oczy Olgi tryskaly radoscia i swoboda, o ktora tak zazarcie walczyla. Przejechala serdecznym palcem po torsie Iwana i poklepala go po policzku. On takze zdawal sie podzielac to samo uniesienie.
-Nie wyobrazam sobie zycia bez ciebie- chlopak ujal jej buzie w swoje dlonie i znow polaczyli siebie w symbolu bedacym trwalym zrodlem ich uczuc.
Maszka chciała podwinąć stopę w innym kierunku, ale kolec róży boleśnie nadszarpnął powierzchnię naskórka, że tak carewna przez przypadek zdradziła się. Olja odskoczyła od Ivana i marszcząc czoło udała się w kierunku miejsca, które wytrąciłoją z romantycznego nastawienia. Maria zrobiła okrągłe oczy i na czworakach chciała dyskretnie wycofać się, ale było już za późno. Olga chwyciła ją nogę , tak że młodsza siostra straciła równowagę i upadła na murawę. Maszka spoglądała teraz na świat pionowo, ale nie widziała bechmurnego fragmentu nieba, tylko twarz Oliszki, która była wściekła i jednocześnie dziwnie smutna.
-Nie powiem papie ani mamie-odpowiedziała młodsza księżniczka i uniosła się na łokciu-a ty możesz puścić moją nogę? Masz strasznie zimne ręce...
-Czy ty wszystko musisz zepsuć?- wargi starszej siostry poczęły drgać, ale nie z rozżalenia, którego Olja zazwyczaj okazywała, ale ze złosci i bezsilności- i co z tego, skoro mam twoja slowna gwarancje, ze nic nie powiesz rodzicom? Pewnie zaraz wygadasz Anastazji!
Maria byla zaskoczona postawa dziewczyny. Spodziewala sie, ze Oliszce zaraz zaczna sie kleic rzesy, ale ona byla dziwnie opanowana. to do niej niepodobne...
-Iwanie czy zechcesz zjesc z nami lunch?-spytala najstarsza córka Nicky'ego-papa i mama ne beda miec nic przeciwko, uciesza sie na wiesc o nas...
-Ja?-Ivan wydawał się być zaskoczony i jakby onieśmielony. Wstał powoli z trawy i objął w pasie Olgę, a Maria podskoczyła do nich i trzepnęła go po chropowatej ręce.
-To nie przystoi w moim towarzystwie-udała obrażoną, po czym spojrzała na nich niebieskimi oczyma-z natury będąc romantyczka, założę się, że i mnie chłopiec nie poskąpiłby podobnych czułości ...
Skończyła, gdyż zrobiła przerażoną minę. W stronę trójki młodych osób zmierzał nie kto inny, jak sam car. Nicky szedł szybko, a jego mundur zdawał się lśnić w słońcu. Jeden z zamków kieszeni wydawał z siebie cichy chrupot, jakby złorzecząc parze, jakże z różnych światów ...
-Oliszko, kim jest ten mężczyzna?-spytał Mikołaj, marszcząc brwi, a wąsy mu zadrgały.
-Papo, to Ivan, kocham go i chcę z nim być-tu dziewczyna zaskoczyła wszystkich zdecydowaną postawą-nie sprzeciwiaj się proszę, drogi ojcze ...
-czy należysz do którejś ze sfery arystokracji?-spytał mężczyzna w średnim wieku, trzymając stan na pulsie-i co zamierzasz ofiarować mojej pierworodnej ...
-Panie- Ivan upadł na kolana i ujął dłoń Mikołaja-jestem zwykłym chłopskim pacholęciem, lecz obiecuję kochać Olgę i ją uszcześliwić. Będę oddanym mężem i uczciwie zarobię na utrzymanie rodziny.
Chłopak mówił to, patrząc mu w oczy, jednak Nicky dostrzegł coś, co przyćmiło wiarygodność tych słów.
-A czy obiecasz dochować wierności mojej córce?
-Tak- Ivan potrząsnął głową, gdy nagle Olga się rozpłakała.
-Co się stało, moja droga?-Nicky był zdumiony- czy ten chłopiec cię oszukał?
-Nie, papo- Olga ledwo panowała nad sobą-ale doszłam do wniosku, że to ja nie pozostanę mu wierna! Tyle romatyczności jest w książkach, które czyta mama i ty! Ivan nie wzleci na złotym rumaku i nie weźmie mnie pod niebiosa! A jeśli kto inny to zrobi?
-Podobna rzecz się miała z Rodionem spod dziesiątki-mruknęła Maszka- ofiarował Oldze faję, zamiast róży i uznała, że jest mało romantyczny ...
Mikołaj się uśmiechnął, a Ivan odparł, lekko zmieszany:
-To chyba jednak tylko nasza młodzieńcza miłostka, a na to car:
-I otóż to!
Ostatnio zmieniony przez Tiffani dnia Śro 22:18, 02 Mar 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|