Autor |
Wiadomość |
Tiffani |
Wysłany: Czw 23:05, 03 Mar 2011 Temat postu: |
|
Wampirze Siostrzyczki, och, jak ja tu kocham spędzać czas, Wy nawet nie wiecie To opowiadanie chce podzielić na dwa party:
- Tiffani w domu Carlisle'a i jej przystosowanie się ogólnie do Cullenów, otoczenia, nabranie wiary w siebie.
- drugi wątek będzie za to ciekawszy i bogatszy w akcje
Tu macie link do niego :
http://www.thetwilightsagafanfiction.fora.pl/kacik-pisarza,43/sprawy-istotne-a-sprawy-przyziemne-rozdzial-2,533.html
Jutro dodam trzeci rozdział, już mnie palce świerzbią, gdy go zacznę pisać ;* <buziak> |
|
|
Tiffani |
Wysłany: Pią 16:08, 04 Lut 2011 Temat postu: |
|
Opowiadanie nie zostało zakończone, ale zdradzę niespodziankę: będzie miało swoją drugą część, a pierwszy rozdział może jeszcze dziś opublikuję |
|
|
Honey |
Wysłany: Czw 16:02, 03 Lut 2011 Temat postu: |
|
Dlaczego w wolnej twórczości?
A opowiadanie było bardzo ciekawe,czytałam je z zapałem.
Nie każde tak czytam,jak mi coś nie pasi np. paring Bella&Jacob to przestaje czytać.
Szkoda że to już koniec. |
|
|
Renesmee |
Wysłany: Śro 22:46, 02 Lut 2011 Temat postu: |
|
Jestem zdumiona, że tak niespodziewanie tak fajne opowiadanko się zakończyło.
Proste i zarazem pierwsze pytanie, jakie sunie się mi na usta i wpycha w moje myśli:
Why?
Czytałam każdy rozdział, mimo iż nie komentowałam. Wybacz, nie miałam zawsze na to czasu. Szkoła mnie wykańcza, do tego najróżniejsze projekty muszę robić na najróżniejsze przedmioty, do tego zadania domowe i zajęcia poza lekcyjne oraz betowanie opowiadań.
Szkoda mi Jacoba, myślałam, że on jednak znów będzie się zajmował Nessie i przyjaźnił z Bellą.
Przyznam szczerze, byłam na ciebie wkurzona, gdy to Tiffy okazała się jego miłością/przyjaciółką. Relacje między nimi były właściwie nie wyjaśnione. Może po prostu było to tylko zauroczenie? I tak właśnie sobie to tłumaczyłam, by czytać twoje opowiadanko dalej bez kwaśnej miny.
Dlaczego nie chcesz tego opowiadania ciągnąć dalej? Przecież nie jest złe, a jego fabułę zawsze można zmienić i wydłużyć. Jak gumę. Nie było powiedziane kiedy ma się zakończyć i to właśnie ukazuje mój szok i zdumienie.
Głupia byś była, gdybyś nie wycofała tego słówka zbędnego jakim jest ,,Epilog'' i nie zaczęła pisać tego dalej. Masz dla kogo. Chociażby dla mnie i dla siebie. Dla Honey też.
Zawsze jest dla kogo.
Wena, klawiatura pod palce, Word i jedziemy z tym koksem.
No dalej! Pisz to dalej!
Fabuła tego opowiadania właściwie nie była całkowicie rozwinięta, brakowało tego i owego, no i ten nagły koniec... Powinnaś pisać dalej i nam udowodnić parę rzeczy. Na przykład chciałabym się dowiedzieć w końcu co łączyło Jacoba i Tiffy. Mogłaby się ona np. tego dowiedzieć od kogoś z sfory lub kogoś zupełnie innego. Chciałabym też poznać jej odczucia co do tego, że znów jest wampirem i znów zaczyna wszystko od nowa. No i co z Arem, jej dziadkiem. I chce jeszcze poznać dokończenia innych wątków, które zaczęłaś w tym opowiadaniu, a nie skończyłaś.
I wiem, mój komentarz to istny chaos(mam nadzieję, że się poczytasz), ale nie wiem jak jeszcze cię przekonać do powrotu.
Zakończę go znanym już wszystkim pożegnaniem:
Pozdrawiam, Nessie. |
|
|
Tiffani |
Wysłany: Śro 17:47, 02 Lut 2011 Temat postu: |
|
Rozdział 10 a zarazem Epilog
Przez pięć dni i pięć nocy Tiffani Cullen pozostawała nieprzytomna. Jej oczy, które jako śmiertelniczki teraz były zielone, po ugryzieniu przez jej wujka w skupieniu czekały na swoją nieśmiertelną reaktywację.
Przy dziewczynie na zmianę czuwali wszyscy, a najbardziej Carlisle. Trzymał ją za rękę, jak 300 lat temu, gdy po nieudanym samobójstwie przywracał ją do życia całkiem innego niż te, które zaznała będąc wnuczką anglikańskiego pastora …
Alice wyżęła mokrą szmatę i przetarła czoło siostry, gdy ta drgnęła, wtuliła twarz w poduszkę i po chwili wyszeptała:
- Wujku …
Kąciki ust Alice roześmiały się i ta zawołała:
- Carlisle !
Doktor zjawił się w mgnieniu oka, a za nim Jasper i Edward, który w ciągu tego czasu wraz z Bellą i Nessie nocował w domu rodzinnym.
- Nasza śpiąca królewna wraca do no nas- Jazz klepnął Edwarda w ramię- czuję się tak, jakbym złapał księżyc za nogi, ale w odwrotną stronę …
- Tylko nie ulegnij napromieniowaniu- mąż Belii zaśmiał się- bo wtedy na raczka uwiedziesz jakąś miss, a nasza Alice by ci nie odpuściła …
- Przeciwieństwo księżyca leży po naszej stronie i wie, ile może dać swojego pachnidła- oświadczył blondyn- a wtedy przyrzekam, że i ty weźmiesz jego działkę …
- Zamknijcie się- warknęła Alice i obaj młodzieńcy skinęli głowami.
Tiffani była teraz wsparta na ramieniu Esme i Carlisle’a, którzy pomagali jej wstać. Dziewczyna utrzymała równowagę i już miała upaść, gdy po sekundzie obejmowała kolumnę w … całkiem innym miejscu.
- Co jest grane?- Jasper był zaskoczony- przed chwilą byłaś przy kanapie …
- I miałaś na sobie sweter razem z jasnymi dżinsami- zauważyła Alice, podnosząc do góry jedną brew- a teraz masz na sobie rurki i żółty top …
- Jej ulubiony- Edward puścił do Carlisle’a oczko, a doktor przypatrywał się siostrzenicy, wydając z siebie głośne „hmm…”.
- Tiffy- głowa rodziny podeszła do swojej krewnej a ona chwyciła go mocno za dłoń i odparła:
- Pewnie wszyscy patrzycie na mnie jak na istotę z innej planety … Ale poczułam się trochę … niekomfortowo mając na sobie ciuchy sprzed tylu dni, więc poszłam do swojego pokoju …
- Tak szybko?- Alice podeszła do niej z drugiej strony- to niemożliwe … przecież nam, wampirom, schodzi to po przynajmniej pięciu sekundach …
- Byłam w pokoju, skoczyłam, jednocześnie wirując i już byłam ubrana- wyjaśniła Tiffani- a ze schodów do salonu nie jest daleko … Wujku …
- Wydaje mi się- powiedział Carlisle- że wraz z utratą poprzedniej wampirzej powłoki nasza Tiffy straciła swoje poprzednią moc … Teraz jest być może najszybszym wampirem, z nas na pewno, jaki istnieje …
- I już Alice nie będzie miała jej zmuszała by założyła to lub tamto- odrzekł szelmowsko Edward- gdyż laska wyprzedzi jej oczekiwania …
Nie dokończył, gdyż dziewczyna o twarzy chochlika dała mu kuksańca.
- Wujku, jestem głodna- powiedziała Tiffani, a Carlisle spytał:
- To co zawsze?
- Przecież nie zje hamburgera- odparła z sarkazmem wchodząca Rose- jasne, że chodzi o krew …
Doktor odwrócił się i wszyscy, choć nie widzieli jego twarzy, musieli przyznać, że Rose była przerażona, bo podważanie jego autorytetu jako lekarza było brakiem szacunku dla kogoś tak wyjątkowego jak Carlisle.
Tiffani usiadła na kanapie i po chwili otrzymała szklankę z ciemnoczerwonym płynem i powąchawszy ją, odrzekła z uśmiechem:
- Pierwsze śniadanko po zimowym śnie …
Potem wypiła ją duszkiem, prosząc o jeszcze.
Rose zrobiła minę męczennicy i wycofała się, rezygnując z kolejnych złośliwych uwag.
--
Tiffani korzystając z nowej umiejętności nie powiedziała nikomu, dokąd się wybiera i po chwili stała przed świeżo usypaną ziemią z krzyżem, na której widniało imię i nazwisko Jacoba oraz jego data urodzenia i zgonu.
Dziewczyna pochyliła się i położyła bukiecik róż na jego mogile. Nagle usłyszała czyjeś kroki. Nastolatka obejrzała się i zobaczyła Carlisle’a.
- Zawsze wiesz, gdzie mnie znaleźć, wujku …- odparła, doktor powiedział:
- Wiedziałem, że będziesz chciała tu przyjść …
Tiffani oparła głowę na jego ramieniu, a Carlisle ciągnął:
- Poświęcenie Jacoba uświadomiło mi, że ten chłopak nie mógł być zły …
- On mnie kochał lub był bardzo dobrym przyjacielem- powiedziała dziewczyna, wzdychając- tak bym chciała, by żył …
- To, co zrobił Ness i Belii oburzyło mnie i ponowienie paktu- Carlisle musnął wargami głowę siostrzenicy- ale to już przeszłość …
Tiffani spojrzała na niego, marszcząc brwi:
- Jak to ? Przecież on zginął przeze mnie …
- Kochanie- Carlisle zrobił pauzę- on nie zginął przez ciebie … Miał w sobie naturę wojownika i gdy pokochał Nessie, wszyscy wiedzieliśmy, że to szczere uczucie … wybrał poświęcenie, bo wiedział, że to wpłynie zarówno na życie jego pobratymców jak i tych, których nadal miłował mimo zakazu, jakie wydał przywódca …
- Sam to przygłup- warknęła dziewczyna- przez jego szalony plan nadal jesteśmy wrogami …
- Już nie- Carlisle uśmiechnął się- Sam zrezygnował z przywództwa i udał się na przysłowiową banicję, bo sfora nie darowałaby mu nigdy śmierci kogoś tak wyjątkowego jak Jacoba … Znów jesteśmy przyjaciółmi …
- To wspaniale, wujku- Tiffani bawiła się guzikiem swojej kurtki- tyle się zmieniło …
- Jakie są twoje życiowe plany?- spytał poważnie Carlisle- zamierzasz zostać z nami czy wyjechać z Forks?
- Zamierzam zostać z tymi, których bezwarunkowo kocham i już na całą wieczność zostać Cullenówną- Tiffani uśmiechnęła się- nigdzie nie wyjeżdżam wujku. Tu jest mój dom …
Carlisle rozpromienił się, a siostrzenica przytuliła się do jego płaszcza, a on pogłaskał ją po głowie.
- Chyba już czas do domu- odrzekł czule, a Tiffani spojrzała na słońce, które wyszło od dawna spośród deszczowych dni.
- Skoro słońce nam sprzyja, jak powiedział Jasper- odrzekła- to nie będzie miał nic przeciwko, jak go uchwycę na swoim nowym portrecie …
- To wspaniale, że pomimo straty, jaką poniosłaś nie zamierzasz rezygnować z tego, co kochasz robić …-powiedział Carlisle, schodząc na asfalt.
- Nasza rodzina od dawna czeka na wasze komentarze- odparła z uśmiechem Tiffani- potraktowałam ją akwarelami i ołówkiem, a kontury są niezwykle wyraźne …
- Zapewne mój wizerunek wyszedł szkaradnie- zażartował doktor- nie jestem fotogeniczny …
- Mylisz się, wujku !- zaśmiała się Tiffani- jesteś pierwszy w kolejce po autoportret !
- Ciekawe, czym nas jeszcze zaskoczysz- Carlisle uśmiechnął się do siostrzenicy, odgarniając z jej twarzy kosmyk włosów.
- Chcę ukończyć szkołę, a potem zobaczymy …- odrzekła dziewczyna.
- W końcu mamy przed sobą- zaczął doktor, unosząc do góry brwi, a siostrzenica dokończyła:
- całą wieczność …
KONIEC |
|
|
Tiffani |
Wysłany: Sob 15:08, 29 Sty 2011 Temat postu: |
|
Rozdział 9
„ Tiffani, kocham cię”- Jacob odchylił pukiel włosów z twarzy siostrzenicy doktora i musnął wargami jej zimne usta. Po buzi nastolatki przemknął przyjemny chłodek, jaki stale towarzyszył jej skórze, który zawsze wżynał się w jej pigment, nie dając nigdy szansy stać się ciepłą …
Tiffani ocknęła się, lekko dysząc i rozejrzała się dookoła. Z ulgą stwierdziła, że jest w swoim pokoju i znowu miała tę swoje "nawiedzenie", jak nazywała odrętwienie na pograniczu ze snem, w który nigdy nie dane było jej zapaść. Od ponad dwóch miesięcy co tydzień miała tę „przypadłość”, odkąd widziała się ostatni raz z Jacobem Blackiem. Dziewczyna była w nim zakochana, co wiedziała jedynie Alice. Przyrzekła siostrze i jednocześnie przyjaciółce, że nie spotka się z wilkołakiem, ale coraz trudniej jej było to spełniać, gdyż wskrzeszane codziennie uczucie cięło jej serce jak ostra brzytwa. Tiffani podeszła do okna, otworzyła je i spojrzała na dół. Och, gdyby mógł tak tu przyjść i czekać na nią jak Edward kiedyś na Bellę, co było oddaniem prawdziwych intencji jego miłości do niej. Dziewczyna wyostrzyła swoje zmysły i nasłuchiwała. W domu była tylko Rose i Jasper, odkąd reszta rodziny udała się na polowanie. Tiffani podeszła do burka, schowała do kieszeni dżinsów-rurek swoją komórkę, po czym pochyliła się i zeskoczyła z parapetu zgrabnie na murawę. Następnie wstała i po minucie znalazła się na „swojej” polance. Dawno na niej była, odkąd nie widziała się z Jacobem.
Tiffani w popłochu rozejrzała się, po czym bezszelestnie poruszyła się między drzewami, napięła mięśnie i oddała skok na najbliższe z nich. Z tej wysokości wszystko było dobrze widać … Do chwili, jeśli nie natknie się na nikogo z Cullenów …
Dziewczyna zmieniła miejsce i po chwili znów była na trawie. Ale tym razem tuż koło swojej polanki. Tiffani zapadała się coraz głębiej w zieloną roślinność, która chłodnie muskała jej delikatne dłonie. Gdy była w niej po pas dała nurka i rozłożyła się na niej, jakby szykując się do snu.
Spojrzała na ciemne niebo, które pieściło swą barwą okoliczne gałęzie drzew. Czyż to nie było coś malowniczego i nadającego się do zrealizowania na arkuszu papieru ?
Nagle usłyszała cichy trzask. Tiffani poderwała się i przerażona, zrobiła krok w tył. Dziewczyna wyczuliła zmysły i po chwili była już pewna, że znajduje się w niebezpieczeństwie … Spod cichych listewek trawy zaczęły się wynurzać ogromne wilki, których ślepia błyszczały w ciemnościach.
Tiffani bała się wykonać jakikolwiek ruch, byleby tylko nie spowodować ataku z ich strony. Dziewczyna poczuła, że zaczyna szybko dyszeć …
Nagle z tych ciemności wyłoniła się sylwetka młodego mężczyzny, który ubrany w spodnie bokserki i prezentując swój nagi tors, powoli zbliżał się do niej.
- Witaj, Tiffani- powiedział z sarkazmem, a oczy świeciły mu tak samo jak wilków.
- Jacob- wyszeptała dziewczyna, co rusz odwracając głowę, a jej włosy chłostały ją po twarzy- pomóż mi, proszę …
- Jestem tu, by wyświadczyć przysługę Samowi- odparł Black, zbliżając się do siostrzenicy doktora, a ona starała trzymać się go w półkolu- to był jego plan …
- Jaki?- Tiffani zmarszczyła brwi, rozłożywszy ręce- o czym ty mówisz ? przecież my …
- My?- Jacob zaśmiał się ironicznie- czy ty nic nie rozumiesz, Cullen? To dlatego nasz pakt znowu ma taki charakter … Sam uparł się, by dorwać kogoś z Cullenów i uczynić go istotą ciepłą … No wiesz, ale taką bez duszy …
- Co …- Tiffani była przerażona- to niemożliwe … Nie da się z wampira uczynić istoty o bijącym sercu …
- Tym legendarnym pazurem wilkołaka tak- coś błysnęło jasnego w ręce Jacoba – przygotuj się na miłe doznanie, Cullen …
Tiffani zrobiła skok na najbliższe drzewo, ale Black jednym ruchem powalił ją na ziemię. Chwycił ją za szyję, a ona drżała.
- Nie rób mi krzywdy- dziewczyna z trudem mówiła- zostaw mnie … przecież cię kocham, a ty …
- Cullen, nigdy cię nie kochałem- wycedził Jacob i jednym ruchem naznaczył na jej nadgarstku srebrną ranę- a teraz wszystko będzie inaczej, kochanie …
Black ze śmiechem pocałował ją w czubek głowy, widząc, że Tiffani traci przytomność. Nie krwawiła, ale dyszała, jakby czymś się zachłystnęła. W końcu zemdlała, jak osoba śmiertelna …
--
Carlisle siedział w salonie na kanapie i przyłożywszy dłonie do czoła, poruszał bezgłośnie ustami. Mięśnie miał napięte, a Esme przyglądała mu się z niepokojem.
W końcu wstał, doszedł do stolika, walnął w niego sygnetem tak, że przełamał się na pół. Żona nigdy nie widziała go tak otępiałego w bólu. Doktor przyłożył pięść do ust i dysząc ciężko, zacisnął kurczowo powieki.
Nagle ze schodów zbiegła Alice.
- Carlisle – zaczęła ostrożnie- Tiffani się przebudziła …
Mężczyzna tylko na to czekał. Zostawił wszystko i pobiegł na górę. Zastał siostrzenicę w otoczeniu Rose, Belii, Edwarda, Jazza i Emmeta. Dziewczyna miała podkulone nogi i co chwila wypuszczała z siebie kolejną partię łez.
- Carlisle, to moja wina- Alice z lekkim niepokojem podeszła do przyszywanego ojca- ja znałam sekret Tiffani … Ona była bardzo zaangażowana w uczucie do Blacka …
- Czemu mi nie powiedziałaś?- doktor podniósł głos- teraz ona jest prawie człowiekiem, tyle że nie ma duszy …
- Wujku- Tiffani stłumiła szloch- to nie jej wina, tylko moja … z mojej głupoty, nie możesz jej winić ! Tylko mnie !
- Chodźcie- Bella dała znak pozostałym i wszyscy się wycofali- to rozmowa między nimi …
- Kochałam Jacoba, to było chyba tylko silne zauroczenie- zaczęła dziewczyna, lecz Carlisle jej przerwał:
- I zobacz, kim się stałaś ! Aro z pewnością nie da ci teraz spokoju …
- Jestem gotowa zmierzyć się z nim sama- oświadczyła siostrzenica- już nie raz miałam do czynienia z żelazną Jane … Więc Aro nie będzie wyjątkiem …
- Ty go nie znasz ! To przebiegły manipulator- doktor przejechał dłonią po włosach- jeśli uzna …
- Nikt z was na tym nie ucierpi- dziewczyna podniosła się z łóżka- osobiście się stawię we Włoszech … choćby dziś …
- Tiffani- Carlisle ciężko usiadł przy niej- sądzisz, że od tak, pojedziesz?
- A czemu nie?- spytała buntowniczo nastolatka, marszcząc brwi- wujku, ja …
- Ja cię tam samej nigdy bym nie puścił- odrzekł z mocą doktor, ściskając dłoń Tiffani- jeśli mam się rozliczyć z Aro, to tylko ja sam …
- Nie ma mowy !- razem z siostrzenicą te słowa wypowiedzieli wszyscy Cullenowie, którzy podsłuchiwali rozmowę Carlisle’a i dziewczyny.
- W razie czego Volturi doznają małe łubu-du- oświadczył Emmet, ściskając mocno Edwarda, który wywinął mu się i zmierzwił bratu głowę.
- Nie będziesz sam- Esme położyła mężu dłoń na ramieniu i ucałowała go w policzek- ta bitwa będzie nasza …
- Nas wszystkich- powiedziała Bella , a Edward objął ją- wszyscy udamy się do Włoch, a Nessie zostawię u Charliego …
Nagle uwagę wszystkich przykuła Alice, która upadła na kolana i złapała się za głowę.
- Co widzisz? !- wszystkich wyprzedził Carlisle, który przypadł do córki.
- Volturi- wyszeptała Alice- będą za godzinę na polanie …
Wszyscy zamarli. Tiffani oświadczyła:
- Wujku, ja udam się …
- Nie ma mowy- oświadczył stanowczo doktor- masz zostać w domu …
- Ale to mnie dotyczy !- siostrzenica spojrzała mu prosto w oczy- poza tym mam z Aro do pogadania …
- Na stanowiska- zarządził Carlisle i wszyscy wybiegli z pokoju Tiffani.
--
Polana, na której niejednokrotnie rozegrała się krwawa jatka, zwłaszcza ta z udziałem Nowonarodzonych i Victorii, teraz była punktem kulminacyjnym w życiu Tiffani Cullen.
Gdy cała jej rodzina stanęła na skraju miejsca, które teraz kojarzyło im się z bitwą, dziewczyna nie straciła ducha walki. Alice wyszła naprzeciw i powiedziała:
- Będą za chwilę …
I jakby na potwierdzenie jej słów zza mgły zaczęły wyłaniać się blade postacie odziane w czarne peleryny. Wśród nich był wampir o krwistoczerwonych oczach z czarnymi włosami do ramion. Aro …
- Tiffani, idź na tyły- Carlisle położył dłoń na jej ramieniu, ale siostrzenica nie zamierzała go usłuchać.
- Rób co mówię- wycedził doktor- to nie są dziecięce igraszki …
- Ja wiem, co robię, wujku …-oświadczyła dziewczyna i zrobiła parę kroków w przód- oni są teraz moim przeznaczeniem na doznanie im prawdy …
Gdy Volturi stanęli dwa metry przed Cullenami, wszyscy byli w gotowości. Jedynie Aro był spokojny. Klasnął w dłonie i spojrzał znacząco na drżącą z podniecenia Jane, aby się uspokoiła.
- Carlisle- zaczął zdawkowo- ty niegrzeczny chłopcze …
- Nie mieszaj go to tego- warknęła Tiffani- już wiem, że jesteś moim dziadkiem … I twój syn począł mnie w iście brutalny sposób …
- Może odziedziczył to po mnie?- spytał, rozszerzając wargi Aro, a Carlisle zmarszczył brwi- za to, co za chwilę się stanie … Złamaliście prawo wampirów … tworzenie istoty, której serce pompuje krew z istoty hmm, która już ducha nie wyzionie …
Carlisle już miał coś powiedzieć, gdy zewsząd rozległo się warczenie. Ze skarpy i z lasu zaczęły się wyławiać znane wszystkim Cullenom wilki ze sfory Sama …
- Jacob- wyszeptała Bella, mocniej ściskając ramię Edwarda- co on chce zrobić …
- Muszę was niestety umieścić w nicości- oświadczył lodowato Aro, klaszcząc w dłonie- Jane, Alecu, czyńcie honory …
Blondwłosa wampirzyca ruszyła w stronę Cullenów, ale jeden z wilków ze skarpy rzucił się na nią, by po chwili z głośnym skowytem paść na ziemię. Jego łapy drżały, a Tiffani z Bellą nie mogły tego znieść.
- Zostaw go !-krzyknęła ta pierwsza- proszę Jane …
Wampirzyca zaśmiała się, ale uwolniła wilka, który szybko przeistoczył się w rosłego Indianina.
- Jake !- Tiffani ruszyła z miejsca, ale drogę zastąpił jej Alec, który chwycił ją za poły kurtki i podniósł do góry.
- Puść ją !- Carlisle chciał pomóc dziewczynie, ale Aro pchnął go do tyłu tak, że uderzył w drzewo, łamiąc je na pół.
- Aro, daj mi coś powiedzieć !- Jacob wyciągnął rękę w stronę wampira, ale Jane już była przy nim.
- Zaczekaj- przywódca klasnął w dłonie- to może być interesujące … No więc, James, śmiertelniku, co to jest? Miłość do mojej wnuczki?
- Tak- odparł z mocą Jacob- to ja ją zmieniłem w istotę śmiertelną i proszę, na mnie skup swój gniew … Wyświadcz jej łaskę …
Aro zaśmiał się, po czym podszedł do Indianina i chwycił go za ramiona. Długie pazury wbiły się w ciało, a krew rozprysła się, powodując pragnienie dwojga pozostałych wampirów. Reszta sfory patrzyła w przerażeniu, jak ich przyjaciel kona.
- Tiffani, wiedz, że nie zrobiłem tego celowo- wyszeptał Jacob i plunął krwią, a Tiffani chciała podbiec, lecz Carlisle złapał ją za ramiona.
- Już za późno, skarbie- wyszeptał, lecz siostrzenica wyrwała mu się, odepchnęła z całej siłą człowieka Jane i przypadła do Jacoba. Odgarnęła mu z twarzy skrzep krwi i powiedziała drżącym głosem:
- Wiem, że nie chciałeś …
- Kocham cię- wychrypiał- wtedy blefowałem … Zrób coś, nim umrę …
- Ciii- Tiffani położyła mu palec na ustach i potem delikatnie pocałowała. Potem Black, niczym szmaciana lalka osunął się na ziemię. Dziewczyna załkała, przytulając martwe ciało przyjaciela.
Tymczasem Aro, patrząc z obrzydzeniem na tę scenę, zwrócił się do Carlisle’a:
- Cóż, teraz kiedy wiem, kto za tym stał, mogę wyświadczyć ostatnią szansę tej dziewczynie …
-O co chodzi?- spytał chłodno doktor, marszcząc brwi.
- Musisz ją zmienić w wampira, tu i teraz- powiedział twardo Aro- inaczej będziemy musieli ją zgładzić … Robię wyjątek, bo to moja krew … Po części- tu uśmiechnął się ironicznie.
- Tiffani- Carlisle podszedł do siostrzenicy, która trwała przy martwym ciele Jacoba- Aro postawił warunek …
- Słyszałam- wyszeptała, a z oczu kapały jej łzy- wiem, co musisz zrobić wujku i się zgadzam …
- Pospiesz się, Cullen- ponagliła ich Jane, pokazując swoje białe zęby naznaczone krwią Indianina.
Carlisle objął Tiffani, a ta przytuliła się do niego mocno.
- Już czas- powiedział, a ona skinęła głową. Następnie odchylił pukiel z jej włosów i wbił zęby w jej szyję. Tiffani zaczęła się szamotać, a Jasper i Emmet pomogli ją przytrzymać. Jej ręka biła po twarzy ukochanego Alice, aż w końcu osłabła i osunęła się na ziemię … |
|
|
Tiffani |
Wysłany: Wto 15:26, 25 Sty 2011 Temat postu: |
|
Dziwaczne ze względu Tiffani, ona jest trochę staroświecka, dawno się w nikim nie zakochała. Ale może to się zmieni, dodam, że Jacob to postać kulminacyjna, a za uczuciami do dziewczyny kryje się coś więcej niż zwykła miłostka. I Aro tu odegra może niewielką, ale znaczącą rolę ... Ale to na końcu |
|
|
Honey |
Wysłany: Wto 14:23, 25 Sty 2011 Temat postu: |
|
Wampir i wilkołak?To jest..takie...dziwaczne?
Tak,uznajmy to za dziwaczne.
Rozdział fajny i i życzę weny. |
|
|
Tiffani |
Wysłany: Wto 13:20, 25 Sty 2011 Temat postu: |
|
Wreszcie naskrobałam coś nowego
Rozdział 8
Jacob otworzył przed Tiffani drzwi do swojego domu i gestem ręki zaprosił ją do środka. Dziewczyna ostrożnie, zerkając na chłopaka, weszła, a ten odparł:
- Dostaniesz ubrania mojej siostry Becky … Nie możesz paradować w tych spodenkach i na boso- tu wskazał na dziewczynę, która miała zmarszczone brwi.
- A jeśli nawet, to co?- spytała ze złością Tiffani, odgarniając mokre włosy, które opadły jej na czoło, podchodząc do Blacka- i powiedz mi szczerze, dlaczego jesteś taki miły? I czemu, cholera, tam na polanie mnie pocałowałeś? Coś mi tu nie pasuje, Jacob !
- Mimo, że jesteś wampirem- chłopak chciał się do niej zbliżyć, ale siostrzenica doktora odskoczyła- to mi się podobasz … Jesteś inna niż wszystkie dziewczyny, które dotąd …
- Taka twoja rycerskość ?- zadrwiła Tiffani, obchodząc go naokoło- przyrzekałeś miłość Nessie, a tu nagle zakochujesz się w jej ciotce …
Zakochujesz … Tak dawno tego nie czuła. A ten Jacob inaczej nią wpływa … Mimo to nie może tego odczuć.
- Nessie to dziecko- Jake położył swoją dużą dłoń na jej ramieniu- ty jesteś dojrzała … i taka piękna …
Tiffani całą swoją wampirzą mocą go odepchnęła, tak, że wilkołak upadł, zatoczył się i nogą zrobił dziurę w ścianie, której tynk posypał się na jego ciemne obuwie. Jacob wstał, otrzepał się i powiedział:
- To nie było mądre …
Tiffani zrobiła skok do tyłu, wsparła się na rękach i wypadła przez drzwi na podwórko. Gdy się podniosła, włosy miała lekko zadarte do góry, cała dyszała, ale miała się na baczności. W końcu jednak podeszła do drzewa, oparła się o nie plecami i zacisnąwszy powieki, poczuła, jak drgają jej wargi.
- Tiff !- Jacob podbiegł do niej, a ona krzyknęła:
- Nie dochódź do mnie !
Chłopak stanął, marszcząc czoło, a dziewczyna odparła, chcąc, by jej głos nie drżał:
- Nie mogę narażać swojej rodziny … Zbyt mocno ją kocham. Żegnaj, Jake !
Po kilku sekundach zawirowało i Tiffani udała się do domu niczym córka marnotrawna.
Dziewczyna w swej szybkości próbowała zebrać myśli. To nierozsądne było udać się do domu Blacków. Czyż nie przed tym ostrzegał ją Carlisle ? Ale Jacob … Ten chłopak w jakiś sposób zawładał jej myślami … Czuła do niego chemię, której nie potrafiła określić … czyżby to było zauroczenie ? Nie, nie może tego zrobić i doktorowi, i Nessie, których kocha ponad wszystko …
Gdy dziewczyna znalazła się przed domem, na werandzie zastała Bellę …
- Tiffani !- brunetka już była przy niej. Mimo iż jej siostra była wampirzycą, drżała. Bella podniosła głowę i już przy dziewczętach był Edward.
Tiffani wiedziała, że musi kontrolować przy nim swoje myśli. Starała się myśleć o swoim domu przy Cullenach, nie o wizycie w domu Jacoba …
- Gdzieś ty była ?- Edward był wyraźnie zaniepokojony- Rose, Carlisle, Emmet i Jasper udali się na poszukiwania …
- To nieważne- dziewczyna potrząsnęła głową, ale Cullen odrzekł trochę za ostro:
- Mylisz się, Tiffani ! Każda rzecz, a bynajmniej coś tak ważnego jak komórka rodzinna ma znaczenie bynajmniej najważniejsze ! Nie możesz ot tak wychodzić !
- Edwardzie, ona jest dużo przeszła- Bella spojrzała na męża stanowczo- ta rozmowa z Carlisle’m kosztowała ją dużo …
- To prawda- podchwyciła Tiffani, po czym odparła:
- pójdę do swojego pokoju się przebrać …
I nim którekolwiek z dwojga zdążyło zareagować, dziewczyna pomknęła do dawnego lokum Edwarda. Nie spodziewała się, że zastanie tam Alice …
- Widziałam cię z nim !- siostra wycelowała w Tiffani oskarżycielsko palec- ale nie powiedziałam nic Carlisle’ owi …
- Spotkałam go na mojej polanie- odparła siostrzenica doktora bez emocji, rozkładając ręce- Alice, to nic nie znaczy …
- On nie jest bezinteresowny, Tiffy- dziewczyna o twarzy chochlika położyła dłonie na ramionach przyjaciółki- on ma względem ciebie jakieś plany …
- Może po prostu chce się zaprzyjaźnić !- Tiffani spojrzała na nią wyzywająco- czemu nic nie może być tak, jak dawniej ?! Ona kocha Nessie, Bellę i …
- Moja wizja mówi coś więcej- Alice popatrzyła jej uważnie w oczy- nie wiem co, dokładnie, ale to się nie może powtórzyć … Nigdy, kochanie …
Tiffani zsunęła się na ziemię, a kark jej zadygotał. Alice z przerażeniem na nią spojrzała.
-Ty się w nim zakochałaś- dziewczyna poznała prawdę siostry- to nie może się dalej rozwinąć, Tiffani … Pomogę ci, ale musisz mi pomóc …
Przyjaciółka skinęła głową, zaciskając pięść na bluzce Alice. Wtuliła się w nią, a siostra gładziła ją delikatnie.
--
Po jakiejś godzinie Carlisle i jego dzieci wrócili do domu. Doktor na widok Tiffani, już przebranej, odetchnął z ulgą, ale był poważnie zaniepokojony. Dziewczyna wyglądała jak siedem nieszczęść.
- Tiffani, wiem, że ta wiedza ciebie dużo kosztowała- Carlisle zbliżył się do niej i ją objął, a ona wtuliła się w rękawy jego koszuli- Aro nie zrobi ci krzywdy … Póki ja tu jestem …
- Mój drogi, nie zapominaj o mnie- Esme zbliżyła się do męża i wywinęła mopem zadziwiająco szybkie akrobacje- ten żałosny imitancik wampira nie zbliży się do naszej Tiffy …
- Ogółem do naszej rodziny- Rose jak zawsze była nieprzejednana- jak …
- Och, przymknij się- Jasper popatrzył na nią groźnie- choć raz może byś się na coś przydała …
Rosalie prychnęła i wyszła z salonu, a Bella z Nessie na rękach powiedziała do Tiffani:
- Na mnie i Edwarda zawsze możesz liczyć …
- Na nas wszystkich- Emmet podbiegł do swojej siostry i wziął ją na ręce, po czym zawirował i postawił na ziemi. Tiffani po raz pierwszy od rozmowy z Alice uśmiechnęła się.
Tymczasem jej siostra posłała jej ostrzegawcze spojrzenie. Tiffani przełknęła ślinę i spojrzała w bok, dając znak, że rozumie jej inicjatywę.
--
Gdy siostrzenica doktora leżała na swoim tapczanie i od niechcenia przewracała kartki książki z jej regału, ktoś zapukał. Tiffani uniosła głowę i w drzwiach ukazała się Alice. Przemknęła się bezszelestnie i usiadła obok siostry.
- Nadal zrezygnowana?- spytała cierpko, a dziewczyna zignorowała ją- Tiffani, Carlisle za nic nie może się dowiedzieć, że kochasz Jacoba … Wiesz, że wampiry i wilkołaki nie mogą stanowić pary …
- On jest dla Nessie- oświadczyła stanowczo Cullenówna- i nigdy go jej nie odbiorę …
- Póki on nie zmieni swojego nastawienia- Alice ujęła dłoń Tiffani- i póki jego sfora nie zerwie tego żałosnego układu … To nie może zajść daleko, musisz się kontrolować tak, jakbyś chciała się rzucić na starą Jensen…
Siostra uśmiechnęła się , ale po chwili przybrała kamienną minę. Alice westchnęła i poklepała ją po policzku:
- No już, rozchmurz się … Jutro szkoła i założę się, że ten śmiertelnik Tyler Gregson aż nie może się doczekać, by cię zobaczyć … I nie martw się Aro … Wszyscy mamy go w garści … |
|
|
Honey |
Wysłany: Czw 22:10, 20 Sty 2011 Temat postu: |
|
Są.........................dobre.
Tak uważam w moim mniemaniu,na pewno nie są złe. |
|
|
Tiffani |
Wysłany: Czw 21:54, 20 Sty 2011 Temat postu: |
|
Co myślicie o tych rozdziałach ? |
|
|
Tiffani |
Wysłany: Pon 20:06, 17 Sty 2011 Temat postu: |
|
Coś nowego
Rozdział 7
„ Gdyby Jacob został moim przyjacielem, zbliżyłoby go to do Belli i Nessie”- Tiffani siedziała na swoim łóżku i oparłszy się o jego górną nasadę, malowała zawzięcie ołówkiem po bloczku papieru.
Od feralnego spotkania z wilkołakiem minęły dwa tygodnie, a ona wciąż nie mogła się zebrać na ponowne widzenie z nim. Jak na razie Alice nie miała żadnych wizji – to rokowało dobrze, bo gdyby zobaczyła swoją siostrę w towarzystwie Jacoba, powiedziałaby to Carlisle’owi, który byłby wściekły …
Tiffani zadrżała na tę myśl. Bądź co bądź nie chciała sprawić zawodu doktorowi, ale chęć pojednania Jacoba i jej przyjaciółki była silniejsza.
Dziewczyna wzięła ołówek w zęby i zaczęła delikatnie pocierać kontury postaci, którą namalowała. Ciemny granit pobrudził opuszki jej palców, ale był tylko pretekstem do uzyskania tak znakomitego efektu. Kolejny rysunek Nessie wyszedł jej świetnie.
Tiffani odłożyła arkusz i ołówek na siedzenie i objęła dłońmi kolana. Dziewczyna oparła głowę na ramieniu, nie zdając sobie sprawy, że lekko znużona rankiem ponownie zapada w letarg …
BUCH ! Tiffani złapała się z tyłu głowy, gdyż miała wrażenie, jakby ktoś ścisnął jej płaty mózgowe jednym paskiem i nadwyrężył jej myśli. Dziewczyna skuliła się … Błysnęły czerwone oczy, klepisko jak w starożytnych runach, wampir o czarnych, sięgających ramion włosach …i ten jego blask, przyciągał ją coraz bardziej … Jego długie, blade palce odziane w aksamitną rękawiczkę, uginały się i wydawały zgrzyt, gdy je zaciskał, kurczowo, byleby tylko zdusić w zarodku to, co powstało …
- Tiffani !- ktoś potrząsnął siostrzenicą doktora, a tym kimś była Alice, która miała przerażenie w oczach- Tiffani, słyszysz mnie? ! Esme, Esme, szybko !
Ciotka szybko przybiegła i złapała się drugiego ramienia Tiffani, podczas gdy Alice napierała lewe. Cullenówna miała na wpółprzymknięte powieki i miała atak jak śmiertelnik w epilepsji.
- Połóżmy ją na podłodze- poleciła Esme, delikatnie trzymając jej potylicę, podczas gdy Alice trzymała siostrzenicę doktora za nogi.
Dziewczynę wyrzuciło do góry tak, że oczy Tiffani na moment wyskoczyły z orbit, by po chwili spocząć i po chwili nastolatka lekko mamrotała: „On wróci, on przyjdzie tu …”.
- Alice to mi się nie podoba- Esme przeszła do działań, po czym spojrzała na córkę- dzwoń po Carlisle ‘a, natychmiast !
Siostra Tiffani skinęła głową, po czym pobiegła do kuchni. Tymczasem głowa siostrzenicy spoczywała w objęciach Esme, która patrzyła w wyczekiwaniu na korytarz. Stamtąd dobiegł ją głos Alice i po chwili kroki Jaspera.
- Co jest Tiffani ?- zaczął, ale jego dziewczyna trąciła go brutalnie łokciem i oznajmiła:
- Carlisle już jedzie …
- Pomóżcie mi przenieść Tiffani do salonu- poleciła Esme Jazzowi i Alice, po czym ci wzięli ją za ramiona i nogi i po sekundzie siostrzenica doktora leżała na kanapie przykryta kocem.
- Nie powinno jej być zimno- zaczął Jasper, ale po spojrzeniu Esme, westchnął i przeniósł wzrok gdzie indziej.
Alice nerwowo wyglądała doktora przez okna, a Esme głaskała włosy Tiffani, która teraz szczękała zębami.
Po chwili pojawił się Carlisle, rzucił torbę na podłogę i przypadł zaniepokojony do siostrzenicy.
- Co jej jest? – Alice była w panice, szybko poruszała rękami.
- Tiffy, skarbie- doktor położył dłoń na jej czole, a siostrzenica ponownie wygięła się w pałąk.
Carlisle zrzucił płaszcz, podwinął rękawy, a w tym momencie Alice krzyknęła.
Esme, doktor i Jasper spojrzeli na nią. Cullenówna dotykała gładkimi palcami swojej buzi chochlika, by powiedzieć:
- Już wiem, co jej dolega …
Esme zacisnęła dłoń na kocu, który przykrywał Tiffani, a Carlisle pozostał przy siostrzenicy, intensywnie myśląc i spoglądając na Alice.
- Widzę Aro …- powiedziała cicho dziewczyna- chyba chce posiąść naszą siostrę …
- Ale dopiero teraz to zobaczyłaś ?- Esme gładziła Tiffani po włosach, patrząc w napięciu na Alice.
- Nie mówi nic o tym, że chce ją mieć w swoich szeregach- dziewczyna była skupiona- to myśli czysto paradoksalne … on ma jakiś zamiar … od lat …
- Aro …- Tiffani nagle odzyskała świadomość, co rzuciło wszystkich na jej osobę. Dziewczyna podniosła się na łokciu, a jej włosy lekko się uniosły. Odchyliła skraj kocyka i patrzyła na swoje zimne stopy …
- Miałaś coś w rodzaju ataku- poinformował ją cicho Carlisle, podnosząc się z pozycji klęczącej i siadając obok siostrzenicy na łóżku.
- Widziałam Aro- odrzekła słabo Tiffani-on coś ode mnie chce … mówi, że to ważne …
- On chyba chce twoich nadludzkich zdolności !- Alice przypadła do siostry, ściskając ją za dłonie- chociaż w mojej wizji nie przewidziałam tego …
- Czyżby Volturi albo sam Aro chcieli nas nawiedzić?- Jasper zmarszczył brwi, a Esme poruszyła się niespokojnie, zerkając to na męża, to na Tiffani.
Rozległ się chrzęst zaciskanych kości i wszyscy zerknęli na Carlisle ‘a. Doktor miał przyłożone zgięte dwa palce do czoła i zaciśnięte powieki. Druga dłoń spoczywała na oparciu fotela.
- Wujku?- Tiffani zmarszczyła brwi- coś się stało ?
Carlisle otworzył oczy, westchnął i powiedział:
- Volturi nie chcą twojej mocy … To Aro chce ci coś powiedzieć … Co ja powinienem dawno był …
Esme wstała i wzięła męża za rękę. Ona też wiedziała …
Tiffani wstała, lekko kręcąc głową.
- Co … Co ty mówisz …- zaczęła, a doktor podniósł rękę w geście milczenia. Następnie przyłożył pięść do ust i zaczął się przechadzać po salonie:
- Twoja matka, a moja siostra, Jenny, zaszła w ciążę, gdy była mniej więcej w twoim wieku … Tyle że twoim ojcem nie był żaden człowiek o nazwisku Liner … Wszystko zatuszował mój ojciec, gdyż nie chciał dziecka bez tożsamości … Tylko ja wiem kim on był …
Wszyscy spojrzeli na Carlisle’a. Czyżby …
-To syn Aro, Josh- odrzekł cicho, a ręka z sygnetem mu zadrżała- pół człowiek, pół wampir, który wkrótce został zginął w wypadku …
- Aro jest moim dziadkiem ?- Tiffani cofnęła się o krok- i nic mi nie powiedziałeś przez tyle stuleci ?
- Wujek chciał cię chronić, kochanie- Esme chciała objąć dziewczynę, lecz ta odskoczyła jeszcze bardziej.
- Chronić ? !- siostrzenica była wściekła- okłamując mnie? ! Ile jeszcze miałam to znosić wujku, ile? !
- Tiffani, nie zrozum mnie źle- zaczął Carlisle, lecz dziewczyna nie dała mu skończyć:
- Teraz wiem, jaki jesteś … jak mogłeś tak mnie okłamać ! A gdyby Aro dopadł mnie wcześniej ?
-On by cię nie zabił !- powiedział Carlisle, podnosząc lekko głos ze zdenerwowania- nikt z Volturich tego nie wie … chciałem ci zapewnić bezpieczeństwo …
- I zapewniłeś !- krzyknęła Tiffani, po czym tak jak stała, w krótkich dżinsowych spodenkach i żółtym topie wybiegła z domu, strącając przy tym ukochaną wazę Esme. Słyszała, że Carlisle ruszył za nią, ale ona natychmiast dała piruet na północ i wylądowała w gęstwinie mokrej trawy. Deszcz rzęsiście padał, a ona nie miała dokąd pójść … Gdyby tylko mogła, rozpłakałaby się … Używając swoich wampirzych zdolności, była czujna na kroki rodziny, bo na pewno ruszyli w ślad za nią i jednocześnie nie chciała trafić na sforę.
Tiffani wstała i zaczęła iść prosto przed siebie. Nagle stanęła i ze zdumieniem odkryła, że znajduje się w „swojej” polanie !
Uklękła na mokrej trawie i pozwoliła, by deszcz spływał po niej strumieniami. Nagle … usłyszała czyjeś kroki …
- Cullen?- ten głos był pełen zdziwienia, ale i miłego zaskoczenia- co ty tutaj robisz ?
Dziewczyna odwróciła się i ujrzała półnagiego Jacoba Blacka, jedynie w samych spodniach i z tatuażem na ramieniu.
- A ty?- spytała cierpko- to chyba nie tylko moje miejsce o tej porze …
- Ale TAK?- spytał, wskazując na jej bose stopy i długie, zgrabne nogi- nie widziałem nigdy wcześniej wampira w takim stroju …
- Ćwiczę przed specjalną misją- odparła, podnosząc do góry brew- skoki na drugą stronę Missisispi …
- Jasne- Black żachnął się, a dziewczyna pozostała niewzruszona.
- Tiffani, nie ma sensu tak stać w deszczu- powiedział, i chciał dotknąć jej ramienia, ale odskoczyła – co jest? Myślałem, że jesteśmy przyjaciółmi …
- Uważam cię za przyjaciela- powiedziała, otwierając się- tylko … jest mi smutno i jednocześnie jestem strasznie zła …
- Chcesz o tym pogadać?- spytał szczerze, a Tiffani spojrzała na niego uważnie- wiesz, zawsze możesz mnie ukąsić i pozostawić na drugiej stronie tej polany, jak wyda ci się, że nie jestem godny zaufania …
- A twoja sfora mnie rozszarpie? – dziewczyna zaśmiała się lekko- Jacob, to naprawdę nie ma sensu … Muszę gdzieś się wynieść … na jakiś czas …
- Scysja z Cullenami?- chłopak podniósł do góry brwi- czy Edward coś ci nagadał …
- Ani jedno, ani drugie- odpowiedziała Tiffani- chodzi o Carlisle ‘a … nie mogę na razie z nim rozmawiać … Pokłóciliśmy się … Może wybędę do Nomadów …
- Znajdzie cię – Jacob zbliżył się do niej niebezpiecznie blisko.
- Racja- przytaknęła Tiffani, idąc obok niego. Stykali się teraz ramionami.
- A może zatrzymasz się u mnie ?- spytał szybko Jacob , a dziewczyna stanęła.
- Co?- spytała i spojrzała na chłopaka tak, jakby oszalał- zwariowałeś ! przecież ty jesteś wilkołakiem, ja wampirem ! Twoja sfera znajdzie mnie w przeciągu minuty !
- Nie- zaczął Jake- jeśli użyje się tego, co niby zabija wampiry … Czosnek i trochę zmyłki na twój temat … Uwierz dziewczyno, lata praktyk przez moje plemię … Moja prababka w czasie wojny secesyjnej ukrywała takiego jednego … Ojciec mi niedawno o tym powiedział …
- A Billy?- Tiffani podniosła do góry brwi- on mnie nie lubi …
- On już cię lubi-Indianin podszedł do niej i dotknął jej podbródka.
- Jacob- zaczęła dziewczyna, a on jej patrzył głęboko w oczy- co ty …
- Naprawdę cię lubię, Tiffani Cullen- powiedział, po czym pochylił głowę i dotknął wargami jej ust.
Siostrzenica doktora zmarszczyła brwi, pozostając w dziwnym uniesieniu, lecz przyparta do drzewa, pozwoliła ponowić to dziwne jej od dawna zjawisko … |
|
|
Tiffani |
Wysłany: Śro 21:18, 12 Sty 2011 Temat postu: |
|
Wow, ukłon w Twoją stronę, Hun ;*
A teraz rozdzialik 6 i dość na dzisiaj hehe
Jutro zabiorę się za Marissę , no postaram się
--
Rozdział 6
Tiffani od ponad tygodnia chodziła do liceum w Forks. Ta zmiana miejsca nawet jej wyszła na dobre, co zsumował Carlisle. Po pierwsze: otworzyła się i być może przestanie wieść koczowniczy tryb życia, zresztą nie zdradzi się, że jest nieśmiertelną, gdyż zgodnie ze wskazówkami Edwarda przestrzegała norm Cullenów. Po primo zaczęła żyć tym, co zawsze kochała, a do czego czuła dystans i być może lokalizacja emocjonalna przestanie zawężać koło niedostępu.
- Czyli, reasumując, nasza maleńka zadomowiła się- Esme klasnęła w dłonie i oparła dłoń na mężu- Carlisle, nawet nie masz pojęcia jak się cieszę ! Zawsze z niej było takie dzikie stworzonko i być może jej wampirze „ja” nabrało wreszcie jakiegoś nieokreślonego celu …
- Być może – doktor objął w talii żonę i udał, że kręci nią w salonie. Po chwili jednak opamiętali się i każde wróciło do swoich zajęć.
Na ostatku Esme spytała:
- A co z jej samochodem ?
Carlisle westchnął. Włożył ręce do swojej kamizelki, nałożonej ba flanelową koszulę z krawatem. Poruszył brwiami, w końcu wyciągnął dłoń i rozwarł ją, a złoty zegarek zaczął mu lekko się poruszać.
- Tu napotykam kolejny upór z jej strony. Otóż uparła się, że będzie do szkoły chodzić na pieszo.
- Co ?- tę rozmowę podchwyciła wchodząca Rosalie- twoja siostrzenica nie poszła po rozum do głowy ? Ale zresztą te jej zgrabne nóżki potrzebują ruchu …
Carlisle zachrząkał, a Esme rzuciła jej karcące spojrzenie.
Nagle zjawił się Emmet, cmoknął Rose w policzek, ta jednak lekko odepchnęła go ręką i nim poszła do siebie odparła:
- Skoro jej ciało wampira jest młode, to powiedzcie jej, że jak jeszcze raz ruszy moją kosmetyczkę …
- A co, zaważyłaś czegoś brak ?- Esme wymieniła z Carlisle’m rozbawione spojrzenia.
Komórka, którą kręciła kobieta na blacie stołu, nagle rozbłysła. Jej mąż zmarszczył brwi i zbliżył się, by rozpoznać numer. Nie musiał- na wyświetlaczu widniał zapis „Tiffani”.
Carlisle odblokował komórkę i przyłożywszy ją sobie do ucha, powiedział:
- Tak?
- Cześć, wujku !- Tiffani szła parkingiem, niosąc w drugiej ręce torbę. Ubrana była w jasne dżinsy i biały sweterek. Włosy miała zaczesane na jeden bok, upstrzone czerwoną spineczką- spóźnię się trochę, chciałam jeszcze wpaść do … Charlie’go !
- A po cóż ci ta wizyta ?- spytał Carlisle, podnosząc do góry jedną brew i przechadzając się po salonie- z tego co wiem, jest w pracy …
- Bella mówiła co innego- zaczęła z innej strony siostrzenica, zarzucając sobie torbę na ramię i jednocześnie przekładając komórkę do prawego ucha- chciałam mu dostarczyć rysunek Nessie … no i spytać, jak się ma …
-Hmm- Carlisle zamyślił się, marszcząc brwi- a od kiedy to wzięła cię wena ?
- Ukryta, wujku- Tiffani chciała być przekonywująca- skończyłam go i chcę mu sprawić niespodziankę …
- Dobrze- doktor stanął, stukając pantoflem o dywan- kiedy się mogę ciebie spodziewać ?
- Wujku, a któż to mówił, że nie będzie przesadzał z nadopiekuńczością ?- dziewczyna podniosła do góry jedną brew i uśmiechnęła się- mam się czuć … jakbym miała dostać szlaban ?
-Coś w tym rodzaju- Carlisle puścił do Esme oczko- Tiffy, Bella ma tu być z Ness za godzinę, więc o to mi chodzi …
- Będę za pół- obiecała siostrzenica, po czym powiedziała ciche „Pa !” i rozłączyła się.
Carlisle pokręcił głową z uśmiechem, gdy po schodach zeszła Alice. Trzymała pod pachą coś, co raczej powinno być ukryte …
- Co tam masz? – zainteresowała się Esme, podchodząc do dziewczyny.
- To brudna rzecz do prania- odpowiedziała śpiewająco Alice i chciała wyminąć matkę, ale Emmet wyciągnął jej ubranie.
- Zielony, ładny kolor- podsumował, puszczając perskie oko i przyglądając się „dowodowi winy”, który trzymał w rozłożonych rękach.
- Czyżby ktoś grzebał w kosmetyczce Rose?- Esme okrążyła salon, wpatrując się w Alice i stając obok męża.
- Proszę nic jej nie mówcie !- dziewczyna zrobiła zbolałą minę- proponowałam ten kolor Tiffy, no i ten sweterek, ale ona się w ogóle nie maluje i byłam ciekawa, jak ja będę w tym zestawie wyglądać …
- Wyglądałaś powalająco- tu wyłoniła się wściekła Rose- zapach twoich fiołkowych perfum unosił się w korytarzu przez dwa dni …
Alice zrobiła zgrabny piruet i z szybkością geparda wypadła na podwórko, a za nią jej siostra.
- Jak dzieci- Esme pokręciła głową, śmiejąc się.
- Dodaj duże- odezwał się Emmet, naciągając sobie śmieszną czapeczkę-w dodatku przeszkolone w łapaniu niedźwiedzi …
- Och, ty już lepiej nic nie mów- Esme spuściła mu nakrycie aż pod sam noc, a Carlisle skinął głową i ruszył do szpitala, zamykając uchylone przez Alice i Rose drzwi.
--
Tiffani tymczasem przemieszczała się po lesie niedaleko szkoły, uważając, by nie ubrudzić sobie jasnego zestawu odzieży. Jednak i tak było jej to obojętne. Dziewczyna wyszukała sobie swoją polanę, którą zdobiło morze białych, drobnych kwiatuszków.
Tiffani rzuciła torbę na trawę, a sama okręciła się w miejscu, krzycząc, że bardzo kocha życie. Następnie rzuciła się na brzuch i rozłożywszy ręce i nogi, zaczęła wodzić po zieleni jak skrzydłami, tyle że w nieco innej pozycji. Po chwili jednak, śmiejąc się, pozwoliła swoim długim włosom spocząć na tej macierzystej osłonie Forks w porze letniej i pobyć tak przez krótką chwilę. Następnie wyjęła z torby arkusik bloku i ołówek i podparłszy je o kolana zaczęła zawzięcie rysować. Spod jej dłoni wychodziły postacie jej rodziny, które oznaczała, podpisując je imionami. Była w połowie, gdy usłyszała:
- Cullen?
Tiffani upuściła swoje przybory i rozejrzała się gwałtownie. Przed nią, a raczej za nią stał Jacob Black. Chłopak ubrany był w ciemne spodnie, miał na ramieniu tatuaż i gołą klatkę piersiową. Był nawet przystojny.
- Coś konkretnego ?- spytała dziewczyna, a wiatr przesłonił jej włosami widzenie, ale po chwili widziała Jacoba.
- Zauważyłem, że lubisz tu przychodzić, Cullen- odparł chłopak, krążąc dookoła Tiffani, a ona miała się na baczności.
- Piękne miejsce- powiedziała swobodnie dziewczyna, starając się trzymać się ten sam dystans, co Indianin. Nagle jego wzrok padł na szkice siostrzenicy doktora.
- To twoje? – spytał Jacob, lekko zdziwiony, a Tiffani powiedziała cierpko:
- Jeśli zamierzasz je zniszczyć, to pożałujesz !
-Spokojnie, Cullen, umiem docenić czyjeś zdolności- zaśmiał się, sięgając po portrety. Przesuwał je po kolei, a potem powiedział:
- No, Cullen, ładnie rysujesz ! Moja przyjaciółka Amber też tak potrafi !
„Przyjaciel …” Czyż nie o nim tak często mówiła Bella?
- Słuchaj, Jacob – Tiffani starała się być naturalna- nie możemy zostać dobrymi znajomymi …
- Co mówisz? –chłopak zamrugał, po czym wyprostował się. Dziewczyna zrobiła krok do przodu, co zaskoczyło Indianina.
- Chcę, byśmy zostali przyjaciółmi- powiedziała- czemu nie moglibyśmy się przyjaźnić ?
- To niemądre z twojej strony- Jake zrobił krok do tyłu- nie wiesz, że powinniśmy się nienawidzić ? Jesteś wampirem, ja wilkołakiem … czyż nie tego oczekują od nas, Tiffani ?
Zapamiętał jej imię …
- Chcę spędzać z tobą czas- oznajmiła twardo siostrzenica Carlisle’a – wtedy, u Charlie’go … poznałam, że nie jesteś taki, jak twoja sfora … Że jesteś bardziej jak przyjaciel, którego zawsze pragnęła mieć …
Jacob zrobił krok w jej stronę. Teraz stykali się ramionami.
- Boisz się mnie, Tiffani Cullen? –spytał, patrząc jej prosto w oczy.
- A powinnam? – włosy dziewczyny utworzyły więzy nie do przerwania między nimi obojgiem…
- Zgoda- Jacob dotknął jej ręki. Była taka lodowata, a jednocześnie coś mu mówiło, że jego ojciec może nie mieć racji … Ale zaraz, to wampir, a z takimi trzeba ostro …
- Nawet możesz żałować, że zaprzepaściłeś szansę, by mnie poznać- wyszeptała, a oczy chłopaka zmrużyły się- może ty mi dasz jakąś lekcję, jak tu przetrwać ?
Jake zaśmiał się, ale skinął głową.
- Namalujesz mnie? To znaczy- tu klepnął się w głowę- nauczysz mnie tak malować?
- Jeśli pokażesz mi ten las-odparła Tiffani, uśmiechając się- zawsze go chciałam poznać …
Dziewczyna zrobiła dwa kroki w tył, wzięła torbę, rysunki schowała do środka i ruszyła w stronę domu.
--
- Rzeczy nadają się do prania !- Esme na widok siostrzenicy załamała ręce- masz je całe w trawie ! Zielone !
- Zwłaszcza sweterek, który ja ci kupiłam- odparła z przekąsem Alice, oparta o ścianę- a dokąd tak cię niosło, że zapomniałaś o domu? Nessie nie mogła się ciebie doczekać …
Jej potok „oburzenia” przerwał radosny krzyk małej, która na widok Tiffani podbiegła i zawołała:
- Weź mnie na ręce !
Dziewczyna podniosła córeczkę Belli, która w rączce trzymała mały samolocik.
- Wujek Jasper mi zrobił- pochwaliła się- pobawisz się nim ze mną, Tiffy ?
Siostrzenica Carlisle ‘a skinęła głową, po czym poszła z małą do pokoju Emmeta.
- A papier- dodał Jasper, wyłaniając się ze swojej sypialni i Alice- to mały krok do sukcesu, nawet jeśli chodzi o amatorskie origiami … |
|
|
Honey |
Wysłany: Śro 20:00, 12 Sty 2011 Temat postu: |
|
Nessie,wiem.Ale Tiffy mogła o tym nie wiedzieć.
Nie zapominajcie o tym że przeczytałam sagę dwa razy! |
|
|
Renesmee |
Wysłany: Śro 19:44, 12 Sty 2011 Temat postu: |
|
A mnie się rozdział podobał calutki.
Bella fajnie zrobiła, że zabrała Tiffy do swojego ojca, skoro ta, bardzo lubi nowe kontakty i chciałaby zapoznać się z nim.
A co do tej małej partnerki zmiennokształtnego:
Myślę, że tu jest nawiązanie do wpojenia. Jacob wpoił się w Nessie,a to m.in. znaczy, że wybrał ją sobie na swoją partnerkę życiową, jednak nie ma to nic wspólnego z pedofilją!
Życzę ci weny i przede wszystkim jeszcze więcej weny
Pozdrawiam, Nessie |
|
|
Tiffani |
Wysłany: Śro 17:01, 12 Sty 2011 Temat postu: |
|
Ness jest w domu Cullenów z Edwardem, dlatego Bella ma nieco "swobody" z Tiff. Nie, nie zaniedbują jej, przeciwnie bardzo ją kochają, a Tiffani wpadnie na plan pogodzenia wilkołaków. A Jacob odegra tu kluczowa rolę
Jutro coś dopiszę, teraz idę nieco odpocząć, bo czuję, że mnie chyba grypa bierze ;( |
|
|
Honey |
Wysłany: Śro 15:41, 12 Sty 2011 Temat postu: |
|
Rozdział świetny,nie wypatruję błędów-więc nic nie powiem o nich.
Co zrobił im Jacob?
Dlaczego Edward i Bella zostawili płaczącą Nessie samą w kamiennym domku?
Nie dziwię jej się,że żałowałaby obcięcia włosów małej.
Zachowanie Belli trochę mnie zmartwiło,dlaczego nie lubi Jake'a?
Byli przyjaciółmi,i już!
A co do kolejnego rozdziału..
Długi...
Mała dziewczynka idealną partnerką dla zmiennokształtnego?
Pff..
Pozdrawiam,i nie martw się o mój komentarz o przepisuje właśnie coś i dlatego jest taki... jakiś.
Honey |
|
|
Tiffani |
Wysłany: Wto 22:13, 11 Sty 2011 Temat postu: |
|
Padam ze zmęczenia, ale zdążyłam skrobnąć połowę rozdziału piątego Na pomyślne czuwanie, wampirki ;*
Rozdział 5
Rozdział V
Następne dni minęły w zadziwiająco szybkiej równowadze. Carlisle dogadał się z Samem, z niepowodzeniem chcąc zawrzeć umowę o dawnych warunkach. Zaś przed Tiffani stało wielkie wyzwanie. Miała bowiem dokończyć wraz z Alice ostatnią klasę w liceum w Forks.
- Ostatni raz w szkole byłam chyba ze 150 lat temu – zaśmiała się Tiffani, siedząc w swoim pokoju po turecku naprzeciwko Belli.
Obiecała Alice, że na dwa dni przed oficjalnym rozpoczęciem roku pozwoli jej się zabrać na zakupy. Tymczasem dziewczyna, uzbrojona w grzebień i z tuzin spinek w kieszeniach starej kamizelki Emmeta próbowała zrobić fantazyjny warkocz Tiffani.
- Mama zazwyczaj robiła mi dobierano – wspomniała siostrzenica doktora, prostując się, chcąc, by Alice nie musiała zbytnio wirować- nie znosiłam panny McGinnes, która była moją guwernantką … Rzecz jasna mama chciała sama się mną zajmować, ale dziadek strasznie jej to utrudniał …
- Lubisz kolorowe czasopisma ?- spytała Bella , biorąc do ręki jedną z gazet, które leżały na stosiku pufy Tiffani- ja je bardzo lubię przeglądać … Charlie nie znosił, gdy mama, schowana za jakąś damulką w kreacji poniżej pasa, jak to określał, potakiwała, a on nakręcał się i dawał z siebie wszystko …
- Pewnie jest mało wylewny?- spytała nowa Cullenówna, a żona Edwarda przytaknęła.
- Mama nawet tak postępuje z Philem, ale on ma więcej cierpliwości … - tu Bella zamyśliła się- Tiffani, czy chciałabyś poznać mojego tatę?
Alice syknęła, bo jej „podopieczna” aż podskoczyła, czego skutkiem kilka pasm włosów wyskoczyło spod ciasno opinających gustowny warkocz spinek.
- No pewnie- siostrzenica Carlisle’a była rozpromieniona- uwielbiam nawiązywać nowe kontakty … a wujek wspominał, że twój tata jest bardzo fajny …
Alice zacmokała, a Bella nagle sobie coś przypomniała. Swój serdeczny palec położyła na ustach, by po chwili nieco przygasnąć. Następnie przejechała dłonią po czole i nie patrzyła na Tiffani, która od razu to zauważyła.
- Alice?- oczy siostrzenicy doktora powędrowały w górę- chodzi o to, czy będę w stanie zapanować nad pragnieniem ?
- Tiffani, skarbie, wiem, że to może być dla ciebie zbyt nowe- zaczęła z troską w głosie ukochana Jaspera, a jej nowa siostra powstrzymała chichot.
- Co jest ?- Alice miała dość wiercenia się dziewczyny, która nagle zerwała się, czego efektem warkocz nieco się rozplótł, wzięła się pod boki i powiedziała z rozbawieniem:
- Kochanie, nie musisz się martwić, mam to opanowane …
- Jak?- Alice była zaskoczona-przecież przebywając tyle czasu na Alasce …
- Widocznie Carlisle ci nie powiedział- Tiffani usiadła na pufie, strącając magazyny- nie mieszkałam teraz na Alasce, tylko u pewnej śmiertelniczki, u której wynajmowałam pokój. Rzecz jasna jakoś mi szło, poza tym pracowałam w barze nieopodal … A jako Nowonarodzona rok po przemianie ukazałam się swojemu dziadkowi … Rzecz jasna znów chciał, żebym z nim zamieszkała i się zgodziłam … Był miły, zapewne bym mu się znów podporządkowała, ale potem znikłam i już do samej śmierci mnie nie zobaczył …
- Ale- tu wtrąciła się Bella – nie wydało mu się to dziwne, wiedząc że nie żyjesz?
- Dziadek nie widział ani krwi, ani sztyletu- wyjaśniła Tiffani- Carlisle o wszystko zadbał … po prostu znikłam … a potem się znów pojawiłam … W ciągu tych dwustu lat przebywałam w wielu miejscach na świecie, podróżowałam nawet z wujkiem, ale do pewnego czasu … On zawsze zadawał sobie wiele trudu, by mnie odszukać, ale ja na nowo budziłam się do życia i kreowałam się twórczo …
- Malując ?- podchwyciła Bella, a Tiffani skinęła głową. Dziewczyna zsunęła nogę na posadzkę, bo zrobiło jej się niewygodnie, siedząc z nogami na pufie i ciągnęła:
- Raz chciałam być nauczycielką, innym razem studentką … Carlisle mi niczego nie zabraniał, ale obawiał się, że przestanę się kontrolować – tu westchnęła- on zawsze był taki nadopiekuńczy, a ja inaczej to pojmowałam … po prostu czasem przesadzał … raz zdecydował się zamieszkać bliżej, bo twierdził, że źle się odżywiam i gustuję w … jeżach …
Bella zaśmiała się razem z Tiffani, a Alice założyła ramiona na piersiach.
-Z twojej głowy to absolutne pandorum- stwierdziła, po czy machnęła ręką- ale przed szkołą zrobię cię na bóstwo … Rosalie pomoże mi ciebie umalować …
- Co?!- Tiffani aż spadła, po czym wstała i powiedziała z wysiłkiem:
- Ja się nie maluję … Nie lubię …
- Zadziwiasz mnie, dziewczyno- Alice wywróciła do góry oczami, po czym powiedziała, marząc:
- Do twoich jasnych włosów ładnie by wyglądała zieleń … Pożyczę ci moją turkusową bluzeczkę z ładnie haftowanym kołnierzykiem …
- Wykluczone- Tiffani pokręciła głową, a ukochana Jazza ciągnęła:
- Może uwzględnimy tonację różu … Podkradniemy Rose trochę cieni z jej prywatnej kosmetyczki …
Nie skończyła, gdyż dostała poduszką. Spojrzała wściekła na siostrzenicę doktora, ale ta stała za blisko, by w nią rzucić, zresztą bezradnie rozłożyła ręce. Tymczasem ktoś zachichotał. Bella założyła ręce do tyłu, a Alice schyliła się po przedmiot jej wesołości. Nie zdążyła jednak się odegrać, gdyż żona Edwarda dała skok w bok, a Tiffani zrobiła skok w tył, znajdując kryjówkę za biurkiem i nieco robiąc bałaganu na podłodze.
- Esme będzie niepocieszona- powiedziała, co Alice dało zachęty. Zgrabnym piruetem już była przy dziewczynie i chciała ją znokautować poduszką, ale Tiffani odbiła ją ramieniem i …
- Alice !- ktoś przebił rzecz buntu szybkim ciosem i po chwili latały pierze.
Winowajczyni zbladła, a Tiffani z Bellą zaczęły chichotać.
- Sorry, Emmet !- Alice też się roześmiała, po czym zdjęła poduszkę z ręki brata.
- Nie chcę uchodzić za kurczaka, zwłaszcza, gdy jeszcze mamy lato- odrzekł z udawanym oburzeniem- a takiego załatwię wam zimą, gdy z dostawą będzie trudniej …
- To wina Tiffani- Alice poprawiła swoją fryzurę- chciałam zrobić ją na bóstwo, a ona wolała rzucać się poduszkami …
- A propo ciebie, skarbie- tu spojrzał z uśmiechem na siostrzenicę doktora- Carlisle dzwoni na twoją komórkę, która wibruje na stole w kuchni od najmniej dwóch minut …
- Kurka wodna !- Tiffani podskoczyła i szybko znalazła się na dole.
- A mówiłem o kurczaku- Emmet rozłożył „bezradnie” ręce, a Alice dała mu sójkę w bok.
--
- Wujku, to ty ?- Tiffani zdążyła drugą wolną ręką rozplątać włosy, które opadły kurtyną po pas, lekko się kręcąc- tak dobrze cię słyszę …
- Co porabiacie? – spytał Carlisle, szukając długopisu w biurku, w gabinecie.
- Alice próbowała mnie uczesać, ale … zgubiła gdzieś wenę- skłamała dziewczyna, za co dostała poduszką od wściekłej siostry.
- Spytaj o Charliego !- dodała szeptem Bella , siedząc po drugiej stronie stołu.
- Wujku, mam sprawę- powiedziała Tiffani, siadając na oparciu kanapy- myślałam z Bells odwiedzić jej tatę …
Po drugiej stronie słuchawki zapadła cisza. Po chwili Carlisle spytał:
- Jesteś pewna, że zdołasz nad sobą zapanować ?
- Na pewno – powiedziała z uczuciem dziewczyna- możesz mi zaufać …
- Ufam ci, Tiffy – odrzekł wujek, uśmiechając się, a jego ręka zacisnęła się pewniej na słuchawce szpitalnej, przez co sygnet nieco zaczął go uwierać na palcu- poradzisz sobie, na pewno …
- Dzięki- siostrzenica doktora również się rozpromieniła- to pa, !
Gdy Carlisle się rozłączył, Alice spytała , mając cel tylko na jednym- na plastikowych torbach- A nasze zakupy ?
- Przełożymy na jutro- powiedziała Tiffani, po czym podbiegła i dała jej całusa w policzek- wierzę w twoją inicjatywę …
-Tak, jak we włosy- mruknęła Alice, po czym strzepnęła resztki ozdobnych gumek na posadzkę.
--
dodaję resztę rozdziiału 5
--
- Nadal masz problem ?- spytała Bella, czesząc włosy, które sięgały jej pasa.
Tiffani nie mogła zdecydować, czy włożyć bluzkę niebieską czy turkusową. Dziewczyna brodą przytrzymała jedną część garderoby, drugą niechcący upuściła na podłogę.
- Na kompleksy Volturich- syknęła, po czym ładna niebieska bluzeczka również znalazła się tam, gdzie siostrzenica doktora by sobie nie życzyła.
- Pomogę ci- żona Edwarda szybko podniosła rzecz i powiedziała:
- Jaki miałaś kolor oczu jako człowiek ?
- Błękitne- odparła Tiffani, ale szybko dodała:
- Matka jednak jak na złość, ubierała mnie we wszystko odcienie zieleni … Dlatego nie skorzystałam z rady Alice … Mam dość seledynów i tych innych trawiastych barw …
Bella zachichotała, po czym dała dziewczynie niebieską bluzeczkę, a ta ją włożyła. Dziś Tiffani miała włosy zaczesane do góry i zawiązane w kucyk, którego długi „ogon” idealnie pasował do jej dżinsowej mini.
- Lubisz ładnie wyglądać jak Alice- zauważyła Bella z uśmiechem, siadając na krześle obok biurka- idealna kopia naszej siostry …
- Marzenie- dodała z zamyśleniem Tiffani- Alice ma wrodzoną klasę, ja niestety szybko się potykam o najróżniejsze przedmioty …
- Ja też to miałam jako śmiertelniczka i chyba nadal mam – westchnęła żona Edwarda, zakładając kolano na kolano.
- Maskuję to jakoś – wyjaśniła siostrzenica Carlisle’a, po czym nagle spoważniała- Bells, dokąd będzie trwał ten konflikt z wilkołakami ? Wujek mówił, że Ness to idealna partnerka dla niejakiego Jacoba Blacka, że ze względu na nich, jako przyszłą parę miało być wszystko po nowemu … Skąd to nastawienie do nas ?
- Samowi coś odbiła, jak i całej sforze- matka Renesmee spuściła wzrok- Jake jest mi tak bliski … ta rozłąka to jak niegojąca się rana …
- Bells, wszystko wróci do normy- Tiffani wzięła ją za ręce i przysunęła do siebie- oni na pewno wszystko przemyślą …
- Czuję, że Jacob nie chce być taki- wyjaśniła żona Edwarda- ale nie wiem, co go popycha w takiej niechęci …
Tiffy ułożyła głowę na kolanach przyjaciółki i milczała wraz z nią.
--
- Jesteśmy na miejscu- oznajmiła Bella, po czym pchnęła drzwiczki swojego auta i starając się być ludzka, wyszła z niego tak jak kiedyś. Tiffani zrobiła to samo i po chwili znalazła się przy siostrze.
- niezły sprint- pochwaliła ją przyjaciółka- no-tu poprawiła swoją gustowną czarną bluzkę- to dom mojego ojca …
- Ładny- powiedziała Tiffani, rozglądając się dookoła. Budynek pomalowany na biało i z niezwykle rodzinnym klimatem starego kawalera zrobił na niej duże wrażenie.
Bella podeszła do drzwi, wzięła głęboki wdech i zapukała.
- Uprzedzałam go, by nic nie kupował do jedzenia- rzuciła półsłówkiem do siostry- ale …
- Bella ?- drzwi szybko się otworzyły i oczom dziewcząt ukazał się mężczyzna średniego wzrostu o czarnych włosach i tegoż koloru wąsach, o miłej aparycji.
- Witaj, tato- córka ucałowała Charlie’go w policzek i uśmiechnęła się do niego.
Ojciec Belii także był zachwycony, po czym zerknął na przyjaciółkę dziewczyny. Podniósł w sekundzie brwi, po czym powiedział:
- A ty jesteś Tiffani, tak, siostrzenica Carlisle’a?
- Tak, panie Swan- odpowiedziała z uśmiechem Cullenówna, po czym wręczyła mężczyźnie nieduży rulonik papieru, ozdobiony kokardką- to dla pana.
- Żaden pan, mów mi Charlile- ojciec Belli machnął ręką i z ciekawością wziął prezent.
- To twój portret- wyjaśniła Tiffani, zdejmując kurtkę i wieszając ją na wieszaku w przedpokoju- malowałam ze zdjęcia Bells …
Charlile rozwinął i zacmokał:
- Masz dziecko talent ! Aaaa- tu się rozejrzał między siostrami- jest z wami moja wnusia ?
- Nessie została z Edwardem- pospieszyła Bella, po czym dała znak Tiffani i obie weszły do pokoju.
Po chwili obie jednak stanęły zaskoczone. Cały stół w domu komendanta był zastawiony różnymi rodzaju frykasami domowej roboty, można było tam znaleźć fantazyjne kanapki, dwa rodzaje sałatek, napoje, ciasto …
- Tato, prosiłam cię- Bella zmarszczyła brwi i pokręciła głową- nie chciałyśmy nic …
- Ale Tiffani pewnie zgłodnieje- wyjaśnił nieśmiało Charlie, rumieniąc się- siadajcie proszę …
Bella westchnęła i zajęła miejsce na kanapie. Siostrzenica doktora usiadła obok niej.
- Tiffy, skarbie, Bells powiedziała mi, że mieszkasz w domu Cullenów- uśmiechnął się komendant- twoi rodzice wyjechali ?
- Moi rodzice nie żyją- odparła dziewczyna- byłam bardzo malutka … Carlisle to mój jedyny krewny i prawny opiekun … A pojutrze zacznę ostatnią klasę w liceum w Forks …
- Ooo przykro mi- Charlie posmutniał- a ze szkołą fajna sprawa … I fajnie mieć takiego wujka jak doktor Cullen … Jest świetnym chirurgiem …
- To prawda- odpowiedziały chórem Tiffani i Bella, po czym zaśmiały się.
Siostrzenica Carlisle’a sięgnęła po Colę w puszce, a przyjaciółka spojrzała na nią krytycznie.
- Lubię to jako jedyny z pokarmów wiesz jakich- dodała szeptem, gdy uwagę Charlie’go ponownie pochłonął rysunek.
Nagle wszyscy się poderwali. Ktoś głośno zapukał w drzwi frontowe.
- Zaraz wracam- Charlie wstał z fotela i zawołał:
- Ach, Billy, jak miło cię widzieć !
Bella natychmiast się podniosła. Tiffani gwałtownie się odwróciła, a córka komendanta i powiedziała szybko:
-To ojciec Jacoba, Indianin z plemienia Quiletów … Musimy iść …
Jej siostra skinęła głową, po czym również wstała.
Tymczasem Charlie prowadził wózek Billy’’ego, a obok niego szedł wysoki młodzieniec …
- Tiffani, Bella, chyba jeszcze nie idziecie ?- komendant zrobił smutną minę- miło będzie, jak dotrzymacie nam towarzystwa …
- tato, musimy iść- odparła szybko Bella, patrząc nerwowo na Indian- Billy wie, że późny wieczór nie jest dobry dla dwóch samotnych dziewcząt …
- Z wyjątkiem jednej mężatki- dodał z przekąsem Jacob, przejmując od Charlie’go wózek ojca.
- Jake- upomniał go przyjaciel komendanta- zachowuj się … mamy towarzystwo dwóch dam …
- Niestety musimy już iść, panie Black- teraz odezwała się Tiffani, ukazując swoją postać. Długie włosy spływały jej po ramieniu aż po pas.
- Witaj- Billy spojrzał na nią z uśmiechem, ale w jego oczach bił chłód- synu, może jednak przywitasz się z Tracy na odchodnym … Wydaje się być fajną dziewczyną …
- Jestem Tiffani Cullen- siostrzenica doktora wyciągnęła do wilkołaka rękę, na której widniał złoty pierścionek z zielonym oczkiem.
Młodzieniec przez chwilę się wahał, oglądając ją od stóp do głów. W końcu jednak coś go przekonało do wampirzycy.
- Jacob Black- dotknął jej dłoni, lodowatej i jednocześnie twardej- miło mi cię poznać …
Tymczasem Bella dała znak siostrze i Tiffani przepraszając wszystkich wzrokiem, wyszła wraz z nią z domu Charlie’go.
- Że też ten wieczór tak się skomplikował- westchnęła żona Edwarda- ale mam …
- Był świetny- przerwała jej Tiffani- twój tata to świetny gość … I zna się w upodobaniach takiej wampirzycy jak ja …
- Uważaj, chyba kofeina uderza ci do głowy- Bella zaśmiała się, po czym dziewczęta wsiadły do auta brunetki. |
|
|
Tiffani |
Wysłany: Wto 21:07, 11 Sty 2011 Temat postu: |
|
Początki musiały być trochę, no ... wprowadzające, teraz wszystko będzie raczej już na spokojnie. |
|
|
Renesmee |
Wysłany: Wto 19:42, 11 Sty 2011 Temat postu: |
|
Rozdział fajny. Tiffani naprawdę ma niezłe kłopoty.
A Jake? Nie czekaj. Nie zachowanie Jake'a mnie zmartwiło, tylko Belli. Tak od razu się na niego rzuciła, jakby nie wiem co jej zrobił...
Tak ogólnie, to Cullenowie ciągle są w tarapatach. Nie mają nawet chwili przerwy na odpoczynek. Jednym z nich to się podoba(Emmecik), innym nie.
Pozdrawiam, Nessie |
|
|